Trójka Ukraińców, która szuka szczęścia na gdańskiej ziemi, od lewej: Daria Nastenko, Natalia Demchenko i Dmytro Hzhebenovskyi
Piotr Wittman / www.gdansk.pl
Adwokatka z 20-letnim doświadczeniem
Doświadczenie zawodowe Natalii Demchenko jest imponujące. W 2001 r. ukończyła pięcioletnie studia w Narodowej Akademii Prawa Ukrainy w Charkowie, a potem w Dnieprowskim Uniwersytecie Ekonomii i Prawa zaliczyła dwuletnią specjalizację w zakresie finansów.
W piątek na pl. Solidarności o godz. 18.00 wiec solidarności z Ukrainą. Bądźmy razem!
W jej 20-letnim dorobku jako prawnika jest m.in. praca w organach ministerstwa spraw wewnętrznych Ukrainy, kierownika i dyrektora w dwóch spółkach, a ostatnio indywidualna działalność adwokacka.
24 lutego 2022 r. to początek bezwzględnej i okrutnej napaści wojsk rosyjskich na Ukrainę, ale też całkowita zmiana spokojnego i bezpiecznego do tej pory, życia pani Natalii.
Miasto blisko wojny, a rok temu w jej centrum
Kobieta pochodzi z ponad 60-tysięcznego Pokrowska, w obwodzie donieckim. W 2014 r. miasto to było ok. 60 kilometrów od linii frontu w konflikcie zbrojnym między Ukrainą a rosyjskimi separatystami.
- Rok temu moje miasto znalazło się już w centrum działań wojennych. Nie chciałam i nie miałam zamiaru wyjeżdżać. Ale kiedy, zaczęły latać pierwsze rakiety i w dzień, i w nocy, to 22 marca zdecydowałam, że na jakiś czas wyjedziemy z synem. Została moja mama, tata i brat. Wzięliśmy ze sobą tylko dwa laptopy, dokumenty, maleńką walizkę i trochę jedzenia - opowiada.
Nastolatek, który w mig stał się dorosłym
Transport pociągiem ewakuacyjnym przez Lwów trwał dwie doby.
- To było straszne. Mój 16-letni syn Valentyn nagle stał się prawdziwym mężczyzną. W czasie tej podróży to nie matka była z synem, ale syn z matką. O tym, co przeżyliśmy można by opowiadać i dwa dni - wspomina do dziś z wielkim przejęciem pani Natalia.
Pierwszą stacją kolejową w Polsce był Chełm. Przez kilka następnych miesięcy prawniczka z Ukrainy wraz z synem mieszkała w Warszawie, Siedlcach i Kutnie.
Albo Kraków, albo Gdańsk
- W stolicy mieszkaliśmy prywatnie u Polaków. Był taki stres, że przez dwa tygodnie nie wychodziliśmy z mieszkania i przynoszono nam jedzenie. U mnie ten stres utrzymywał się przez pół roku. Po jakimś czasie postanowiliśmy znaleźć liceum dla mojego syna, ale w Warszawie nam się nie udało. Wtedy uznaliśmy, że jedziemy na trzy dni do Krakowa, albo do Gdańska - mówi.
Kobieta sukcesu. Natalia Demchenko przyjechała do Gdańska w połowie sierpnia 2022 r. i już po pół roku została oficjalnie adwokatem zagranicznym
fot. Piotr Wittman/gdansk.pl
Wybór padł na północ. Dlaczego akurat Gdańsk? W odpowiedzi pani Natalia dotyka dłonią okolice serca. - Jakieś przeczucie, kobiecy instynkt? Tak - odpowiada z przekonaniem. Szybko się okazało, że to był strzał w dziesiątkę.
- To było 10 sierpnia. I już następnego dnia znaleźliśmy liceum dla syna (XIV LO przy ul. J. Meissnera 9 - przyp. red.), a na drugi dzień znaleźliśmy mieszkanie. I bardzo nam się tu spodobało - podkreśla rozmówczyni gdansk.pl.
CV wysyłane gdzie się tylko da i ... cisza
Ale pojawiły się też i pierwsze schody. Czyli, jak w obcym kraju zdobyć pracę na miarę swojego wykształcenia i ambicji.
- Jestem w Polsce pierwszy raz. Nie znaliśmy tu nikogo, absolutnie nikogo. Dosłownie zero. Zaczęłam więc czytać wpisy w różnych grupach Ukraińców na Facebooku. I napisałam po polsku swoje CV. Poszłam do Urzędu Pracy i poprosiłam dziewczyny o poprawienie błędów. Ale one powiedziały, że jest bardzo dobrze napisane. I wtedy zaczęłam szukać pracy. Chodziłam ze swoim CV do Urzędu Pracy, Urzędu Miasta, Urzędu Wojewódzkiego. Szukałam pracy przez internet, szukałam także w bankach, bo tam już pracowałam. Wysłałam wszędzie swoje CV. Ale nic … cisza - opowiada Natalia Demchenko.
Ukraiński aktor z Miniatury: „Ukraińcy są jak pszczoły. Będą umierać, ale dokłują do końca”
Wtedy zrozumiała, że główną przeszkodą jest brak znajomości języka polskiego. - Od razu założyłam, że nie chcę szukać pracy fizycznej - zaznacza.
Przecież mogę doradzać rodakom
- I tak przypadkowo znalazłam informację o Fundacji RC (Regionalne Centrum Informacji i Wspomagania Organizacji Pozarządowych przy Alei Grunwaldzkiej 5 - przyp. red.). Przyszłam, zapytałam, jakie są kursy dotyczące pracy. Spotkałam panią Valentynę, która pracuje w fundacji i powiedziała, że będzie szkolenie, jak założyć własną działalność gospodarczą. Zapisałam się, uzyskałam certyfikat. Było dużo Ukraińców, zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Mówiłam wszystkim, że jestem prawniczką. I okazało się, że oni mieli mnóstwo pytań prawnych dotyczących spraw na Ukrainie: o rozliczenia, rozwód, wypłatę alimentów, spadku, sprzedaży mieszkań - dodaje.
Natalia Demchenko uświadomiła sobie wówczas, że może przecież pomagać Ukraińcom jako ukraińska prawniczka.
- I tak krok po kroku - to mój ulubiony zwrot w języku polskim - zaczęłam zdobywać pierwszych klientów. Wojna trwa, nie wiadomo, ile jeszcze czasu. To Putin sprawił, że jestem w Gdańsku. Ja to przyjmuję. Jakby nie było trudno, trzeba żyć dalej. Musisz robić to, co lubisz. A ja lubię swoją pracę. Syn kończy liceum w Ukrainie. I jak zda maturę online, to może rozpocznie studia na Politechnice lub Uniwersytecie Gdańskim. Myślałam, że przyjadę na miesiąc, dwa, a jestem w Polsce już rok. Niczego nie planuję. Krok po kroku … - stwierdza.
Drugi ukraiński prawnik wśród gdańskiej adwokatury
Przełomem w karierze prawniczej Ukrainki stała się uchwała Okręgowej Rady Adwokackiej (ORA) w Gdańsku z 8 lutego 2023 r. o przyjęciu na listę prawników zagranicznych. Teraz trzeba jeszcze czekać ok. miesiąca na potwierdzenie tej decyzji przez ministerstwo sprawiedliwości. I być może, na wiosnę lub latem pani Natalia zacznie przyjmować obywateli Ukrainy już we własnej kancelarii.
Skutki ataku rakietowego na osiedle w Pokrowsku 15 lutego 2023 r. Czerwona strzałka pokazuje blok, gdzie znajduje się mieszkanie Natalii Demchenko
mat. Facebook/ Pokrovsk.News
Uchodźczyni z Pokrowska jest drugim adwokatem z Ukrainy przyjętym do ORA w Gdańsku. Usługi prawnicze dla Ukraińców świadczy już od ośmiu lat w naszym mieście jeden z jej rodaków.
Wielka wdzięczność dla Polaków
- Koniecznie proszę to napisać: bardzo dziękuję wszystkim Polakom, którzy pomogli mi i mojemu synowi. I dziękuję też Okręgowej Radzie Adwokackiej, że przyjęła mnie do swojego zespołu i dała mi możliwość pracy jako adwokata - dopowiada Natalia Demchenko.
“Ukraińcy to naród honorowy” - Agnieszka Michajłow rozmawia z Katarzyną Brodovską
Na koniec spotkania pokazuje zdjęcie w telefonie, na którym widać zniszczony przez pocisk blok mieszkalny w Pokrowsku. W ataku Rosjan tydzień temu zginęło na miejscu kilka osób. - Obok jest moje mieszkanie, które ocalało. Na szczęście, nie było tam nikogo z mojej rodziny, bo już wcześniej przeprowadzili się do Krzywego Rogu - tłumaczy pani Natalia.
Ucieczka z Kijowa po trzech dniach od ataku Rosjan
W Fundacji Regionalne Centrum Informacji i Wspomagania Organizacji Pozarządowych we Wrzeszczu pomoc znalazła też Daria Nastenko z Kijowa. W stolicy Ukrainy 33-latka była nauczycielką informatyki w prywatnej szkole średniej.
- Do Polski ewakuowałam się już 27 lutego, a do Gdańska przyjechałam 1 marca. Mieszkałam na północy Kijowa bardzo blisko miejsca, 10 minut samochodem, od pierwszych eksplozji. Bardzo się bałam o moje dzieci: 5-letnią Annę i 7-letniego Bohdana. Decyzja o wyjeździe była strasznie trudna. Zwyciężyła troska o córkę i syna - opowiada pani Daria.
Na Ukrainie pozostali rodzice oraz mąż, który jest kierownikiem jednego z działów w dużym sklepie budowlanym.
Co Daria miała wcześniej wspólnego z kwiatami?
Kijowianka miała o tyle łatwiej, że w pierwszych dniach i tygodniach życia na obczyźnie pomagał jej przyjaciel, mieszkający w Gdańsku od 10 lat.
- Jak przyjechałam, to nic nie mówiłam i nie rozumiałam po polsku. I zaczęłam się uczyć waszego języka na różne sposoby. W lipcu zapisałam się na kurs, który trwał pięć miesięcy. Do września ub. roku pracowałam jeszcze w Ukrainie, online. Ale, kiedy ruszył nowy rok szkolny, to dużo rodziców wycofało swoje dzieci ze szkoły i straciłam pracę - tłumaczy pani Daria.
Daria Nastenko znalazła ciekawą pracę w kwiaciarni, ale powoli dąży do tego, żeby trafić do firmy informatycznej
fot. Piotr Wittman / gdansk.pl
W tej sytuacji zapisała się w Gdańsku na szkolenie, podczas którego uczono fachu florystki. Nowe kwalifikacje szybko wykorzystała w kwiaciarni, znajdującej się przy Hali Targowej na Głównym Mieście.
- Z kwiatami miałam wcześniej do czynienia tylko tak, jak wszystkie kobiety, kiedy przynoszą je mężczyźni - śmieje się pani Daria.
Marzenie o pracy w firmie informatycznej
Przyznaje, że praca w kwiaciarni to ciekawe, ale też ciężkie zajęcie. - Na przykład, jak było Wszystkich Świętych, to robiliśmy wiązanki na cmentarz. I igły mocno kaleczyły ręce - wyjaśnia.
Nie ukrywa, że do końca wiosny chciałaby mieć nowe zajęcie związane z jej ukraińskim wykształceniem.
- Szkolę teraz swój język angielski. I za cel stawiam sobie pracę w jakiejś kompanii IT - dodaje informatyczka.
Wyjazd do Gdańska na ratunek chorego dziecka
Zupełnie inne losy ukraińskie w Gdańsku pokazuje historia kierowcy autobusu miejskiego, zatrudnionego w Gdańskich Autobusach i Tramwajach. 42-letni Dmytro Hzhebenovskyi jest jednym z czterech Ukraińców, którzy pracują w GAiT. Trzech z nich to motorniczowie tramwajów, a wśród nich uchodźca wojenny będący w załodze spółki komunalnej od 7 marca ub. roku.
Czego Polacy i Ukraińcy nauczyli się wzajemnie o sobie? Debata „1989 - Czas przełomów - 2022”
Dmytro Hzhebenovskyi przyjechał do Gdańska w 2016 r. z Iwano-Frankiwska. To ponad 200-tysięczne miasto w zachodniej Ukrainie, które niegdyś jako Stanisławów znajdowało się w granicach Polski.
- Wtedy żadnej wojny nie było, ale córka jest niepełnosprawna z powodu autyzmu. W tamtym czasie było bardzo trudno znaleźć na Ukrainie lekarza, który by się nią zajął. I dlatego, zdecydowaliśmy się wraz z żoną na przyjazd do Polski, aby leczyć córkę - opowiada pan Dmytro.
I tu i tam siedział za kierownicą
Najpierw przyjechał sam i zaczął od pracy kierowcy w piekarni. Później dołączyła do niego żona. Od sześciu lat jeździ autobusem GAiT po całym mieście.
- Poza tym, że dziś są trudne czasy, wiadomo - inflacja - to pracę mam świetną pracę, chwalę sobie pracę i mojego pracodawcę - oznajmia szczerze Ukrainiec.
Jako kierowca autobusu miejskiego Dmytro Hzhebenovskyi zna prawie wszystkie ulice i zakątki Gdańska
Piotr Wittman / www.gdansk.pl
W jego przypadku, nie miała miejsce degradacja zawodowa i społeczna. Przed emigracją do Polski pan Dmytro był bowiem kierowcą autobusu w Iwano-Frankiwsku.
Pierwsza myśl: stanąć w szeregach armii
- Dzień wybuchu wojny pamiętam bardzo dobrze. Miałem akurat wtedy zmianę w pracy I zacząłem dostawać sms-y od kolegów i rodziny. Później zajrzałem na Facebook i to był szok. Na początku myślałem o tym, aby wracać do swojego kraju i walczyć za Ukrainę. Ale przez tę sytuację, jaka jest u mnie w rodzinie, to nie mógłbym zostawić żony i córki - opowiada.
Codziennie mocno przeżywa to, co się w jego ojczyźnie.
- Tam została moja rodzina: matka, ojciec, siostra. Próbowałem ich ściągnąć i namawiałem do przyjazdu, ale oni nie chcą tu przyjeżdżać. Siostra akurat, w czasie wojny, w kwietniu ubiegłego roku, urodziła bliźniaki, dwie dziewczynki - mówi Dmytro Hzhebenovskyi, który ostatni raz w rodzinnym mieście był dwa lata temu.
Lęk i strach o najbliższych
Tłumaczy, że niedaleko Iwano-Frankiwska jest elektrownia, która była kilka razy ostrzelana rakietami przez armię rosyjską.
- W mieście nie zawsze jest prąd. Na dobę prąd jest przez 8-10 godzin. Ludzie żyją w ciągłym strachu, bo nie wiadomo, co może ich czekać - dodaje.
Raport UMP- Gdańsk wśród miast o największym skokowym wzroście populacji
Pytam jeszcze, czy poprawiło się zdrowie córki, 8-letniej Viktorii. Pan Dmytro poważnieje w tym momencie.
- Powiem szczerze, że nie do końca. Córka miała prywatną terapię. Chodziła do przedszkola. Ma orzeczenie o niepełnosprawności, o kształceniu specjalnym. Viktoria była odroczona przez ostatnie 2 lata, żeby pozostać w “zerówce”, bo wiadomo, że autyzm to choroba. I od października ja nie mogę znaleźć Gdańsku żadnego miejsca ani w “zerówce”, ani w przedszkolu, ani w szkole dla córki. Dzwoniłem do urzędu, poradni psychologiczno-terapeutycznej, obdzwoniłem wszystkie szkoły. I po prostu, albo nie mają terapeuty, albo nie zajmują się dziećmi z orzeczeniem. Takie coś … - wzdycha głęboko pan Dmytro i nerwowo sięga po papierosa.
Żona pana Dmytro nie pracuje, bo musi zajmować się córką 24 godziny na dobę.
Jakiego wsparcia udzieliła Ukraińcom Fundacja RC?
Od wybuchu wojny w pomoc uchodźczyniom i uchodźcom z Ukrainy zaangażował się bardzo mocno zespół Fundacji RC.
Przykładowo, w okresie od lipca do listopada 2022 r., zrealizowano 1415 indywidualnych konsultacji zawodowych. Ich tematem było m.in. wsparcie w pisaniu CV, w poszukiwaniu pracy, przekazywanie informacji o szkoleniach, kursach i warsztatach.
Rosja zaatakowała. Marta Kowal: “Wszelkie gesty solidarności są dla Ukraińców teraz bardzo ważne”
Fundacja RC zorganizowała też 260 godzin kursów zawodowych, z których skorzystało 55 osób. Szkolenia dotyczyły następujących specjalizacji: kosmetologia I stopnia, masaż, manicure i pedicure, podstawy konstrukcji odzieży, projektowanie i szycie zabawek, szycie odzieży i akcesoriów dla niemowląt, opieka nad osobami starszymi i niepełnosprawnymi, pracownik biurowy oraz florystyka.
Projekt Fundacji RC pn. “Doradztwo i Aktywizacja Zawodowa dla Uchodźców z Ukrainy” realizowany jest w ramach zadania publicznego finansowanego z budżetu miasta Gdańska.
Ilu Ukraińców pracuje w Gdańsku?
Gdański Urząd Pracy (GUP) informuje, że we wcześniejszych latach pracodawcy chcąc zatrudnić obywateli Ukrainy musieli złożyć do urzędu pracy oświadczenie o powierzeniu pracy cudzoziemcowi, które urzędnicy ewidencjonowali.
Konflikt wojenny spowodował zmiany w zasadach zatrudniania obywateli naszego wschodniego sąsiada. Teraz możliwe jest powierzenie pracy obywatelowi Ukrainy na podstawie darmowego powiadomienia, które należy złożyć elektronicznie przez stronę internetową praca.gov.pl. Dokument taki składa składa pracodawca do powiatowego urzędu pracy właściwego ze względu na swoją siedzibę lub miejsce zamieszkania, w terminie 14 dni od podjęcia pracy przez cudzoziemca.
W przypadku GUP takich powiadomień w roku 2022 (od wybuchu wojny na Ukrainie), pracodawcy złożyli 31 755, a do lutego 2023 r. - 40 821.
Należy jednak podkreślić, że choć od marca 2022 r. gdańscy pracodawcy zgłosili ponad 40 tysięcy powiadomień o zatrudnieniu obywatela Ukrainy, to jednak liczba ta nie może w pełni odzwierciedlać skali zatrudnienia obywateli tego państwa w Gdańsku.
Powiadomienia o zatrudnieniu tak, jak oświadczenia pracodawcy zgłaszają według siedziby prowadzenia firmy. Z dużym prawdopodobieństwem można więc przyjąć, że wiele gdańskich firm przy zatrudnianiu cudzoziemców korzysta z usług firm i agencji zatrudnienia, których siedziba znajduje się w innym mieście. Tym samym precyzyjne określenie liczby pracujących w Gdańsku Ukraińców nie jest w pełni możliwe.
W jakich branżach zatrudniani są Ukraińcy?
Obywatele Ukrainy w Gdańsku zatrudniani są głównie do wykonywania prac prostych i fizycznych. GUP szacuje, że prace magazynowe wykonuje ok. 3000 osób, porządkowe ok. 1400, a budowlane ok. 1000.
Dodatkowo, na stanowisku montera zatrudnionych jest ok. 800 osób, w sektorze gastronomicznym (w charakterze kucharza, pomocy kuchennej, kelnera, barmana) ok. 800 osób, w handlu ok. 400, w przetwórstwie żywności ok. 1000. Zawód kierowcy wykonuje zaś ok. 350 Ukraińców.
Szczególnie dużo Ukraińców znajduje zatrudnienie w zawodzie magazyniera, który nie wymaga specjalistycznych kwalifikacji zawodowych, ani wysokiej znajomości języka polskiego.
- Wybuch wojny w Ukrainie zupełnie zmienił strukturę cudzoziemców pracujących w Polsce. Nastąpił wyraźny odpływ z rynku pracy mężczyzn będących obywatelami Ukrainy, przy jednoczesnym napływie dużej liczby imigrantów, szczególnie kobiet i dzieci, a więc osób, które nie są gotowe do szybkiego podjęcia pracy zarobkowej w Polsce - mówi Roland Budnik, dyrektor Gdańskiego Urzędu Pracy.
W Gdańsku po ukraińsku. Biblioteka dla uchodźców przy Grunwaldzkiej 5
Dodaje, że spośród Ukraińców, którzy podjęli pracę w Gdańsku, duża część zatrudniona jest w zawodach niewymagających specjalistycznych kwalifikacji, ani wysokiej znajomości języka polskiego.
- Często podejmują oni pracę, która nie jest zgodna ani z ich wykształceniem, ani z wcześniejszymi doświadczeniami zawodowymi zdobytymi w Ukrainie. Wielu obywateli Ukrainy, którzy w Gdańsku wykonują prace proste legitymuje się wykształceniem wyższym. Często są to pożądane na naszym rynku pracy kwalifikacje, jednakże zupełny brak lub tylko niewielka znajomość języka polskiego sprawia, że Ukraińcy nie są w stanie podjąć pracy adekwatnej do swoich możliwości - komentuje Roland Budnik.
W jakiej sytuacji na rynku pracy są Ukrainki z dziećmi?
Zwraca uwagę, że duża część obywateli Ukrainy przebywających w Polsce to matki z dziećmi.
- Dla kobiet tych obecność w naszym kraju ma charakter przejściowy i liczą one, że wkrótce będą mogły powrócić do ojczyzny. Takie podejście sprawia, że osoby te nie planują aktywnego udziału na polskim rynku pracy i nie podejmują się nauki języka polskiego, który mógłby im pomóc w znalezieniu zatrudnienia. Część z pań szuka zatrudnienia w niepełnym wymiarze czasu pracy, tak aby mogły skutecznie łączyć opiekę nad dziećmi z życiem zawodowym - nadmienia dyrektor GUP.
Bohaterski ukraiński Mariupol ma skwer swego imienia w Gdańsku - w pobliżu konsulatu Rosji
Takie oczekiwania kobiet z Ukrainy rozmijają się jednak z potrzebami wielu pracodawców, którzy poszukują głównie pracowników gotowych podjąć zatrudnienie na pełny etat.