• Start
  • Wiadomości
  • Debata w ECS: Demokracja w Polsce to przeszłość? Będziemy krajem narodowo-katolickim?

Debata w ECS: Demokracja w Polsce to przeszłość? Będziemy krajem narodowo-katolickim?

Debata z udziałem polskich dziennikarzy i publicystów w ECS na początek Gdańskiego Tygodnia Demokracji zabrzmiała złowieszczo i apokaliptycznie. Narodowo-katolicka prawica wydaje się nie mieć w Polsce alternatywy, bo Jarosław Kaczyński rozumie nas, Polaków, jak nikt inny.
13.09.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

 

Dramatyczny spadek jakości demokracji na Węgrzech, według wskaźnika Freedom House. Czy Polska pójdzie drogą Orbana? Najlepiej w naszej części Europy ma się demokracja w Estonii, Słowenii i na Łotwie.

 

Czasem, słuchając polskich komentatorów politycznych, można odnieść wrażenie, że polska polityka wydała tylko jednego geniusza. Jarosława Kaczyńskiego.

Ani Lech Wałęsa, ani Jacek Kuroń, ani Tadeusz Mazowiecki, ani Bronisław Geremek, ani Donald Tusk, nie rozumieli tak doskonale Polaków, jak prezes Prawa i Sprawiedliwości.

O doskonałym zmyśle politycznym Kaczyńskiego mówili paneliści podczas poniedziałkowej debaty "Zagrożona demokracja? Zagrożona Europa?" w Europejskim Centrum Solidarności, otwierającej Gdański Tydzień Demokracji. Adam Szostkiewicz, publicysta Polityki, mówił, że to właśnie Kaczyński, jak nikt inny, rozumie, że tak naprawdę, w głębi duszy, Polska nie jest krajem ani liberalnym, ani socjaldemokratycznym, ani też nawet chrześcijańsko-demokratycznym (chadeckim). Polska była, jest i będzie krajem narodowo-katolickim.

Szostkiewicz: - W Polsce nigdy się nie zakorzeniły dwie idee: idea liberalna, jaka współtworzyła świat zachodni w XIX wieku. I druga idea: chrześcijańska demokracja, która wierzy, że jeśli ktoś żyje w ramach prawa, to dajcie mu żyć, choć jest inny niż my. W Polsce, jak słusznie diagnozował Kaczyński, te dwie idee się nie zakorzeniły. Polska dusza jest w znacznym stopniu ukształtowana przez narodowy katolicyzm. Jedyne, co Polak rozumie, to jest idea narodowo-katolicka. Kto tego nie rozumie, przegrywa w Polsce wybory.

Kaczyński, jak widać, to rozumie, dlatego rządzi i pewnie jeszcze porządzi. Co najmniej dwie, trzy kadencje, jak diagnozowali paneliści. Chyba, że jak Victor Orban na Węgrzech, zmieni ordynację wyborczą. Wtedy już raczej nie przegra wyborów...

W takiej Polsce, jak przewidywali publicyści, nie może być więc mowy o wyborze spośród wielu idei, nie może być debaty liberałów, socjalistów, konserwatystów, bo lud tego nie rozumie. Co więc jest możliwe? Jedynie wspólna próba powstrzymania narodowców, próba odcięcia ich "kordonem bezpieczeństwa". Z jednej strony myśl narodowo-katolicka, z drugiej - “ciepła woda w kranie”, bo niezrozumiałymi ideami liberalnymi z narodowcami wygrać się nie da.

Sławomir Sierakowski z Krytyki Politycznej: - Być może jedyną stawką w polskiej polityce, jaka jest do ugrania, jest właśnie ten cały rozczarowujący minimalizm PO, nastawiony na to, żeby przynajmniej tego Kaczyńskiego nie dopuścić do władzy, żeby dać się temu państwu rozwijać przy okazji obrony przed Kaczyńskim.

Sierakowski tłumaczył polski fenomen, w którym demokracja liberalna, jego zdaniem, istniała do tej pory bez… liberałów: - Tak się składa, że aby mieć demokrację liberalną, trzeba mieć liberałów. Ustanowić zasady demokracji jest prosto, ale ustanowić liberalizm jest bardzo trudno. W krajach, w których jest słaba tradycja liberalna, jak w Polsce, po pewnym czasie zwycięża hipernacjonalizm. Wyobraźmy sobie społeczeństwo złożone z faszystów, rasistów, szowinistów.  Nawet, jeśli ustanowimy tam wolne wybory, myślicie, że to się skończy demokracją liberalną?! Długo to nie potrwa! A my mamy w Polsce słabą tradycję liberalną. My mamy tożsamość ukształtowaną w epoce rozbiorów i powstań. Żeby przetrwać, nasz naród musiał przyjąć tożsamość militarną, to znaczy opartą na etosie bohatera albo zdrajcy. Dlatego to dziś wraca w historiach Roja, żołnierzy wyklętych. My inaczej myśleć nie możemy, bo w takiej tradycji się wychowaliśmy. Tu nie ma miejsca na wartości pośrednie.

Jeżeli jednak mieliśmy przez osiem lat u władzy polskich liberałów z Platformy Obywatelskiej, którzy wygrywali wybory za wyborami, to oni też w końcu zawiedli. Jak tłumaczyła Dominika Wielowieyska z "Gazety Wyborczej": - Radosław Sikorski uważał, że afera podsłuchowa jest dęta i dlaczego ktoś się go czepia, że on zjadł kolację za państwowe i wypił wino za państwowe? Z punktu widzenia funkcjonowania państwa jest to drobiazg. Ale afera podsłuchowa przyczyniła się do porażki partii rządzącej. Przez sposób lekceważenia drobnych gestów, rzeczy niby nieistotnych, ale z punktu widzenia ludzi jednak ważnych: “kurczę, dlaczego zjadł za państwowe, przecież ma pensję i dlaczego za to nie przeprosił?” Chodzi o przestrzeganie pewnych standardów. A na to nakłada sie poczucie niepłacenia podatków przez ponadnarodowe korporacje; napływ uchodźców, z którymi państwa sobie nie radzą, bo nie można abstrahować od lęków ludzi. Rosną wtedy nastroje radykalne, więc rośnie znaczenie partii populistycznych, skrajnych. Ktoś musi wziąć to wszystko za pysk i zrobić porządek.

W Polsce robi to teraz PiS.
 

 

Debata w ECS otwierająca Gdański Tydzień Demokracji. Na zdjęciu Dominika Wielowieyska (Gazeta Wyborcza) i Sławomir Sierakowski (Krytyka Polityczna).

 

Miecugow: - Niemcy w 1932 roku też szanowali demokrację. Ale w 1939 już nie! 

Niestety, w kraju, w którym nie ma innej atrakcyjnej i bliskiej ludziom idei, poza narodowym katolicyzmem, nie można się spodziewać niczego optymistycznego. Pokazały to badania tzw. wskaźnika demokracji organizacji pozarządowej Freedom House, z których wynika, że na Węgrzech jest z roku na rok coraz mniej demokracji, a Polska jest na najlepszej drodze, żeby ten węgierski upadek na dno powtórzyć. Paneliści podkreślali, że Kaczyński jest wyraźnie zafascynowany Victorem Orbanem, ale także Putinem czy Erdoganem w Turcji, i zrobi wszystko, żeby demokrację liberalną w Polsce rozmontować. Takie wartości, jak trójpodział władzy, niezależność sądów i prokuratorów, niezależne media publiczne, poszanowanie konstytucji, to wszystko ulega w Polsce stopniowej erozji. Dodajmy do tego słabość demokracji zachodnich, jak Wielka Brytania, Francja, Niemcy czy USA, i robi się naprawdę niebezpiecznie, o czym przypominali mówcy.  

Dużo było w czasie debaty w ECS porównań obecnej sytuacji do sytuacji Europy w lat 30., przed wybuchem wojny. Grzegorz Miecugow z TVN24: - Wielcy przywódcy wyczuwają nastroje. Lider wyczuje, skąd wieje wiatr, czego ludzie chcą. Po pierwszej wojnie w Niemczech była tak ogromna frustracja i to tłum szukał kogoś, kto stanie na czele. I znalazł Hitlera. Mówimy, że dla Polaków wciąż ważna jest Unia Europejska. Ale w 1932 roku dla większości Niemców deklaratywnie ważne były demokratyczne Niemcy weimarskie. Oni sami jeszcze nie wiedzieli, że czekają na kogoś takiego, jak Hitler. Te wszystkie idee, które niszczą świat, są atrakcyjne. Ludzie na pierwszą wojnę światową jechali ze śpiewem na ustach, a przecież jechali na rzeź. Bo poczuli ideę. A w tym, żeby ocalić demokrację liberalną, ocalić Unię Europejską, nie ma atrakcyjnej idei, nie ma czegoś pociągającego. Zdajmy sobie wreszcie sprawę, że czasami dobro jest po prostu nudne!

Miecugow mówił, jak z roku na rok, przybywa w Polsce zwolenników skrajnej prawicy: - 10 lat temu, podczas Marszu Niepodległości 11 listopada, szło 70 pryszczatych młodzieńców i smutno powiewało flagami. A dziś idzie pięć tysięcy krótko ostrzyżonych panów, którzy bez żenady sobie przyszywają różne insygnia, za które w polskim prawie powinna być jakaś kara, ale nie ma tej kary! Jest w ludziach tęsknota za ideą, czego Donald Tusk nie wyczuł, bo mówił o ciepłej wodzie w kranie, a nam już wtedy narodowcy palili wóz transmisyjny. Po Europie hula tęsknota za ideą: a idea jest taka, żeby obciążyć winą za niepowodzenia innego, obcego; żeby powiedzieć “nasza rasa”!

Adam Szostkiewicz z Polityki namalował wręcz apokaliptyczną wizję przyszłości Europy i Polski: - Patrzę ponuro! Nawet w kolebkach demokracji anglosaskiej, liberalnej, w USA i Anglii, widać wyraźnie, że system polityczny się zużył, stąd Brexit i Donald Trump. Zużył się pewien model. Dziś prawica ma ludzkie dusze, ma emocje zwykłych ludzi. To sprzeciw przeciwko establishmentowi, przeciw elitom, przeciw politycznej poprawności. Ludzie są zniechęceni, rozczarowani, zmęczeni. Na naszych oczach pewien rozdział historii się zamyka. Wyczerpały się możliwości systemowe demokracji, w takim kształcie, jak ona istnieje teraz. Prawdopodobne jest, że Marine Le Pen może mieć szansę na wygraną we Francji, a ona zapowiada referendum w sprawie wyjścia Francji z Unii Europejskiej. Unia Europejska bez Francji nie istnieje! W Niemczech chadecja Angeli Merkel może przegrać z prawicową Alternatywą dla Niemiec (AfD). Jeśli najbliższa przyszłość Francji i Niemiec jest tak niepewna, to znaczy, że jest zagrożona przyszłość całej Europy, w tym też nasza! My jesteśmy drobnym graczem, wbrew megalomanii naszych polityków. Jeśli Unia się rozpadnie, zostajemy z powrotem w kompletnej izolacji, w najmniej bezpiecznym zakątku Europy, po sąsiedzku z Ukrainą, którą prędzej czy później Putin odzyska. Putin jawnie chce storpedować europejski projekt: urządza się zjazdy prawicowe w Wiedniu za pieniądze Putina; Marine Le Pen przyznaje, że bierze pieniądze od Putina! Mieć dobre humory w tej sytuacji, to gratuluję! Czy Polska jest teraz bardziej bezpieczna? Nie jest! Polityka obecnych władz utwierdza nas w sytuacji przegranego, bo zostajemy na marginesie Europy.
 

 

Publiczność w ECS studiuje mapę Wolności na świecie 2016, przygotowaną przez organizację Freedom House. Polska wciąż zielona. Czy zamieni się na pomarańczową (częściowo wolna), bądź fioletową (brak wolności)?

 

Sierakowski: - Nie ma wolności bez solidarności! 

Czy jest z tego jakieś wyjście dla Polski? Zwłaszcza teraz, gdy w Krynicy, w trakcie Forum Ekonomicznego, Victor Orban i Jarosław Kaczyński zapowiedzieli, że staną na czele polsko-węgierskiej “kontrrewolucji kulturowej”: zadeklarowali wspólne odejście od integracji europejskiej i demokracji liberalnej oraz powrót do idei osobnych państewek narodowo-religijnych. 

Aleksander Kaczorowski, publicysta m.in. "Gazety Wyborczej": - My, Polacy, albo weźmiemy udział w ocaleniu Unii Europejskiej, albo nie. Do tej pory od 12 lat jesteśmy w UE pasażerami na gapę. Cały ten zasrany region: Czesi, Słowacy, Węgrzy, Polacy, biorą tylko kasę! Oficjalna deklaracja premierów Polski i Węgier brzmi: będziemy wspólnie kraść konie z Europy Zachodniej, z europejskiej stajni. Kto nam na to pozwoli?! Idźcie kraść konie w Azji, na stepach, tam są konie! Zostaniemy na kopach wypieprzeni z Unii Europejskiej w ciągu pięciu lat. Zostaniemy wykluczeni z tych struktur, bo albo ta Unia się rozpieprzy, albo przetrwa zintegrowana na nowych zasadach. I jedni wezmą udział w tej integracji, a inni nie. Jeśli chodzi o Victora Orabana, to jest cwanym oportunistą, i pewnie Węgry zostaną w UE, a nawet w strefie euro. A Polska?! Banda złodziei chce nam ukraść to państwo, a my się możemy temu albo przyglądać i kwękać, albo coś zrobić!

Jednak, jak zauważył Sławomir Sierakowski z "Krytyki Politycznej", zjednoczenie się przeciw skrajnej prawicy będzie w Polsce trudne, bo żyjemy w zatomizowanym, zindywidualizowanym społeczeństwie, któremu po prostu brakuje solidarności: - Atomizacja i indywidualizacja społeczeństwa doprowadziła do tego, że ludzi coraz mniej łączy. Nie ma już społeczeństw, jak dawniej. Kiedyś, jak pojawiała się bieda, to pierwszym instynktem było zebranie się razem i próba naprawienia tego. Dziś każdy indywidualnie walczy o siebie w coraz bardziej pogarszającej się sytuacji. Zachowujemy się jak cząstki elementarne. W tak zatomizowanych społeczeństwach trudno sobie wyobrazić liberalizm, bo rozpada się więź społeczna. Wolność nie jest równoważona solidarnością międzyludzką. A sama wolność jednostki, bez solidarności, nie wystarczy!

Wielowieyska zauważyła, że demokracja, w starciu z dyktaturą jednego wodza, czy prezesa, jest z natury słaba: - Demokracja siłą rzeczy, ma wmontowaną w siebie słabość. To dyktatura jest siłą. W demokracji musisz się liczyć z błędami ludzi, musisz się liczyć z błędami sędziów w sprawie Amber Gold, i zastanawiać się, jak te błędy potem naprawiać. Demokracja sama może się zabić, jeśli nie będziemy uważni, bo demokracja dopuszcza do głosu takich ludzi, jak ONR.

Na koniec był jednak powiew optymizmu. Z publiczności podniosła się anonimowa działaczka Komitetu Obrony Demokracji i zadeklarowała: - Mówcie, że nie ma w Polsce tradycji liberalizmu, nie ma tradycji lewicowych. Że będzie wojna. Nic tylko się powiesić! Ale my chcemy i będziemy działać! 

Adam Szostkiewicz: - Na razie nie widzę odpowiedzi na język Kaczyńskiego, który nie chce demokracji, tylko "demokracji sterowanej". Ale to my, obywatele, decydujemy, przez nasze działanie, albo zaniechanie. Wielość indywidualnych decyzji składa się na masę krytyczną. My mamy wpływ na bieg historii. Przyszłość zależy od nas. Ale musimy też studiować przeszłość i rozumieć, jak w demokratycznych Niemczech zakorzenił się w latach 30. hitleryzm. 



TV

Mniej bruku - więcej drzew!