• Start
  • Wiadomości
  • Czarna wołga i inne. Prawie 400 klasycznych aut zajechało pod Stadion Energa Gdańsk

Czarna wołga i inne. Prawie 400 klasycznych aut zajechało pod Stadion Energa Gdańsk

Po prostu skrzyknęli się przez Internet i w niedzielę, 30 października, zebrali się w Gdańsku, na wielkim stadionowym parkingu. Blisko 400 dobrze zadbanych, często wyremontowanych, aut sprzed 1990 r. Przyjechały nie tylko z Trójmiasta, ale z całego Pomorza. Ilu jest takich pasjonatów motoryzacji w naszym regionie? Kilkuset, może nawet tysiąc.
31.10.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Paweł Wirkus i jego wołga GAZ-21 z 1957 r.

Często kupują zdewastowane auto - albo nawet dwa, czy nawet trzy, podobne egzemplarze - i robią z tego motoryzacyjne cacko. Tak było w przypadku gdańszczanina Pawła Wirkusa, który nabył dwie wysłużone radzieckie wołgi GAZ-21 z 1957 r. Z jednej i drugiej wybrał, co było najlepsze, dzięki czemu powstało jedno piękne auto. Czarna wołga, to samochód legendarny, którym w czasach peerelu straszono dzieci. Takie samochody w tamtych czasach miały rzekomo jeździć po Polsce i - nie wiadomo w jakim celu - porywać małych chłopców i dziewczynki.

- Dziewczynę, która została pańską żoną, porwał pan właśnie do takiej wołgi?

- Nie, ją porwałem do moskwicza - śmieje się pan Paweł.
 

Czarna wołga w całej krasie

Ile kosztowało doprowadzenie tego auta do tak pięknego stanu? Paweł Wirkus mówi, że przy kwocie 40 tys. zł przestał liczyć koszty. Czasu spędzonego na remoncie wołgi nie liczył od początku. Trzy lata zajęło mu znalezienie w Internecie nieuszkodzonego “jelonka” - firmowego znaku marki, który teraz dumnie pobłyskuje chromem na masce samochodu.

Ile taka lśniąca wołga jest dzisiaj warta? Paweł Wirkus uważa, że co najmniej 50 tys. zł. Za takie pieniądze można by kupić używany samochód naprawdę dobrej klasy - ale taki na nikim nie zrobi wrażenia.

- Taką wołgą to nie trzeba by było mnie porywać, sama chętnie bym wsiadła - stwierdziła młoda atrakcyjna pani, która pod rękę ze swoim mężem oglądała auto pana Pawła. Właściciel samochodu uśmiechnął się promiennie.
 

Tego jelonka Wirkus szukał przez trzy lata - teraz znak wołgi dumnie lśni świeżym chromem

Każdy mógł na parkingu pod stadionem znaleźć dla siebie coś wyjątkowo interesującego. Właściciele aut musieli zapłacić po 5 zł za miejsce postojowe firmie obsługującej obiekt. Zwiedzający mieli wstęp za darmo. Można było podziwiać m.in. amerykańskie krążowniki szos, sportowe corvette’y, piękne “skrzydlate” mercedesy, polskie warszawy czy “maluchy”. Organizatorzy imprezy zwracali rozmówcom uwagę na ciężarówkę marki star, która jeździ obecnie w barwach Milicji Obywatelskiej - i w takim charakterze rzeczywiście służyła pod koniec lat 80., w szkole milicyjnej w Słupsku.
 

Marcin Kłosiński z Somonina k. Kartuz i Jakub Kwiatkowski z Gdyni - przebrani za milicjantów z humorem kierowali ruchem aut pod stadionem. Marcin przyjechał fiatem 125 p, wymalowanym i wyposażonym tak, by wyglądał na auto Milicji Obywatelskiej

Spotkanie miłośników motoryzacji pod Stadion Energa Gdańsk zorganizowało trzech kolegów z nieformalnego stowarzyszenia Trójmiasto.klasycznie: Piotr Spieglanin (Gdańsk), Jędrzej Kochanowski i Maciej Wojnarowicz (obaj z Gdyni).
 

Piękny amerykański krążownik szos - Lincoln Continental. Obok stoi drugi egzemplarz, w nieco gorszym stanie

- Spotykamy się na takich imprezach dwa razy do roku - mówi Wojnarowicz. - Wiosną, na otwarcie sezonu, przyjeżdża dużo więcej aut. Wtedy też zebraliśmy się pod gdańskim stadionem. Tak naprawdę samochody są w różnym stanie. Widać te wychuchane, kolekcjonerskie, i mniej zadbane, ale klasyczne. Mamy jednak wrażenie, że z roku na rok poziom się podnosi. Ktoś, kto przyjechał nieco zdezelowanym klasycznym samochodem, zaczyna przy nim majstrować, żeby następnym razem wyglądało to lepiej. I o to w sumie chodzi.
 

Coś z historii rodzimej motoryzacji: polska wersja radzieckiej pabiedy, czyli warszawa



TV

Grand Prix Jarmarku Bożonarodzeniowego 2024 przyznane