• Start
  • Wiadomości
  • “Balkon” w Teatrze Wybrzeże. Językiem groteski i bez złudzeń o naturze rewolucji

“Balkon” w Teatrze Wybrzeże. Językiem groteski i bez złudzeń o naturze rewolucji

Opowieść o ludzkich słabościach, gnuśnych elitach i zbuntowanych masach, które przejmują władzę nie, by rozwiązywać problemy, tylko korzystać z przywilejów - nie jest w interpretacji Jana Klaty prostą publicystyką. To rozbuchana inscenizacyjnie, dopracowana w szczegółach i zanurzona w grotesce, choć niewesoła, refleksja nad naturą politycznej zmiany. Rzecz również o roli kobiet w - przed i po - rewolucyjnym, ale wciąż patriarchalnym świecie.
08.06.2021
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Rewolucja pożera własne dzieci, romantyczni idealiści giną, reszta nie chce zmian tylko władzy, by korzystać z jej przywilejów - Genet i Klata nie przynoszą nam łatwych pocieszeń
Rewolucja pożera własne dzieci, romantyczni idealiści giną, reszta nie chce zmian tylko władzy, by korzystać z jej przywilejów - Genet i Klata nie przynoszą nam łatwych pocieszeń
fot. Jerzy Pinkas/gdansk.pl

 



Na pierwszą premierę po kolejnym otwarciu, Teatr Wybrzeże wybrał sztukę francuskiego dramaturga, XX-wiecznego powieściopisarza i poety Jeana Geneta pt. “Balkon”. Spektakl na sopockiej Scenie Kameralnej wyreżyserował wielokrotnie nagradzany, znany z wyrazistego, niepokornego języka teatralnego Jan Klata. 

Rozczarują się ci, którzy spodziewają się aktualnych wątków społeczno-politycznych w spektaklu. To oczywiście jest opowieść o kraju, w którym masy stanęły u bram, zdobyły pałac mordując dotychczasową władzę, by ostatecznie zastąpić ją nieudolnymi naśladowcami, ale taki schemat nie jest na świecie rzadkością, a tekst Geneta oferuje znacznie więcej. Jest wyrafinowany, zarówno językowo, jak i formalnie.

 

 Balkon Jeana Geneta w reż. Jana Klaty. Premiera odbyła się 4 czerwca 2021 roku na Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże
"Balkon" Jeana Geneta w reż. Jana Klaty. Premiera odbyła się 4 czerwca 2021 roku na Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże
fot. Jerzy Pinkas/gdansk.pl



Buntownik z wyboru

Tekst “Balkonu” nie jest konceptem sytego intelektualisty, a raczej zapisem osobistego doświadczenia, bo zmarły w latach 80. XX-wieku twórca, nie tylko pisał wiersze i dramaty, ale sam był typem nieprzystosowanego buntownika. 

Wielokrotnie trafiał za kratki - skazywano go za dezercję, włóczęgostwo, podróże bez ważnego biletu, drobne kradzieże (głównie alkoholu i książek). W latach 60. brał udział w paryskich protestach studenckich ‘68 roku, nie wahał się przekraczać nielegalnie granice, by wesprzeć Ruch Czarnych Panter w USA czy uchodźców palestyńskich w Jordanii. 

Awanturnicze życie miało odbicie w jego twórczości. Pisząc, stawał po stronie poniżanych i wykluczonych - służących, pokojówek, wszelkiej maści mniejszości i wyrzutków społecznych, ale może również, albo głównie, po własnej? Cenił wolność, łamał konwenanse i prawo, krytykował  społeczeństwo mieszczańskie.

W twórczości Genet również uciekał od banału. Nie uznawał dosłowności, unikał psychologizowania, używał języka absurdu. Taki jest również ”Balkon” i ten aspekt podkreśla inscenizacyjna wizja reżysera, który nie unika prowokacji. 

 

Marzenia o dominacji

Akcja trzygodzinnego spektaklu w głównej mierze toczy się za drzwiami domu publicznego. To miejsce, gdzie zamożni mieszczanie realizują swe perwersyjne wizje. Seks i pieniądze rządzą tym światem (czy tylko tym?), co podkreśla scenografia Mirka Kaczmarka - w otoczonym różową lateksową kotarą salonie, oprócz kanapy w stylu ludwikowskim i wielu luster, stoją nadnaturalnych rozmiarów repliki waginy i penisa. 

Reżyser przeprowadza nas przez kolejne pokoje, w których mając zasobny portfel można wcielać się w role: Biskupa, Generała czy Sędzi. Za odpowiednią opłatą księgowemu z Kasy chorych ukazuje się nawet niepokalana dziewica. 

Widownia też ma rolę - podglądacza. Bo oto Biskup (Krzysztof Matuszewski) napawa się swą boskością, kręcą go cudze grzechy i bezkarnie molestuje nieletnią. Podczas sadomasochistycznego seansu spełnienie Sędzi (Katarzyna Figura) zależy od uległości przestępczyni i wierności kata, zaś Generał (Robert Ninkiewicz) przeżywa rozkosz odgrywając scenę śmierci podczas krwawej bitwy. 

Przyglądamy się, jak działa ten system wzajemnej zależności: kat nie istnieje bez ofiary, funkcja bez rekwizytów: hostia, toga, generalskie spodnie, ordery. Władzę i płynącą z niej rozkosz podtrzymuje ceremoniał. Fakt, że satysfakcja z pełnionej funkcji znika bez tych zależności stwarza szansę zmianę - jeśli uciemiężony odmówi udziału w grze, jego bunt unieważni system.

Pojawia się nawet iskierka nadziei - za murami różowego domu iluzji słychać strzały - rozpoczęła się rewolucja. Ale w Domu Złudzeń potrzeba odgrywania ról jest tak silna, że gości nie zniechęca do wizyt nawet szalejąca rewolta.

Wszystkie trzy części przynoszą mocne aktorskie kreacje, ale Magdalena Boć i Robert Ninkiewicz w wątku Generała stworzyli szczególnie błyskotliwą relację. Wystarczy drobna nieostrożność ze strony prostytutki, znużonej odgrywaniem po raz kolejny tej samej roli - rączej klaczy, by zabawa w mgnieniu oka przerodziła się z groteski w grozę. Jej życie zależy od kaprysu klienta. Czujemy to.

 

Próba medialna do spektaklu Balkon. Na zdjęciu: Janek Napieralski (Artur) oraz Katarzyna Figura (Sędzia)
Próba medialna do spektaklu Balkon. Na zdjęciu: Janek Napieralski (Artur) oraz Katarzyna Figura (Sędzia)
fot. Jerzy Pinkas / www.gdansk.pl

 

Kobiety rewolucji i strażniczki patriarchatu

Pozornie poświęcony polityce spektakl przynosi ważne kobiece wątki. Upodlone pracownice burdelu to wciąż wrażliwe, sentymentalne, czasem kiczowate, ale wciąż pełne nadziei na miłość, kobiety. Carmen (Katarzyna Dałek) marzy o spotkaniu z córeczką, Chantal (Magdalena Gorzelańczyk) opuszcza dom dla ukochanego rewolucjonisty Rogera (Piotr Biedroń). Ich losy będą jednak tragiczne. 

Domem Złudzeń zarządza Irma (świetna rola Doroty Androsz). Ona nie chce jednak zmiany, ma najwięcej do stracenia. To złożona postać, jest świetną aktorką i sprytną manipulatorką. Przechodzi płynnie, w zależności od potrzeb - od słabej zagubionej kobietki do bezwzględnej bizneswoman. Inteligentna i przewidująca, trudno jej nie lubić, ale by przetrwać w męskim świecie przejmuje męskie cechy. Widać to szczególnie w scenie, w której jej pomocnik i kochanek Artur tańczy, a ona przygląda mu się siedząc na sofie w niedbałej, pełnej dominacji pozie. Ale i ona na końcu nie oprze się próżności. Gdy stary porządek runie, przyjmie rolę Królowej dublerki. 

 

Po rewolucji tak jak przed

Realizacja Klaty to wielowymiarowy spektakl, który czytać można na wielu poziomach. Składa się z serii precyzyjnie przemyślanych, dopracowanych w szczegółach scen, zabawnych i porządkujących choreograficznych wątków, z równorzędną rolą, w jakiej reżyser obsadził muzykę. To również cała lista znakomitych ról: Doroty Androsz (Irma), Magdaleny Boć (Elyane), Roberta Ninkiewicza (Generał), Piotra Biedronia (Roger), Magdaleny Gorzelańczyk (Chantal), Jana Napieralskiego (Artur), przezabawnych epizodów (świetnie się uzupełniający trzej rewolucjoniści: Marcin Miodek, Jakub Nosiadek i Piotr Witkowski).

Nie znajdziemy w nim jednak łatwego pocieszenia. Rewolucja nie przyniesie ulgi wykluczanym i poniżanym. Rzeczywistość jest miejscem cierpienia kobiet. Mogą zarządzać tylko światem pragnień, ale nie bez męskiego wsparcia (Irma uwodzi Komendanta Policji, by chronił ją i biznes), ale w nowym świecie kobiet znów używa się jako rekwizytu - wprawdzie szefowa burdelu zostanie Królową, ale to marionetkowa postać. Będzie miała znacznie mniej wolności niż jako burdel mama. Jej zadaniem będzie teraz haftowanie chusteczki.

W spektaklu nie zajdziemy też łatwych skojarzeń, bezpośrednie odniesienie do współczesnych problemów pojawia się może raz - to książka o homofobii w Polsce w dłoniach jednego z aktorów, ale wyjąwszy ten fragment, spektakl jest głęboko zanurzoną w grotesce analizą istoty konfliktu i ludzkiej natury. Kładzie nacisk na uniwersalne prawdy: rewolucja pożera własne dzieci, romantyczni idealiści giną, reszta nie chce zmian tylko władzy, by korzystać z jej przywilejów, los słabych (w tym kobiet) nikogo nie obchodzi. W ostatecznym rozrachunku znów rządzą jakieś elity, zwycięża przemoc i męski punkt widzenia, który w spektaklu symbolizuje urastający w finale do gigantycznych rozmiarów, fallus. Nowy ład wchłonie buntowników, którzy będą mu oddawać boską cześć. Śmieszne i smutne. 


TV

Otwarcie Biblioteki na Stogach. Zobacz wnętrza