Jest piątek, więc jak to w piątek, na obiad jest ryba. A dokładniej kotlet rybny. Do tego ziemniaki i surówka. Zupa fasolowa. Na deser banany.
Dzieci jedzą z apetytem, choć, jak to z dziećmi bywa, wolałyby pewnie ryż z jabłkami czy makaron z truskawkami. Na słodko. Wtedy zawsze biorą dokładkę.
Agnieszka Tomasik, dyrektorka Zespołu Szkół Numer 8 przy ul. Meissnera 9 na Zaspie, nalewa im zupę. Pierwszy talerz dla Radzia z drugiej klasy gimnazjum, który jeździ na wózku. Potem dla Jasia z 6B z podstawówki. Dalej Rysiu, też z 6B, i też na wózku. Chłopak najchętniej przy obiedzie rozmawiałby z kolegami nie o szkole, ale o Robercie Lewandowskim. Uwielbia piłkę nożną. Nic dziwnego, że zeszyt, który trzyma na kolanach, zdobi podobizna polskiego napastnika.
Wcześniej dzieci jadały obiady na korytarzu szkolnym, przy ustawionych tam biurkach. Problem w tym, że szkolna stołówka jest na pierwszym piętrze i dzieci na wózkach nie mogą się tam dostać. Co prawda są w szkole dwie windy, ale żadna z nich nie funkcjonuje w skrzydle, w którym mieści się stołówka, świetlica i biblioteka szkolna.
Tomasik, który jest dyrektorką zespołu szkół (podstawówka, gimnazjum i liceum) od września tego roku, postanowiła, że dzieci nie będą dłużej jeść na korytarzu.
- Uważam po prostu, że obiadu nie powinno się jeść na korytarzu i nie przy biurku, tylko przy stole, jak wszyscy - mówi Tomasik. - Chodzi o jakość życia. Dzieci niepełnosprawne powinny żyć tak samo jak pełnosprawne, w miarę możliwości.
Razem po galerii
Pytam dzieci, czy w gabinecie pani dyrektor jest lepiej niż na korytarzu.
Radek: - Tu jest lepsza atmosfera.
Jasiu: - Jest ciszej.
Daniela: - No i można parę rzeczy z panią dyrektor przy okazji załatwić.
Daniela, która chodzi do pierwszej klasy gimnazjum, lubi śpiewać i grać na gitarze. Najbardziej piosenki religijne oraz przeboje Sylwii Grzeszczak. Daniela załatwiła u Tomasik, że do szkoły podwozi ją teraz szkolny busik, a kiedyś jeździła tramwajami i autobusami z przesiadką.
Tomasik - podając dzieciom talerze z drugim daniem - mówi, że to dla niej ulubiona część dnia. Pokazuje swoje biurko, zawalone papierami: - Łatwo się zamknąć w gabinecie, wyłączyć z życia szkoły, zająć biurokracją. A ja tak nie chcę! Spotkanie z tymi dziećmi to dla mnie po prostu radocha!
Dyrektorka mówi, że integracja w jej szkole zdaje egzamin. Najlepszy przykład: niedawne otwarcie nowej galerii handlowej we Wrzeszczu: - Dzieciaki, pełnosprawne i niepełnosprawne, z naszej szkoły, same się tam umówiły, razem chodziły po sklepach, jak to nastolatki. To nie była nasza inicjatywa. O to właśnie chodzi w integracji.
Jasiek programista
Tomasik uważa, że rodzice nie powinni się bać, że ich zdrowe dzieci trafią do klas integracyjnych. - Niektóre mamy boją się, że w takich klasach jest niższy poziom nauczania. Nieprawda! Tam jest dodatkowy nauczyciel wspomagający, więc wszystkim dzieciom poświęca się jeszcze więcej uwagi niż zwykle.
Dyrektorka podaje przykład Jasia, 12-latka z 6B, który niedawno dostał nagrodę na międzyszkolnym konkursie programowania. - Napisałem program do gry, w której zbiera się litery - mówi dumnie Jasiek. Komputery to jego pasja.
Dzieci kończą obiad. Tylko Jacek jest maruderem. Podziwiam go: chłopak ma plecak równie ciężki jak inni uczniowie, a chodzi używając balkonika. To niezły wyczyn, udźwignąć tyle książek na plecach w jego sytuacji. Ale Jacek jest twardy gość.
Czasem najprostsze gesty są najbardziej znaczące. Niby nic, szkolny obiad, a ile tu się dzieje i ile emocji.
Tomasik zawiesiła na ścianie w swoim gabinecie rysunek młodego ptaka, który boi się latać. - A co, jak spadnę? - pyta ptak. - A co, jak polecisz? - pyta niewidzialny głos. I taki, zdaniem Tomasik, która jest szefową projektu Kreatywnej Pedagogiki, powinien być dobry nauczyciel: inspirujący, żeby dzieci nie bały się same latać.
Niepełnosprawni z ósemki jadą w sobotę na dwudniową wycieczkę do Warszawy, na Wielką Galę Integracji. Dla niektórych dzieci i ich rodziców to pierwszy wspólny wyjazd poza Gdańsk! Wiadomo, czasem nie ma na to pieniędzy, czasem nie ma z kim zostawić pozostałego rodzeństwa, trudno też znaleźć odpowiedni środek transportu. Tym razem się uda: dzieciaki już nie mogą się doczekać.
Szkoły nie stać, póki co, na zainstalowanie dodatkowej windy, dzięki której dzieci z niepełonosprawnością ruchową mogłyby jeść obiady w szkolnej stołówce z pozostałymi. Ale Tomasik planuje przenieść na parter przynajmniej bibliotekę, do której niepełnosprawni też nie mają teraz dostępu. - Zamiast PRL-owskiej będzie nowoczesna, amfiladowa, jak Sopoteka czy ta z CH Manhattan - mówi Tomasik.
Zintegrowane marzenia
Dzieci już skończyły jeść, był dzwonek, poszły na lekcje. Tylko Rysiu z 6B zapomniał w gabinecie dyrektorki swojego zeszytu z Lewym. Największe marzenie Rysia: dostać piłkę z podpisem idola.
Te dziewczynki i ci chłopcy mają takie same marzenia i takich samych idoli - Lewandowski, piosenkarka Sylwia Grzeszczak - jak dzieci pełnosprawne. Marzenia mają w pełni zintegrowane z resztą. Tylko droga do ich realizacji jest czasem trudniejsza.
Gdyby ktoś chciał pomóc ZSO nr 8, np. w budowie dodatkowej windy dla dzieci niepełnosprawnych, może pisać do pani dyrektor Agnieszki Tomasik na adres: agnieszkatomasikzso8@autograf.pl
Miasto Gdańsk również monitoruje problem. Wiceprezydent Gdańska Piotr Kowalczuk był na jednym z takich obiadów w ZSO nr 8. Płacił za jedzenie sam. Mówi, że miasto też szuka rozwiązania tej kwestii. Jego zdaniem wiele się już w szkole przy Meissnera zmieniło.