Ojciec pani Marii Wieloch Stanisław został zamordowany w Ponarach 18 lutego 1943 r. miesiąc przed jej narodzinami. Wcześniej przez pół roku przebywał w więzieniu. Ta zbrodnia zaważyła na całym jej życiu, dlatego tak angażuje się w działalność Stowarzyszenia Rodziny Ponarskiej, która dba o pamięć o ofiarach tej masowej zbrodni. Pani Maria, która jest prezesem Rodziny Ponarskiej, uważa, że wciąż o tej tragedii mówi się niewiele, nie jest ona obecna w zbiorowej świadomości tak silnie jak Zbrodnia Katyńska.
Ponary w czasie wojny były niewielką miejscowością letniskową pod Wilnem, leżącą przy trasie na Grodno. W tamtejszym lesie Niemcy i litewscy nacjonaliści zamordowali w latach 1941-1944 około 100 tysięcy osób, obywateli II Rzeczpospolitej. Wykonawcami egzekucji byli przede wszystkim członkowie litewskiej formacji kolaboracyjnej Ypatingasis būrys. Zdecydowaną większość ofiar – ok. 70 tysięcy - stanowili polscy Żydzi. Prócz nich prawie 20 tys. Polaków (m.in. profesorowie Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie) życie stracili tam także przedstawiciele innych narodowości - m.in. Rosjanie, Białorusini i Romowie. Symbolem tamtej zbrodni jest też więzienie na Łukiszakch.
Pani Maria Wieloch uważa, że historia zbrodni nie była nagłaśniana z powodów dyplomatycznych i międzynarodowych, chodziło o relacje Polski z Litwą.
- Ponary na światło dzienne wyciągnęła pani Helena Pasierbska. Ona razem z grupą młodzieży i swoimi nauczycielami siedziała na Łukiszkach kilka miesięcy i powiedziała sobie, że jak wyjdzie żywa to upamiętni Zbrodnię Ponarską. Przyjechała do Gdańska, wychowała dzieci i zajęła się tym w 1993 roku. Wtedy wyszła jej pierwsza książka - mówi pani Maria Wieloch. - Parę lat temu 8 maja w Dzień Zwycięstwa litewska prezydent pani Dalia Grybauskaitė składała wieniec w Ponarach. Tak, że ta pamięć powoli, powoli ożywa.
Każdego roku w maju mieszkańcy Gdańska czczą pamięć zamordowanych w Ponarach. W centrum Cmentarza Łostowickiego, 100 metrów od Pomnika Golgoty Wschodu stoi Pomnik Ponarski. Odsłonięto go 10 maja 2018 roku. W jego cokół wmurowano akt erekcyjny i urnę z ziemią z Ponar.
W tym roku z powodu pandemii uroczystości były skromniejsze niż zazwyczaj, ograniczona też była liczba jej uczestników. Najliczniej przybyli przedstawiciele Stowarzyszenia Rodzina Ponarska. Władze Gdańska reprezentował Piotr Grzelak, zastępca prezydenta Gdańska ds. zrównoważonego rozwoju, była też Hanna Śliwa – Wielesiuk, prezes Stowarzyszenia Rodzina Katyńska oraz przedstawiciele wojska w tym dowódca Garnizonu Gdańsk płk Piotr Piątkowski. Modlitwę w intencji ofiar poprowadził franciszkanin o. Marek Kiedrowicz.
Oczytano też fragment niezwykłych zapisków, których autorem jest dziennikarz, oficer i działacz ruchu oporu Kazimierz Sakowicz. Mieszkał w Ponarach i na małych kartach prowadził potajemnie kronikę zbrodni. Zapisywał rzeczy, których był świadkiem lub, o których mówili ludzie. Zakopywał to wszystko w butelkach w swoim ogrodzie. Zmarł w czasie wojny w niewyjaśnionych okolicznościach, ale udało się odnaleźć prawie wszystkie zapiski (bez ostatniego roku) i wydać na ich podstawie książkę „Dziennik 1941 – 1943”.
- Postawmy sobie pytanie: czym jest pamięć o ofiarach tej zbrodni? Powiemy: ta pamięć im się należy. Jest ona naszym obowiązkiem. Choćby dlatego, że za wierność wartościom zapłacili cenę najwyższą z możliwych, cenę życia - mówił podczas swojego wystąpienia zastępca prezydenta Gdańska Piotr Grzelak. - Ale ta pamięć musi mieć także inny wymiar, zwrócony wprost ku przyszłości. Pozwalający dostrzec analogiczne zagrożenia współcześnie. Uwrażliwiający nas na pojawiające się przejawy autorytaryzmu, nietolerancji, ksenofobii, nienawiści do innych, do „obcych”.
Uroczystość zakończyło złożenie kwiatów pod Pomnikiem Ponarskim.