To gorzkie chwile dla Gdańska. Lechia w decydującej - mistrzowskiej - fazie rozgrywek nie tylko nie przegrała żadnego z siedmiu meczów, ale nie straciła nawet gola. Cztery spotkania wygrała, trzy zremisowała. Stosunek bramek 11:0 dla biało-zielonych.
W Warszawie, w niedzielę 4 czerwca, Lechia grała z Legią dobry mecz. Bardzo wyrównana była pierwsza połowa. Posiadanie piłki - 50 na 50 proc. Kotłowało się nie raz pod jedną i drugą bramką, ale żadna z drużyn... nie oddała celnego strzału. W niecelnych uderzeniach prowadziła Legia 6:3.
W drugiej połowie Legia miała przewagę, ale wyglądało na to, że gdańszczanie starają się wymęczyć i uśpić legionistów, by w końcówce zdobyć decydującą bramkę.
Od 69. minuty Lechia nie mogła wiele zrobić, poza obroną wyniku 0:0. Wszystko przez błąd Sławomira Peszko, który za faul dostał czerwoną kartkę i musiał zejść z boiska. Jak do tego doszło? Padał deszcz, murawa była śliska. Legia prowadziła akcję prawym skrzydłem. Peszko chciał zastopować pędzącego z piłką najlepszego piłkarza warszawskiej drużyny, Vadisa Odjidja-Ofoe. Gdańszczanin wszedł wślizgiem, ale fatalnie: nie sięgnął piłki, natomiast wyciągniętą do przodu nogą - a ściślej, kołkami buta - uderzył w piszczel legionisty, tuż nad stawem skokowym. Bardzo niebezpieczne zagranie, które mogło spowodować poważną kontuzję! Peszko zasłużenie dostał czerwoną kartkę.
Jeszcze wtedy Lech prowadził z Jagiellonią w Białymstoku 2:0, co przy remisie w Warszawie dawało Lechii trzecią lokatę w ligowej tabeli i upragnione miejsce w eliminacjach Pucharu Europy.
Jednak w 87. minucie wynik w Białymstoku zmienił się na 2:2 - najgorszy z możliwych dla Lechii. Gdańszczanie znaleźli się na czwartym miejscu w ligowej tabeli, bez prawa do gry w pucharach.
Osłabiona Lechia po czerwonej kartce dla Peszki miała jedną jedyną szansę strzelecką. W 71. minucie na bramkę Legii pognał osamotniony Marco Paixao. Spychało go kilku obrońców, ale gdańszczanin i tak zdołał wbiec w pole karne Legii i oddał dość mocny strzał po ziemi. Bramkarz warszawskiej drużyny Arkadiusz Malarz zdołał zatrzymać piłkę ręką, ale niewiele brakowało, by padła bramka dla biało-zielonych.
Legia przeważała, jednak gola nie była w stanie zdobyć - w dużej mierze dzięki dobrej postawie obrony gdańszczan i świetnemu Dusanowi Kuciakowi w bramce.
Po końcowym gwizdku w Warszawie zarówno piłkarze Legii, jak i Lechii, stali jeszcze na boisku w niepewności. W Białymstoku sędzia był zmuszony przedłużyć mecz. Bramka na 3:2 dla Jagielloni odbierałaby mistrzostwo Polski Legii i dawała Lechii start w pucharach.
Gdy po sześciu minutach okazało się, że w Białymstoku padł jednak remis - na warszawskim boisku i trybunach zapanowała euforia gospodarzy. Legia zdobyła tytuł mistrza Polski.
Zawodnicy Lechii zeszli z boiska ze spuszczonymi głowami.
- Mecz był szalenie trudny, ale już nie myślę o tym, bo po całym sezonie mamy to, co sobie założyliśmy: jesteśmy na pierwszym miejscu - powiedział po meczu Jacek Magiera, trener Legii.
Co dalej w Lechii? Jeśli gdański klub w nowym sezonie będzie grał tak, jak w fazie mistrzowskiej - może za rok sięgnąć nawet po pierwsze miejsce w kraju. Z Dusanem Kuciakiem w bramce i wzmocnionym atakiem jest to na pewno realne.
Po meczu wywiadu telewizji Canal+ udzielił Sebastian Mila, który potwierdził, że następny sezon będzie jego ostatnim w karierze.
- I bardzo chcę, by Lechia się dobrze zapisała w nowym sezonie - powiedział Mila. - Teraz wszyscy przechodzimy trudne chwile.
Legia Warszawa – Lechia Gdańsk 0:0 Żółte kartki: Moulin, Hlousek - Maloca, Sławczew, Haraslin Czerwona kartka: Peszko (69.) Legia: Malarz – Jędrzejczyk, Dąbrowski, Pazdan, Hlousek – Guilherme, Kopczyński, Moulin, Odjidja-Ofoe, Nagy (84. Hamalainen) – Radović Lechia: Kuciak – Haraslin, Maloca, Vitoria, Wawrzyniak – Krasić (90. Kuświk), Borysiuk, Sławczew, Wolski (75. Nunes), Peszko – M. Paixao (88. Flavio Paixao) |