Stok narciarski w Gdańsku powinien być obiektem całorocznym, "pod chmurką", wykonanym na naturalnym wzgórzu, ale posiadającym sztuczną nawierzchnię. Ta jest niezbędna ze względu na panujące w naszym regionie warunki klimatyczne. Dedykowany byłby amatorom, w tym młodzieży i dzieciom.
Specjaliści z GARG zarekomendowali dla niego dwie lokalizacje: przy planowanym Centrum Czasu Wolnego w Brętowie, u zbiegu ulic Słowackiego i Potokowej oraz, także planowanym, Narodowym Centrum Sportów Motorowych w rejonie ul. Starogardzkiej, w dzielnicy Orunia-Św. Wojciech-Lipce.
W przypadku NCSM maksymalna wysokość nad poziomem morza wynosi 62 metry, długość stoku wyniosłaby 430 metrów, a jego nachylenie to 3,72 stopnie. Z kolei przy CCW maksymalna wysokość n.p.m. to 104 metry, długość stoku wyniosłaby 150 metrów, a jego nachylenie to 10,58 stopnia.
"Pod lupę" wzięto też trzy inne lokalizacje: przy ul. Michałowskiego na terenie VII Dworu, Górę Szubieniczną przy ul. Sobieskiego we Wrzeszczu oraz Jar Wilanowska, przy ul. Havla. Te jednak ostatecznie odrzucono: w dwóch przypadkach z powodu bliskości zabudowy, a w jednym – braku możliwości inwestycji, m.in. budowy parkingu.
Co brano pod uwagę szukając lokalizacji dla stoku narciarskiego?
Sprawdzano przede wszystkim grunty, których właścicielem jest gmina Gdańsk, z odpowiednim nachyleniem terenu, o parametrach umożliwiających budowę stoku o minimalnej długości 150 metrów. Sprawdzano także dostęp do wody bądź możliwość budowy zbiornika wodnego (to niezbędny wymóg w kwestii sztucznego naśnieżania), odległość od otoczenia oraz atrakcyjną dostępność komunikacyjną.
Analizy wykazały, że na terenie naszego miasta nie ma takiego miejsca, które spełniałoby niezbędne uwarunkowania dla budowy całorocznego stoku. Konieczne byłoby wykonanie prac ziemnych bądź budowa zbiornika wodnego – w zależności od lokalizacji.
Szacunkowy koszt takiej inwestycji waha się pomiędzy 25 a 37 mln złotych. Te kwoty nie uwzględniają m.in. potencjalnej budowy sztucznego zbiornika wodnego, uzbrojenia terenu czy budowy drogi dojazdowej.
Co ważne, zdaniem specjalistów z GARG, z punktu widzenia funkcjonalności i finansowania, stok narciarski powinien być częścią większego kompleksu sportowo-rekracyjnego, a jego budowa mogłaby być realizowana we współpracy z partnerem prywatnym.
- Zadanie dotyczące stoku narciarskiego jest na etapie bardzo wczesnego rozpoznania. Obecnie dysponujemy dokumentem konsultacyjnym opracowanym przez GARG – zaznacza Marcin Dawidowski, dyrektor Wydziału Programów Rozwojowych w gdańskim magistracie. - Następnym krokiem, który chcielibyśmy podjąć, także na etapie wczesnego programowania, byłoby opracowanie studium wykonalności, które analizowałoby już tylko te dwie rekomendowane lokalizacje, pod kątem konkretnych, niezbędnych kryteriów. To nie będzie jeszcze dokumentacja projektowa. To ważne, bo niewykluczone, że inwestycja realizowana będzie w partnerstwie z partnerem prywatnym, a w takim przypadku nie do końca wiadomo, jaki będzie zakres, etapy, co będzie wchodziło w ten projekt. Z analiz widać, że nie może to być opracowanie, które bazować będzie wyłącznie na zimie i jednej funkcji, czyli zjeżdżaniu na nartach.
Jeśli miasto znajdzie źródło zewnętrznego finansowania tego projektu, uzyska niezbędne pozwolenia, po czym przygotowana zostanie dokumentacja projektowa, a następnie dojdzie do realizacji inwestycji, to niewykluczone, że pierwsi narciarze zjechaliby z gdańskiego stoku za 6, 7 lat.
Radnych z Komisji Sportu "przekonała" głównie lokalizacja przy ul. Starogardzkiej.
- W projekcie Narodowego Centrum Sportów jest przewidziany nie tylko stok narciarski, ale też tory dla narciarstwa biegowego. Tam są duże możliwości rozwoju. Na Oruni byłby dobry dojazd i brak problemu z parkowaniem – ocenia Mirosław Zdanowicz, radny PO, przewodniczący Komisji Sportu.
Radny PiS Łukasz Hamadyk, przypomina, że to on wspólnie z radnym Zdanowiczem, przygotowali w swoim czasie interpelację w sprawie powstania stoku narciarskiego w Gdańsku.
- Pomysł na powstanie takiego obiektu narodził się po tym, kiedy zobaczyłem stare zdjęcia dzielnicy Piecki-Migowo, na których widoczne były właśnie takie narciarskie tory. Pomyślałem, że skoro takie obiekty świetnie działają na Kaszubach, to dlaczego gdańszczanie nie mogliby jeździć na nartach w swoim mieście, zamiast wyjeżdżać poza jego granice, i tutaj zostawiać swoje pieniądze – nie ukrywa radny Hamadyk. - Myślę, że będzie to duża atrakcja, także turystyczna, zwłaszcza, że będzie to obiekt całoroczny. Lokalizacja na Oruni też jest świetna. Dzięki tej inwestycji dzielnica zyskałaby pozytywnego "powera".
Czy znajdą się chętni, którzy będą korzystać z takiej oferty?
Według danych GUS, umiejętność jazdy na nartach i snowboardzie deklaruje 16 proc. społeczeństwa. Obserwowana jest jednak tendencja wzrostowa wśród dzieci i młodzieży, i to prawdopodobnie one będą stanowić w przyszłości grupę docelową dla stoku, który powstałby w naszym mieście. Specjaliści z GARG, którzy przygotowali wspomnianą analizę, podkreślali, że trudno dziś mówić o konkretnych liczbach potencjalnych użytkowników – dla takich danych trzeba przeprowadzić szczegółowe analizy popytowe.
Obecnie, chcąc pozjeżdżać na nartach w Trójmieście, mieszkańcy i turyści mogą skorzystać jedynie z oferty Sopotu. W całym województwie pomorskim funkcjonuje siedem sezonowych stoków. Mają one od 260 do 600 metrów długości.
Na terenie naszego kraju działają aktualnie trzy całoroczne stoki narciarskie: w Warszawie, Bytomiu i Poznaniu, o długości od 150 do 450 metrów. W przypadku stolicy obiekt zarządzany jest przez miasto i dotowany każdego roku kwotą 1 mln złotych. W pozostałych miastach stokami zarządzają prywatne firmy. Oferta wszystkich trzech stoków zmienia się wraz z sezonem (zimowym bądź letnim).