• Start
  • Wiadomości
  • Czarny protest pod siedzibą Solidarności. 500 kobiet - wśród nich Henryka Krzywonos-Strycharska

Czarny protest pod siedzibą Solidarności. 500 kobiet - wśród nich Henryka Krzywonos-Strycharska

Kolejny poniedziałek w Polsce upłynął pod znakiem czarnego protestu. Tym razem w Gdańsku kobiety manifestowały pod siedzibą Solidarności - to reakcja na doniesienie do prokuratury w sprawie „bezprawnego wykorzystania znaku Solidarności” przez uczestniczki poprzedniego protestu. Przyszło ok. 500 osób.
24.10.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

W poniedziałek 24 października pod siedzibą Solidarności przemawiała m.in. Henryka Krzywonos-Strycharska.

- Dalej walczymy o prawa kobiet. Mimo, że projekt Ordo Iuris został odrzucony, jest ryzyko, że zmiany w prawie aborcyjnym zostaną wprowadzone. Walczymy, żeby do tego nie dopuścić. Ale walczymy także o lepszą opiekę okołoporodową dla kobiet, lepszy dostęp do antykoncepcji i żeby kobiety w Polsce czuły się po prostu bezpiecznie - mówi Agata Kułak, współorganizatorka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet w Gdańsku, z grupy Dziewuchy Dziewuchom.

W poniedziałek 24 października o godzinie 16, zebrało się około 500 osób (według danych policji - 400), głównie kobiet, by pokojową walkę o swoje prawa prowadzić pod hasłem „Solidarność NASZĄ bronią”. Przemówienia wygłosiły m.in. Henryka Krzywonos-Strycharska, Paulina Ślusarczyk z Partii Razem i pisarka Sylwia Kubryńska. W tłumie powiewały transparenty „Moje ciało, mój wybór”, „Mamy dość”, „Twoja wiara, moja decyzja”, nie zabrakło także tego słynnego, budzącego największe kontrowersje: nawiązującego do logo Solidarności. To on nie spodobał się działaczom NSZZ Solidarność podczas protestu 3 października, którzy złożyli doniesienie w tej sprawie do Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa, ale NSZZ Solidarność może się jeszcze od tej decyzji odwołać, co już zapowiedziała. I tego właśnie m.in. boją się protestujące kobiety.

W pokojowym proteście udział wzięły głównie kobiety, ale byli też mężczyźni.

- Tak, jak w stanie wojennym komuna używała prokuratury, by zdławić Solidarność walczącą o prawa człowieka, tak teraz Solidarność używa prokuratury, by zastraszyć kobiety walczące o należne im prawa. Czy słowo solidarność jest już tylko znakiem towarowym? Czy nic więcej już nie znaczy? Nie pozwolimy, aby symbol walki o wolność stał się narzędziem używanym do niszczenia osób, które miały odwagę stanąć naprzeciwko nadchodzącej tyranii! Nie pozwolimy, aby miasto, w którym rodziła się wolność stało się miejscem, w którym ta wolność umrze! Nie pozwolimy, żeby politycy używali naszych narodowych symboli do walki z narodem! Wzywamy Związek Zawodowy Solidarność do wycofania się z walki przeciwko protestującym! - apelowały uczestniczki czarnego protestu w Gdańsku.

Barwy wojenne... jednak zamiary pokojowe. Jedna z uczestniczek czarnego protestu w Gdańsku.

Związkowcy jednak pokazują, że nie zamierzają ustąpić. Jeszcze w przeddzień poniedziałkowego protestu na budynku siedziby Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” przy ulicy Wały Piastowskie 24 zawisł ogromny baner, na którym znalazła się uchwała ws. ochrony nazwy i znaku graficznego „Solidarność”, jednogłośnie podjęta i podpisana w 1989 r. Głosi ona: „Krajowa Komisja Wykonawcza NSZZ „Solidarność” oświadcza, iż nazwa i znak graficzny „Solidarność” stanowią dobro osobiste Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność”, będącego osobą prawną (ustawa o związkach zawodowych). A zatem zarówno nazwa Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność”, jak i znak graficzny „Solidarność” korzystają z ochrony prawnej przewidzianej przez obecne przepisy prawne. Oznacza to, że jakiekolwiek posługiwanie się tą nazwą czy znakiem graficznym przez inne osoby prawne bez zgody władz NSZZ „Solidarność” spowoduje wszczęcie odpowiednich działań prawnych dla ochrony dóbr Związku.”

- Wydaje nam się, że to jest trochę próba zastraszenia nas, przypomnienia nam, że ktoś cały czas ocenia nasze poczynania i chce nam przeszkodzić w tym, co robimy. Ale kobiety w Polsce są już na tyle mocno wkurzone i zdeterminowane, że taki baner nas na pewno nie wystraszy - komentuje Agata Kułak.

TV

Grand Prix Jarmarku Bożonarodzeniowego 2024 przyznane