Na dużym stole czekały już talerze z upieczonymi piernikami i tace z wykrojonym ciastem na pierogi i przygotowanym wcześniej farszem z kapustą i grzybami - tak, by po przybyciu gościa można było zabrać się od razu za lepienie.
- To jest placówka, ale mocno pracujemy nad tym, by stworzyć z niej prawdziwy, rodzinny dom - zapewnia Piotr Wróblewski, dyrektor Domów dla Dzieci GFIS. - Mieszka w nim obecnie 14 dzieci, a opiekują się nimi zawodowi wychowawcy pracujący w systemie zmiennym. Co ważne, tutaj nie ma żadnej obsługi: wszyscy wszystko robią razem, czyli gotowanie, sprzątanie i inne domowe czynności. Dziecko, które do nas trafia, niezależnie od tego w jakim jest wieku, rozpoczyna proces usamodzielnienia. Ono musi się przygotować do tego, że kiedyś będzie musiało samotnie kroczyć przez życie, będzie musiało umieć gotować, sprzątać, a także podjąć pracę i być systematyczne. Starsze dzieci staramy się uczyć pracy, szacunku do tego, że praca jest ważna. I to się udaje.
"Dom pod Irysami" to jeden z sześciu kameralnych Domów dla Dzieci, które prowadzi na terenie Trójmiasta Gdańska Fundacja Inicjatyw Społecznych. W Gdańsku znajdują się cztery z nich. Mieszka tu, tak jak w pozostałych ośrodkach, 14 podopiecznych pozbawionych opieki rodzicielskiej.
- Wychowawcy, pracownicy naszej fundacji, zmieniają się co 12 godzin - tłumaczy Wróblewski. - Jest ich w sumie sześcioro. To oni dbają o to, by ten Dom był domem. Każdy z nich ma pod opieką troje dzieci, nad którymi roztacza “rodzicielską” pieczę. Pilnujemy jednak bardzo tego, by dzieci mówiły do nas na pan, pani. Nie ma tutaj "cioci" czy "wujków", nie przekłamujemy sytuacji. Współpracujemy z rodzicami naszych podopiecznych. Staramy się, by miały jak najwięcej kontaktu z rodziną biologiczną.
Do ośrodków trafiają dzieci w sytuacji krytycznej, gdy zagrożone jest ich życie bądź zdrowie. Zgodnie z obecnie obowiązująca ustawą, muszą mieć powyżej 10 lat.
- Zdarza się, że są i młodsze, m.in. w przypadkach, gdy trafia do nas całe rodzeństwo - przyznaje Wróblewski. - Zazwyczaj są to jednak dzieci, które mają co najmniej 10 lat, a mogą u nas przebywać do 25. roku życia. Warunkiem jest jednak kontynuowanie przez nie nauki. Rzadko, niestety, zdarza się, by te dzieciaki wracały do swoich biologicznych rodzin. Niektórzy nasi podopieczni są z nami już nawet siedem lat
Dla dzieci, spotkanie z prezydentem Gdańska okazało się onieśmielającą sytuacją i choć każde z nich przywitało się z gościem osobiście, już nie każde zdobyło się na rozmowę. Gdy prezydent, w imieniu gdańszczan, wręczył dzieciom prezenty - w końcu święta Bożego Narodzenia za pasem - wszyscy zasiedli do stołu i zabrali się za dekorowanie pierników. Niektórzy zdecydowali się też na nieco trudniejsze - lepienie pierogów. Później przyszedł czas na strojenie choinki. Tak jak w zwyczajnym, rodzinnym domu.
- Takie spotkanie pokazuje nam wartość rodziny, bo wartość często odczuwamy dopiero poprzez jej brak - mówił prezydent Gdańska, Paweł Adamowicz, dla którego była to już kolejna wizyta w tym miejscu. - Wszystkie dzieci, na całym świecie, powinny żyć w swoich naturalnych, biologicznych rodzinach, a tu mamy zaprzeczenie tego. Wszyscy staramy się jednak, by namiastka rodziny, o którą dbamy w tych Domach, rozwijała w nich wrażliwość, ich talenty, a także samodzielność.
Gdańska Fundacja Innowacji Społecznych dba bowiem też o kompetencje społeczno-zawodowe swoich podopiecznych, zatrudniając ich w utworzonych i prowadzonych przez fundację trzech firmach społecznych: Kawiarni Kuźnia, Hotelu So Stay oraz Barze Centrala. Fundacja wypracowała i wdraża też program mieszkalnictwa wspomaganego, oparty na zasadach najmu społecznego. Jest operatorem 12 mieszkań wspomaganych, które są elementem Gdańskiego Programu Mieszkalnictwa Wspomaganego samorządu Gdańska.