Mistrz świata Igor Tracz apeluje: Musimy pomagać Ukrainie!
- Miłość jest potrzebna nam wszystkim na co dzień. Nie ma takiego piosenkarza czy piosenkarki, którzy by nie śpiewali o miłości. Miłość w piosence to jest standard – przyznaje Wojciech Korzeniewski w walentynkowej rozmowie z Agnieszką Michajłow w programie „Jestem z Gdańska”.
Jak wylansować przebój? To proste
Znany animator kultury, wydawca i producent, prezes fundacji Sopockie Korzenie, menedżer gwiazd estrady – obecnie zespołu Kombi Sławomira Łosowskiego, zgadza się z tezą, że „lubimy tylko piosenki które znamy”. Jego zdaniem może mieć to zarówno pozytywne, jak i negatywne skutki.
- Najgorszą piosenkę można wylansować na wielki przebój tylko dlatego, że jest puszczona 10-20 razy dziennie – ostrzega Wojciech Korzeniewski. Jednocześnie dodaje, że to dobry sposób, by poznać nowych artystów: - Jak słyszę w samochodzie jakąś piosenkę po tyle razy, w pewnym momencie zaczynam ją odróżniać od innych. Z Natalią Szroeder, która ma fantastyczny głos, nie miałem nigdy kontaktu, aż kiedyś jej piosenka „Lustra” mnie właśnie tak uderzyła – słyszałem ją 10 razy dziennie, a potem ją zobaczyłem już na własne oczy, jak wykonuje to w Opolu.
Osobowość i charyzma najważniejsze
Menedżer, podkreśla, że jest na bieżąco ze współczesną muzyką, choć współpracuje w większości z artystami z poprzedniej epoki – a więc z zespołami i muzykami, którzy zaczynali w latach 70. czy 80.
- Tych artystów mam zawsze w sercu. Ale słucham wszystkiego. Jest bardzo dużo ciekawych ludzi, którzy pojawiają się i znikają. Czasami są to artyści jednego przeboju, a czasami to tacy wielcy ludzie, jak Podsiadło, Sanah czy wielu innych, którzy stają się wielkimi gwiazdami i zapełniają w tej chwili stadiony. Czasami można z człowieka nieznanego zrobić gwiazdę jednym kliknięciem, nie potrzeba inwestowania milionów złotych, żeby ktoś się stał sławny - są artyści, którzy sami się wylansowali wypuszczając piosenkę i „klikając enter”. Na to wchodzą na to miliony ludzi i artysta staje się w sekundę sławny. A są artyści, którzy wymagają od początku do końca pomocy, bo nie mają swojej osobowości albo charyzmy. Podstawą show-biznesu jest osobowość i charyzma – zdradza Wojciech Korzeniewski.
Za przykład podaje Dodę i Darię Zawiałow, a wśród gwiazd zagranicznych – świętej pamięci króla popu.
- Jak sobie obejrzymy historię wielkich gwiazd muzyki rockowej, Michaela Jacksona czy kogokolwiek z wielkich, którzy odeszli, widać, że ci ludzie rządzili światem. Oni decydowali o tym, co się dzieje na scenie. Przykładem może być niedawny film o Elvisie - widać tak naprawdę, że jedna osoba dyryguje reżyserem, scenografem, gitarzystą, pianistą, członkiem baletu czy ekipy. Wszyscy wpatrzeni są w tę jedną twarz. I ten wielki artysta mrugnięciem oka decyduje, co się na scenie dzieje.
Od sportu do muzyki
Co ciekawe, zanim życie Wojciecha Korzeniewskiego zaczęło się kręcić wokół muzyki, zajmował się promocją sportu. Wszystko zmieniło się, kiedy w latach 70. poznał ludzi współpracujących z Bałtycką Agencji Artystyczną w Sopocie (BART). W tym samym okresie powstało Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, którego Korzeniewski był współtwórcą.
- Tam między innymi poznałem Zbyszka Canowieckiego, został dyrektorem etatowym Towarzystwa, a ja, mieszkający tuż obok, wciągnąłem się w pierwsze organizowane imprezy, byłem komisarzem pierwszych wystaw, zaprzyjaźniłem się ze światem artystów, malarzy, rzeźbiarzy. Jako młody człowiek wtedy byłem bywalcem Spatifu w Sopocie, a poprzez Spatif poznawało się wszystkich artystów z całego kraju, to było kultowe miejsce – wspomina menedżer.
Gość Agnieszki Michajłow zaznaczył, że jego kariera wiele zawdzięcza Andrzejowi Cybulskiemu. Ówczesny dyrektor BART-u zatrudnił Korzeniewskiego jako szefa reklamy i promocji.
Byłem jednoosobowym pionem reklamy, promocji, marketingu - wtedy jeszcze słowo marketing czy manager nie funkcjonowało - i chcąc nie chcąc, z automatu musiałem zająć się promocją wielkich gwiazd, które BART miał pod sobą, z Marylą Rodowicz, Andrzejem Rosiewiczem, Kombi czy Skaldami na czele. Największe gwiazdy polskiego rocka przewijały się przez BART, a my robiliśmy im koncerty i całe trasy – zdradza Wojciech Korzeniewski.
Zobacz cały program „Jestem z Gdańska”:
Ostatnie wolne miejsca na VIII Charytatywny Koncert Gwiazd Przemek Dzieciom