Co było kamieniem milowym w pomocy uchodźcom z Ukrainy?
Zastępczyni prezydent Gdańska ds. rozwoju społecznego i równego traktowania Monika Chabior zwróciła uwagę, że miasto dobrze poradziło sobie z ostatnim napływem uchodźców z Ukrainy dzięki decyzjom podjętym przed kilku laty.
- Na pewno w Gdańsku absolutnym kamieniem milowym był rok 2016 i przygotowanie polityki lokalnej, jaką jest model integracji imigrantów i imigrantek. Odpowiedzieliśmy sobie wtedy na wiele pytań, ustaliliśmy, co jest dla nas ważne. I teraz, kiedy nastąpił kryzys myśmy już nie musieli się nad tym zastanawiać, to już było uzgodnione. Jeden przykład to choćby to, w jaki sposób chcemy integrować dzieci w szkołach. Czyli w mniejszym stopniu tworząc klasy przygotowawcze, a raczej dążąc do integracji w klasach zwyczajnych - mówiła Monika Chabior.
Gdańsk nawiązał kontakty międzynarodowe
Monika Chabior podkreśliła, że konsekwencją stworzenia polityki dotyczącej migracji było nawiązanie przez władze Gdańska kontaktów międzynarodowych w kwestii pomocy uchodźcom.
- Polska nie włączyła się w wtedy w system relokacji uchodźców, co jest do dzisiaj dla nas wstydem i kłopotem politycznym. Bo teraz dokładnie taka solidarność międzynarodowa by nam się przydała w większym stopniu. I tak uważam, że nie jest nam to pamiętane, jak mogło by być pamiętane - oceniła.
Przypomniała również, że po aneksji Krymu przez Rosję w 2014 roku w Gdańsku pojawiła się pierwsza fala uchodźców z Ukrainy. - Teraz pracują z nami w Radzie Imigrantów i Imigrantek. Oni również pomogli nam przygotować się do reakcji na obecny kryzys - dodała.
Nie ma spójnej polityki imigracyjnej dla Polski
- Polska nie ma cały czas spójnej polityki imigracyjnej. Jak spojrzymy na osoby, które przybywały w ostatnich okresach, to rząd bardzo różnie podchodził pod kątem prawnym do tych osób. Mamy osoby, które przybyły po protestach wyborczych w Białorusi, których część jest na statusie uchodźczym, a część na wizie humanitarnej. Kiedy doszło do konfliktu ukraińskiego mamy specustawę. I wreszcie mamy osoby na granicy białoruskiej, które zostały sprowadzone przez Łukaszenkę po to, żeby robić chaos w Unii Europejskiej i Polsce. I od tych osób nie przyjmujemy nawet dokumentów. Brak tej polityki sprzyja taktycznemu podejściu politycznemu typu: “teraz chcemy być praktyczni”, “chcemy mieć kartę przetargową w Unii Europejskiej”, “teraz chcemy zastraszyć nasz elektorat” - mówiła zastępczyni prezydenta Gdańska.
Przygotowania do odbudowy Ukrainy
Podkreśliła jednocześnie, że już teraz należy się przygotowywać do procesu odbudowy Ukrainy po zniszczeniach wojennych.
- Perspektywa odbudowy to nie jest perspektywa na kiedyś. Cała Europa już myśli o tym, jak odbudowywać Ukrainę, o roli w tym krajów i przedsiębiorstw. Mamy dobry przykład i to promujemy w Polsce - Gdańskich Wód, które pomogły odbudować system wodociągowy w Borodziance i w kilku innych miejscowościach, zniszczony przez wojska rosyjskie. Patrzymy, co możemy jeszcze zrobić i wiemy, co jest możliwe. Nasza rekomendacja jest taka, żeby poprzez korporacje samorządowe miasta się łączyły i wykorzystywały swoje zasoby - wyjaśniła Monika Chabior.
Co powinno być jednym z najpilniejszych wyzwań dla opozycji?
Prowadzący debatę prof. Cezary Obracht-Prondzyński z Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego przywołał spostrzeżenie jednego z polskich socjologów o tym, że 10 lat temu liczba obcokrajowców w Polsce sięgała ok. 0,5 - 0,7 procent, a dziś ten wskaźnik waha się między 7 a 9 proc. - Sytuacja, w której w tak szybkim tempie nastąpiłaby tak gwałtowna zmiana, nigdzie indziej nie było - dodał naukowiec UG.
- Ze strony aktualnych władz, to nie spodziewam się przemyślanej polityki imigracyjnej. Bardzo oczekiwałbym jednak, że program polityki imigracyjnej zostanie przedstawiony przez demokratyczną opozycję. To jej podstawowe zadanie. Jedno z najważniejszych i najpilniejszych. Chciałbym zobaczyć wypracowany konsensualnie projekt takiej polityki imigracyjnej. Myślę, że bardzo wielu Polaków chciałoby się z czymś takim zapoznać, że demokratyczna opozycja ma takie rozwiązania jeśli chodzi np. o edukację, służbę zdrowia, rynek pracy, mieszkalnictwo, procesy integracyjne - stwierdził prof. Cezary Obracht-Prondzyński.
Miał być wyjazd tylko na 2-3 tygodnie
Udział w debacie wzięła też Julia Kharytoniuk, nauczycielka języków ukraińskiego i polskiego. Obecnie pracuje w IX Liceum Ogólnokształcącym w Gdańsku jako asystentka wychowawczyni klasy, do której chodzi młodzież z Ukrainy.
- To była trudna decyzja. Mieszkałam sobie spokojnie w Lubieszowie, w obwodzie wołyńskim, ale bardzo blisko Białorusi, 18 kilometrów od granicy. Uczyłam tam języka polskiego. Kiedy wszystko to się zaczęło podjęłam decyzję, żeby wyjechać. Od początku myślałam, że to będzie trwało 2-3 tygodnie i wrócę. Wszystkie kobiety, które tu przyjechały myślały o bezpieczeństwie swoich dzieci. I od razu postanowiłam, że pójdę do szkoły lub jakiegoś ośrodka, żeby pomagać - opowiadała Julia Kharytoniuk.
- Bardzo dziękuję narodowi polskiemu za wsparcie, bo wszędzie je odczuwam - oświadczyła nauczycielka.
Wolontariusze nie mają już sił
Swoimi refleksjami z ostatnich tygodni pomocy uchodźcom z Ukrainy podzieliła się też Mirosława Hanasko, nauczycielka języka ukraińskiego i kultury ukraińskiej w Szkole Podstawowej nr 5 w Bytowie. W tym niespełna 20-tysięcznym pomorskim mieście żyje społeczność ukraińska przesiedlona tu po II wojnie światowej w ramach akcji “Wisła”.
- Ta pomoc, taka intuicyjna, którą dawaliśmy do tej pory ona naprawdę się już skończyła. Ona nie ma prawa bytu. Wolontariusze są już zmęczeni. My musimy czuć się teraz zaopiekowani przez instytucje, że ktoś to poprowadzi i ogarnie. A my dalej u podstaw będziemy pracować. Bo to nie jest tak, że my się wycofujemy, ale są rzeczy, których już po prostu nie przeskoczymy i nie zorganizujemy, albo do których nie mamy nawet uprawnień. Jeśli zaś chodzi o integrację to teraz jest czas, żebyśmy zaczęli słuchać tej drugiej strony - uważa Mirosława Hanasko.
Debatę w ECS zorganizował Klub Myśli Obywatelskiej im. Tadeusza Mazowieckiego.
ZOBACZ WIĘCEJ ZDJĘĆ Z DEBATY