Dobrze wydane 5 mln zł - na dzieci niepełnosprawne

Ośrodek Wczesnej Interwencji i Wspomagania Rozwoju, który zapewnia kompleksową pomoc niepełnosprawnym umysłowo gdańszczanom już od pierwszych dni ich życia, ma nową siedzibę. Specjaliści mają teraz do dyspozycji nie tylko więcej przestrzeni do zajęć z małymi pacjentami, ale także narzędzia, o których dotąd mogli tylko marzyć.
22.04.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Oficjalne otwarcie ośrodka. Druga od lewej: Joanna Cwojdzińska - przewodnicząca zarządu gdańskiego koła PSOUU, obok Ewa Kamińska -długoletnia szefowa ośrodka; druga od prawej - obecna szefowa Anna Janukanis.

„Samodzielność” to napis, który 21 kwietnia 2016 r. ułożyli z puzzli uczestnicy otwarcia nowej siedziby Ośrodka Wczesnej Interwencji i Wspomagania Rozwoju w Gdańsku. Samodzielność podopiecznych jest celem, do którego dążą wszyscy członkowie Gdańskiego Koła Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym (PSOUU). Działalność ośrodka jest z jednym ze sposobów osiągnięcia tego celu.

 

Lepsza jakość pracy

Ośrodek mieścił się dotąd przy ul. Tysiąclecia. 25 kwietnia 2016 r. zacznie przyjmować pacjentów w budynku, który cztery lata temu miasto Gdańsk przekazało stowarzyszeniu w użytkowanie: przy ul. Jagiellońskiej 11. Drugie piętro gmachu przeszło gruntowny remont, a ośrodek został wyposażony w nowy sprzęt, m.in. do fizykoterapii, hydroterapii, kinezyterapii i komunikacji wspomaganej.

Zadaniem ośrodka jest kompleksowa opieka (diagnostyka i szeroko pojęta rehabilitacja) dzieci niepełnosprawnych intelektualnie i z opóźnionym rozwojem psychoruchowym, wcześniaków, a także dzieci zagrożonych niepełnosprawnością. Rocznie z jego pomocy korzysta ponad 1300 małych pacjentów - od niemowląt poczynając. Specjaliści ustalają dla każdego dziecka indywidualny program terapii, pracują również z jego rodzicami. Zajęcia prowadzą terapeuci, logopedzi, pedagodzy i psychologowie - zespół liczy 37 osób.

- Zdecydowanie poprawią się teraz warunki naszej pracy - powiedziała z uśmiechem Anna Palusińska, fizjoterapeutka pracująca w ośrodku. - Mamy do dyspozycji przestrzeń ponad dwa razy większą niż w poprzedniej siedzibie i dużo lepszy sprzęt. Więcej jest pomieszczeń - pozwoli nam to zwiększyć częstotliwość spotkań grup muzycznych i przedszkolnych. Zyskaliśmy pomieszczenie z wyposażeniem do zajęć z integracji sensorycznej. Mamy teraz dwie duże sale gimnastyczne i mniejszą dla najmłodszych dzieci.

- Nasi pacjenci będą mogli korzystać również z bieżni do wspomagania rozwoju ruchowego oraz z ciemni, w której prowadzi się terapie wzroku, m.in. dla dzieci ze śladowym widzeniem i dla wcześniaków - dodała fizjoterapeutka Danuta Kolasa.

W otwarciu uczestniczyli oczywiście także pacjenci ośrodka.

Nowością w pracy terapeutycznej będą również tablety ze specjalistycznymi aplikacjami, które wspomogą pracę logopedów, terapeutów wzroku i fizjoterapeutów. Na wyposażeniu ośrodka znalazło się multimedialne urządzenie C-Eye, służące do diagnozy, terapii i kontaktu z osobami o ograniczonej świadomości.

 

Pierwszy tak wysoki grant

Lokal stowarzyszenie otrzymalo od miasta. Przystosowanie pomieszczeń i zakup sprzętu kosztowały blisko 5 mln zł. 4 mln zł stowarzyszenie uzyskało z grantów Funduszy Norweskich i Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Resztę opłacili sponsorzy. PSOUU jest pierwszą organizacją pozarządową w Gdańsku, która otrzymała tak duże dofinansowanie na realizację swojego projektu. Dzięki grantom kadra oraz rodzice i opiekunowie niepełnosprawnych dzieci mogli również przejść serię szkoleń.

- Zyskaliśmy nowe możliwości pomocy naszym pacjentom - podkreśliła Anna Janukanis, kierownik ośrodka. - Nasz projekt to efekt wielu lat doświadczeń rodziców działających w stowarzyszeniu. Chcemy, żeby życie naszych podopiecznych było szczęśliwe mimo niepełnosprawności.

- Cieszę się, że miasto mogło choć trochę pomóc stowarzyszeniu, bo to jest chyba najistotniejsze, żeby czuć sens tego, co się robi. Wasza codzienna walka o godność człowieka jest niezwykle ważnym zadaniem - powiedział prezydent Paweł Adamowicz, zwracając się do realizatorek projektu z PSOUU. - Wiem, że same jesteście panie matkami dzieci niepełnosprawnych. Nie tylko wytrzymujecie ten trudny los, ale jeszcze zarażacie innych swoją pozytywną energią. Życzę wam dalszego hartu ducha i sił do pracy, w której miasto na pewno będzie was wspierać.

To kosmiczne pomieszczenie to ciemnia do terapii wzroku.

W podziękowaniu za zaangażowanie w działania na rzecz osób niepełnosprawnych przewodnicząca zarządu PSOUU Joanna Cwojdzińska wręczyła prezydentowi Pawłowi Adamowiczowi stowarzyszeniowe odznaczenie Dignitas.

- Nowa siedziba to ukoronowanie działań wielu osób, które miałem okazję poznać, pracując przez jakiś czas w ośrodku przy ulicy Tysiąclecia. Nie byłem tam długo, ale nauczyłem się bardzo dużo - wspominał Piotr Kowalczuk, zastępca prezydenta Gdańska ds. polityki społecznej, który w swojej wypowiedzi nawiązał do niedawnej propozycji Ministerstwa Edukacji (ministerstwo myśli o wprowadzeniu odrębnych klas w szkołach dla dzieci niepełnosprawnych). Prezydent Kowalczuk zwrócił się z apelem do zarządu PSOUU: - Proszę państwa, żebyście jako środowisko dali ministerstwu bardzo silny sygnał, że na takie działanie zgody nie ma, szczególnie gdy tak ważne jest dla nas słowo „samodzielność”.

Od poniedziałku w specjalnej siłowni ośrodka zacznie się ruch.

 

Rozmowa z Joanną Cwojdzińską,
przewodniczącą Gdańskiego Koła Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób
z Upośledzeniem Umysłowym

Izabela Biała: - Stowarzyszenie to pierwsza w Polsce organizacja stworzona przez rodziców dzieci niepełnosprawnych intelektualnie. Jej początki sięgają lat 70. ubiegłego wieku…

Joanna Cwojdzińska: - I przez te 40 lat nie straciła swojego „rodzicielskiego” charakteru. Według naszego statutu dwie trzecie zarządu musi składać się z rodziców, a przewodniczącym może być tylko jedno z rodziców lub opiekun prawny podopiecznego.

Pani syn był pod opieką Ośrodka Wczesnej Interwencji i Wspomagania Rozwoju.

- Mój syn Kuba miał rok, kiedy w 1992 roku zaprzyjaźniona lekarka poleciła mi wizytę w malutkim ośrodku przy Tysiąclecia. Poszłam i to było niesamowite spotkanie. Przyjęli nas tu z radością. Na dzień dobry usłyszałam: „O Boże, jakie on ma piękne oczy!”. Zdziwiona, powiedziałam: „Ale on ma pełen rozszczep wargi” - bo dotąd wszyscy ludzie tylko na to zwracali uwagę. „To się zoperuje, ale oczy zostaną” - odpowiedzieli pracownicy ośrodka. I mieli rację, Kuba ma piękne czarne oczy. Mój syn ma tyle niepełnosprawności, że mógłby nimi obdzielić całą klasę. Kiedy się urodził, lekarze powiedzieli, że mam się nie martwić, bo takie dzieci umierają w pierwszym roku życia…

A w ośrodku?

- Specjaliści opracowali dla nas indywidualny program terapeutyczny, poznałam innych rodziców. Poczułam się bezpiecznie i jestem za to wdzięczna do dziś. Robiliśmy razem festyny, wyjeżdżaliśmy na turnusy rehabilitacyjne, chodziliśmy po górach z wózkami - z 13 wózkami dziecięcymi zdobyliśmy schronisko na Wierchomli, turyści nam zdjęcia robili! Tę siłę i entuzjazm braliśmy od ludzi, którzy tworzyli ten ośrodek. Było nas wtedy mało, nawiązały się przyjaźnie i więzi trwające do dziś. Obecnie, kiedy mamy 1300 dzieci pod opieką, trudno mówić o budowaniu środowiska rodziców, ale wyłuskujemy do współpracy najbardziej zaangażowanych z tego grona. A Kuba ma dziś 25 lat i właśnie kończy szkołę.

Co się zmieni w życiu ośrodka w nowym miejscu?

- Praca merytoryczna się nie zmieni, mamy po prostu większy wachlarz możliwości. Zespół pracowników ośrodka to doskonali fachowcy, którzy ciągle się kształcą w Polsce i za granicą. Miejsce, w którym będziemy teraz działać, jest bardziej przyjazne, również dla rodziców. Zawsze mówię, że niepełnosprawność najlepiej prezentuje się w ładnych wnętrzach. Nie chcemy „wsadzać” choroby i niepełnosprawności w odrapane ściany i odpadające dachówki, bo to jest klęska. Jeśli się ją „umieści” w pięknych wnętrzach, zaczyna błyszczeć, przestaje być brzydka. I to m.in. było celem naszego projektu.

Czy dzięki uzyskaniu większej przestrzeni do działania ośrodek będzie mógł przyjmować więcej pacjentów? Ile czasu czeka się teraz na wizytę?

- Naprawdę chce pani wiedzieć? Najbliższe terminy są na... październik, ale daty często są weryfikowane. Część osób, które czekają tylko na konsultację, idzie w międzyczasie na prywatną wizytę i odwołują spotkanie z nami, więc w praktyce kolejka jest nieco krótsza. Liczba pacjentów, których obejmiemy opieką, zależy wyłącznie od kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia. Jeśli dostaniemy więcej pieniędzy, to zatrudnimy więcej ludzi - przestrzeń do pracy jest. Możemy działać od rana do wieczora.

A jakie są plany na przyszłość? O czym marzy matka 25-letniego niepełnosprawnego intelektualnie syna?

- Żeby ten bardzo dobry system wsparcia dzieci i młodzieży do 24. roku życia przeciągnąć do starości. Mamy niepełnosprawnych seniorów, 60-, 70-latków, na których obecność polski system opieki nie jest przygotowany. Zabiegamy o to, by osoby takie jak Kuba mogły pracować i kształcić się w zawodach, w których znajdą pracę. Dziś dla osób niepełnosprawnych intelektualnie, które kończą etap kształcenia zawodowego, nie ma pracy. Przez 10 lat prowadzenia Biura Integracji Zawodowej Osób Niepełnosprawnych przy naszym stowarzyszeniu nie udało się zatrudnić ani jednego podopiecznego w wyuczonym zawodzie! Poza tym marzę o tym, żeby nasze dorosłe dzieci nie mieszkały w stuosobowych domach pomocy społecznej, kiedy my, rodzice, będziemy już na tyle starzy, że będzie nam trudno się nimi opiekować, ale w małych, kilkuosobowych zespołach mieszkaniowych. Jest na to szansa - kilka dni temu odebraliśmy od miasta klucze do w pełni wyposażonego mieszkania, które dostaliśmy w bezpłatne użytkowanie na trzy lata. Kilkoro naszych podopiecznych będzie tam mieszkać samodzielnie, a my będziemy im tylko udzielać wsparcia.

TV

Mniej bruku - więcej drzew!