Radni Prawa i Sprawiedliwości Przemysław Majewski i Andrzej Skiba zorganizowali konferencję prasową pod hasłem
“Dlaczego Gdańska władza strzyże mieszkańców na 150 tys. zł?”.
Co się nie podoba radnym PiS?
Ich zdaniem, sposób, w jaki Gdański Zarząd Dróg i Zieleni wybrał firmę do realizacji zadania pn. “Pielęgnacja zieleni na terenie parku Opływ Motławy poprzez wsiedlenie i wypas owiec” budzi wiele wątpliwości.
- W postępowaniu GZDiZ mamy kompletnie niezrozumiały pośpiech, który może wskazywać na to, że nie mieliśmy do czynienia z transparentną i przejrzystą procedurą zamówienia publicznego, a być może doszło do prawdziwych zaniedbań i nieprawidłowości - ocenił Przemysław Majewski.
Zdaniem Andrzeja Skiby, postępowanie GZDiZ powinno trwać co najmniej 7 dni, aby firmy zainteresowane udziałem w przedsięwzięciu miały czas na złożenie oferty.
Riposta rzecznika prasowego prezydent Gdańska
Na zarzuty radnych PiS odpowiedział rzecznik prasowy prezydent Gdańska Daniel Stenzel wraz z dwiema mieszkankami Olszynki.
- To owczy pęd panów radnych do sławy, którzy na owcach chcą zaistnieć. Ale argument, którym się posługują to strzelanie kulą w płot - ocenił Daniel Stenzel.
Wyjaśnił też, jak w postępowaniu GZDiZ doszło do wyboru oferty spółki Kamiś z Przywidza, która zaoferowała wykonanie zadania za ponad 147 tys. zł brutto.
- Zgodnie z ustawą o zamówieniach publicznych możemy poniżej 130 tys. zł netto wybrać oferenta z wolnej ręki. I nie musimy nawet publikować ogłoszenia. Ale po to właśnie, żeby nie było takich pytań, jak dziś ze strony radnych, to został powieszony komunikat na stronie internetowej GZDiZ w piątek i wisiał do środy. Wpłynęła oferta z Podhala na ponad 290 tys. zł. I została wybrana tańsza oferta - dodał rzecznik prasowy prezydent Gdańska.
Będzie kontrola w GZDiZ
Jednocześnie, aby rozwiać wszelkie wątpliwości prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz zleciła kontrolę w GZDiZ.
- To jest kontrola biura audytu i kontroli Urzędu Miejskiego. Po zakończeniu kontroli będziemy mieli pewność, że wszystko zostało przeprowadzone zgodnie ze sztuką - zaznaczył Daniel Stenzel.
Podczas konferencji prasowej głos zabrała też Jadwiga Kubik, przewodnicząca zarządu dzielnica Olszynka, która skrytykowała postawę radnych PiS.
Mieszkańcy są za, niepotrzebna afera
- W niczym te owce nie przeszkadzają, a panom radnym z PiS radzę zainteresować się naprawdę naszymi problemami. Bo dzielnica Olszynka ma problemy. Nie odpowiadają na nasze telefony, na nasze maile. Uważam, że niepotrzebnie robiona jest z tego afera. Mieszkańcy, a mamy też kontakty z Dolnym Miastem, są zadowoleni. Oczywiście są i tacy, którym to przeszkadza, ale większość jest za. Wszystko jest w porządku i oby tak dalej było. Nie ma się co nad tym rozwodzić, bo jest to niewątpliwie ogromna atrakcja. Czy wasze dzieci widziały owce, kozę, kaczkę czy gęsi? Więc robimy to też dla mieszkańców miasta - oświadczyła.
Naturalna kosiarka. Owce zaopiekowały się zielonym terenem nad Opływem Motławy
Przypomniała, że wypas owiec na Olszynce to typowo oddolna inicjatywa mieszkańców tej dzielnicy.
- Część osób kombinowała, jak uatrakcyjnić nasz teren, co zrobić, żeby z tym koszeniem nie było takiego problemu. Ludzie w Gdańsku nie mają pojęcia, gdzie jest Olszynka, co się u nas dzieje. Od początku, jak te owce przyjechały, masa ludzi tu była. Jeżdżę po świecie i widziałam owce stadami tuż za rogatkami miasta, a nawet w centrach miast. I nikomu to nie przeszkadza i też kosztuje, przecież tam nie jest to robione za darmo - powiedziała Jadwiga Kubik.
Wejście z kosiarką to nieporozumienie
Podczas konferencji prasowej rzecznika prezydent Gdańska wyjaśniono też incydent dotyczący wejścia w środę 10 sierpnia na ogrodzony teren pastwiska mężczyzn z kosiarką.
- Doszło do dużego nieporozumienia. Wcześniej panowie od kosiarki zadzwonili do GZDiZ i zapytali czy mogą sobie zrobić zdjęcia z owcami. Warto wiedzieć, że każdy może sobie tutaj przyjść pod płot i takie zdjęcia wykonać. W tym przypadku natomiast została wykorzystana dobra wola społecznych ochroniarzy owiec i panowie zostali wpuszczeni do środka, co nie powinno mieć miejsca. Po to, żeby zrobić sobie sesję zdjęciową z automatyczną kosiarką, którą się steruje pilotem - mówił Daniel Stenzel.
Jak podkreślił jednak, “owce nie są głupie”, bo na nagraniu z kamer widać, jak zwierzęta uciekły przed mężczyznami.
Ubolewanie z powodu tego, co się stało na terenie pastwiska, wyraziła też mieszkanka Olszynki Karina Rembiewska.
- Przykro mi, że to się wczoraj wydarzyło. Natomiast faktycznie było to nieporozumienie. Panowie weszli na teren, ale maszyna była wyłączona - nie kosiła i nie hałasowała. Ja to nadzorowałam w sposób taki, jaki umiałam - dodała.
Kosiarka z “kożuszkiem” w parku Opływ Motławy
Pilotażowy program wypasu owiec wrzosówek w parku Opływ Motławy potrwa do końca października.
Owca wrzosówka to staropolska rasa wywodząca się od północnych owiec krótko ogoniastych. W latach 50. XX wieku pogłowie stanowiło 3 procent krajowej populacji, czyli ok. 120 tys. sztuk. Obecnie, jest to w przybliżeniu 7 tysięcy. Owca wrzosówka jest bardzo odporna na trudne warunki atmosferyczne.