- Zastanawiam się, czy możemy mówić o tym, że w „Solidarności” były jakieś frakcje. „Solidarność” była bardzo pojemną organizacją, pod jej skrzydłami działali ludzie o bardzo różnych poglądach. Przychodzi mi na myśl tylko MKR, kierowany przez Jarosława Sienkiewicza, który jesienią '80 miał ambicje współzawodniczyć z Lechem Wałęsą - mówił gość niedzielnej debaty, dr Tomasz Kozłowski, pracownik Biura Badań Historycznych Instytutu Pamięci Narodowej i Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk. - To co wyróżniało tę wspomnianą strukturę to to, że Jarosław Sienkiewicz postulował daleko idący kompromis z władzami. Był politykiem, który miał wizję, że związek powinien zostać wkomponowany w system.
Prof. Wojciech Polak, historyk, pracownik Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, dyrektor Centrum Badań Historii „Solidarności” i oporu społecznego w PRL, podkreślił, że podział był wyraźniejszy w późniejszych latach.
- „Solidarność” to było pospolite ruszenie Polaków o różnych poglądach. Siłą rzeczy znajdowali się tam ludzie, którzy byli odlegli od zasadniczych poglądów „Solidarności”. Pojawienie się od '84 roku pluralizmu w podziemiu było takim rozczłonkowaniem tego ruchu. Ale wszystkie organizacje, które powstawały, adorowały „Solidarność”. To zawsze był punkt styku.
- To były takie kanapowe organizacje, żadna z tych partii nie była w stanie zorganizować skutecznej akcji - dodał senator Jan Rulewski, działacz opozycji demokratycznej w PRL, jeden z liderów „Solidarności”, internowany w stanie wojennym. - To za strukturą „Solidarności” szły masowość, instrumenty wymuszania zmian - strajk, i olbrzymia infrastruktura techniczna, którą dysponował związek, a która pozwalała kształtować demokrację.
Podkreślił, że przywództwo Gdańska było oczywiste, i że to w tym mieście stworzono „ewangelię porozumienia”.
Obejrzyj całą debatę: