Sebastian Łupak: Wojewoda pomorski z PiS, Dariusz Drelich, powiedział: “Gimnazja nie spełniły oczekiwań. Nie podniosły poziomu wykształcenia i nie dały większej szansy młodzieży wiejskiej. Lepiej sprawdzał się system ośmiu klas. Niewątpliwie reforma edukacji to dobra zmiana". Co Pan na to?
Adam Korol, poseł PO z Gdańska, polski wioślarz, mistrz olimpijski z Pekinu, minister sportu w rządzie Ewy Kopacz: - Wojewoda pomorski powtarza zapewne niesprawdzone slogany, napisane mu przez osoby, które są w PiS odpowiedzialne za przekaz medialny. Niech pan wojewoda wgłębi się w tajniki tej reformy, to zmieni zdanie.
Nie zgadzam się z założeniem, że gimnazja to zło. Przez cztery lata pracowałem w Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 6 w Gdańsku jako nauczyciel: to zespół szkół - gimnazjum i liceum. Były tam klasy wioślarskie. Dla mnie mówienie, że gimnazjum to zło, że się nie sprawdziło, to deprecjonowanie pracy nauczycieli i mojej: twierdzenie, że nauczyciele gimnazjalni to osoby słabe, które nie potrafią wykształcić młodzieży. Bo skoro gimnazjum jest złe, to co, budynek jest zły? Nie, nauczyciele są źli! To oczywiste kłamstwo! Jako nauczyciel gimnazjalny nie znajduję argumentów, żeby powiedzieć, że akurat gimnazjum jest złe. MEN twierdził, że ma jakieś badania, z których wynika, że w gimnazjach jest przemoc. Prosiliśmy: pokażcie te badania na sejmowej komisji edukacji. Kto, gdzie i na jakiej grupie je zrobił? Nigdy nie dostaliśmy odpowiedzi! Potem argument, że gimnazja są siedliskiem przemocy upadł, bo był po prostu nieprawdziwy.
Co do terenów wiejskich, moim zdaniem jest dokładnie odwrotnie niż mówi wojewoda: ta reforma najbardziej uderzy właśnie w małe, wiejskie szkoły. W małych miejscowościach wyjście z podstawówki do gimnazjum poszerzało horyzonty. A tak będzie się siedziało w jednej szkole wiejskiej osiem lat. Osoby z małych miejscowości, które znam, mówiły, że gimnazjum było szansą, bo to było nowe środowisko; można tam było odkryć innego, lepszego siebie. Teraz tej szansy nie będzie.
Jako wioślarskiego mistrza olimpijskiego z Pekinu i czterokrotnego mistrza świata zapytam Pana o sport: co ze szkołami mistrzostwa sportowego, tzw. SMS-ami po reformie edukacji?
- Nie znikną, ale rodzi się dla nich duży problem, bo wypadają gimnazja mistrzostwa sportowego. Rozmawiałem z panią dyrektor sportowej podstawówki na Żabiance. Ona pyta: “co ja mam zrobić, mam podstawówkę sześcioklasową i już się nie mieszczę na basenie z tymi sześcioma klasami! A teraz dojdzie mi siódma klasa, a później ósma! Gdzie ja ich pomieszczę?!” Bo gdzie dotąd budowano dyscypliny sportowe? Pływanie było w takim gimnazjum, przy którym jest basen. Tam były klasy pływackie. Teraz tego gimnazjum nie będzie. No to trzeba znaleźć podstawówkę z pływalnią! Klasę wioślarską w gimnazjum tworzyło się nie na Gdańsku - Chełmie, z dala od wody, tylko tam gdzie jest woda i klub wioślarski.
Czy likwidacja gimnazjów sportowych wpłynie na kształcenie przyszłych mistrzów sportu?
- Trzeba zrozumieć, że są tzw. dyscypliny wczesne i późne. Wczesne to takie, które dzieci mogą trenować od pierwszej klasy szkoły podstawowej - jak pływanie czy gimnastyka. Ale większość dyscyplin sportu zaczyna się uprawiać później, właśnie na etapie gimnazjum. Dziecko musi podrosnąć, żeby zacząć uprawiać na przykład wioślarstwo czy siatkówkę. Wtedy już wiemy, czy dziecko jest duże czy małe, chude czy grube, jakie ma predyspozycje. Dotychczasowy system był bardzo dobry: kończyliśmy sześć lat podstawówki i wtedy każdy sobie wybierał. Ktoś szedł do zwykłego gimnazjum, ktoś do gimnazjum językowego, ktoś do gimnazjum sportowego, a w ramach tego sportowego wybierał piłke reczną, nożną, siatkówkę czy wioślarstwo.
A teraz?
- Dziecko będzie dalej w siódmej i ósmej klasie w podstawówce. Przecież nie zaczniemy wioślarstwa w pierwszej klasie podstawówki!
To zaczniecie w siódmej!
- Ale dotychczas ktoś po podstawówce, w sposób naturalny, szedł do gimnazjum, żeby zacząć ćwiczyć wioślarstwo. Miał 13 lat i mógł powoli w nowym gimnazjum zaczynać się bawić w wioślarstwo czy siatkówkę. W nowej szkole. A teraz to dziecko będzie dalej w swojej podstawówce. Czy mamy je wyrywać w tym wieku z tej jego szkoły X i przenosić do innej szkoły podstawowej Y, gdzie jest wioślarstwo, na ostatnie dwa lata? Ile osób można wyrwać z jednej szkoły do innej? 10 uczniów? 25? A wtedy w szkole X leci pół klasy, leci cała siatka godzin! Która pani dyrektor się na to zgodzi?!
Widziałem takie hasło na proteście: “Robert Lewandowski skończył gimnazjum”. Nawet Zbigniew Boniek, szef PZPN, wypowiedział się przeciw likwidacji gimnazjów. Czy Polska ma tak dobry sport zespołowy również dzięki gimnazjom?
- Weźmy siatkówkę: to 130 klas w gimnazjach w całej Polsce, w tym kilka gimnazjów dedykowanych tylko siatkówce, elitarnych, np. w Szczyrku i Łodzi. Teraz cały ten system się zburzy! Zlikwidowany zostanie ten poziom gimnazjum, gdzie to wstępne przygotowanie do sportu się odbywało. Oczywiście, coś trzeba będzie zrobić, bo świat sportu nie znosi próżni, ale trzeba będzie na nowo wszystko budować. Gdzie zaczynać, w której podstawówce? System jest już wypracowany i dobrze funkcjonujący. To się rozwijało. Siatkówka była prekursorem, za nimi poszli piłkarze ręczni, potem koszykarze. Te dyscypliny zespołowe fajnie się rozwinęły również dzięki gimnazjom. Mocno żałuję, że to zostanie zniszczone. My też mieliśmy profil wioślarski w moim gimnazjum w Gdańsku. Tam zaczynaliśmy pracę z młodzieżą. Widać jednak, że MEN nie czuje zupełnie tematu sportu.
Reorganizacja szkół potrwa. Będzie chaos. Właściwie już jest chaos...
- Nie ma już za bardzo czasu na dobre rozwiązania. My, trenerzy, nauczyciele, powinniśmy już chodzić po szkołach podstawowych i szukać kandydatów do następnego rocznika, a jeszcze nie ma żadnych aktów wykonawczych i to jest bardzo słabe. Nie wiemy, do czego rekrutację prowadzić, gdzie ją prowadzić. Szkolenie z gimnazjów trzeba przenieść do podstawówki. Ale do której? Nie wiemy!
Czy ta reforma ma sens?
- Moim zdaniem żadnego. Rozmawiałem z posłami PiS, którzy się interesują sportem. Mówię im: “słuchajcie, co teraz będzie?” Wzruszenie ramionami. “Nie wiemy!” Nie ma żadnych racjonalnych argumentów, poza tym, że gimnazjum jest złe i trzeba je zlikwidować. Żaden system nie jest idealny, można go zmieniać powoli, od wewnątrz, a nie wywracać wszystko do góry nogami i likwidować szkoły w tak ekspresowym tempie! Jechałem z pewną posłanką PiS samochodem z lotniska do hotelu w Warszawie. I ona mi powiedziała w przypływie szczerości: “Nawet mój wnuczek mówi: “Babciu, czemu ty mi to robisz? Ja chciałem iść do gimnazjum”. Oczywiście nigdy tego nie powtórzyła na komisji edukacji. Oni, posłowie i posłanki PiS, inaczej się zachowują na sali, gdzie muszą się wykazać, a inaczej w rozmowach kuluarowych, gdzie nie krzyczą, nie pienią się. Ale cóż: będzie chaos, będzie zgrzyt i będą pretensje rodziców do samorządów, bo przecież nie do MEN!
Jest szansa, że w sprawie likwidacji gimnazjów odbędzie się ogólnopolskie referendum...
- Jestem pełnomocnikiem PO do spraw referendum na Pomorze. 31 stycznia pojawi się pytanie referendalne. Działamy wspólnie z ZNP, ze stowarzyszeniami rodziców.
Namawia Pan rodziców, żeby podpisywali się pod wnioskiem o referendum?
- Tak! Jestem przeciwnikiem tej reformy. Apeluję więc, jak rodzic do innych rodziców, żeby podpisywać się pod wnioskiem o referendum. Warto tę reformę przesunąć w czasie, bo jest wprowadzana za szybko. Albo w ogóle z niej zrezygnować.
Mówi Pan jako ojciec...
... Szymona, który jest szóstoklasistą i wpada w tzw. rocznik kumulacyjny, najgorszy dla tej reformy. Absurdów jest wiele: zaczyna się na szybko tworzyć program dla siódmej klasy. Znikają nauki przyrodnicze i od piątej klasy w górę będzie teraz osobno fizyka, chemia i biologia. A mój syn tych przedmiotów wcześniej nie miał! Ale będzie miał takie podręczniki do siódmej klasy, jakby miał te przedmioty wcześniej. To absurd!
Gdy skończy podstawówkę, pójdzie do czteroletniego liceum, a obecni uczniowie gimnazjum przyjdą do tego samego liceum, ale trzyletniego! W jednej szkole będzie więc program trzy- i czteroletni! Absurd!
Uczniowie, którzy nie uzyskają promocji w drugiej klasie gimnazjum, spadną do podstawówki! Absurd! Będą przeładowane szkoły, system dwuzmianowy! Szkoły podstawowe i tak są już przeładowane. Do tego duży chaos dla rodziców...
Mówi Pan o referendum, ale nie wiadomo, czy PiS do niego dopuści. Jak bowiem powiedziała minister edukacji Anna Zalewska: “referendum już było. Odbyło się przy okazji ostatnich wyborów parlamentarnych, które wygrał PiS”.
- Rodzice i nauczyciele w demokratycznym państwie mają prawo wypowiedzieć się w referendum na temat chaotycznego i szybkiego sposobu wprowadzania reformy edukacji.
Tak z ciekawości: jak wyglądała praca nad ustawą o reformie ustroju szkolnego z perspektywy Sejmu?
- Opowiem o pracy na tzw. podkomisji edukacji. Dokumenty, przygotowane przez MEN, dotyczące reformy i jej wprowadzenia w życie, mają około 700 artykułów. Na podkomisji punkt po punkcie, artykuł po artykule, dyskutuje się: czy to jest zasadne, czy nie. 700 artykułów, czyli około 600 stron materiału. Przewodnicząca tej podkomisji została posłanka PiS Marzena Machałek. Postawiła sobie za cel, że w 48 godzin - 1 i 2 grudnia 2016 - ona skończy te dwie ustawy: o reformie i jej wdrożeniu. To żenująco wyglądało: nie było żadnej dyskusji! Była tam pani minister Anna Zalewska i przedstawiciele różnych departamentów MEN. Pani minister nie musi oczywiście znać odpowiedzi na wszystkie pytania - ma prawo pewnych rzeczy nie wiedzieć. Ale nie znała odpowiedzi nawet na ogólne, podstawowe pytania. Przewodnicząca Machałek pytała: “Czy pani minister odpowie na to pytanie”. “Nie, nie odpowiem!” “To przechodzimy do następnego punktu”. Posłowie PiS byli zdenerwowani, zależało im, żeby jak najszybciej to przeszło. Byli tam na komisji, żeby podnosić rękę i nas przegłosowywać. My - opozycja i przedstawiciele rodziców - siedzieliśmy z nosem w ustawie, czytaliśmy, a oni nie musieli tego robić, bo na hasło głosujemy szła im ręka do góry. Oni oczywiście mają większość w podkomisji, więc wszystko przegłosowali. Próbowaliśmy wprowadzić szereg poprawek, odroczyć tę reformę. Na początku próbowano zachować pozory, dawać odpowiedzi, ale potem był nacisk, żeby to robić jak najszybciej. Oprócz tego, że byli tam posłowie, była też strona społeczna: przedstawiciel ZNP, bo przedstawiciel Solidarności nie brał udziału w tych dyskusjach i przedstawiciele rodziców z organizacji “Nie dla chaosu w szkole”. Więc te matki też próbowały zadawać pytania, ale poseł Machałek była w ferworze. Pierwszego dnia pracowaliśmy 10 godzin, drugiego skończyliśmy o trzeciej w nocy! Tempo było szaleńcze! Zakazano stawiania wniosków formalnych, ograniczono pytania do jednej minuty. To był absurd! Nie było merytorycznej dyskusji przy tak ważnej ustawie! U nas w PO oczywiście najbardziej merytoryczna była pani poseł Krystyna Szumilas, była minister edukacji, która zna starą ustawę oświatową. Nawiązywała do tego, co było kiedyś. Ale i tak nie uwzględniono żadnej naszej poprawki, ani żadnej poprawki strony społecznej - rodziców. Nic kompletnie! Skończyło się to posiedzenie konkluzją, że podkomisja pozytywnie opiniuje projekt ustawy złożony przez panią minister i przekazuje go dalej. A dalej było tak samo: pędem przeszło przez komisję, Sejm, Senat, a na koniec podpisał to prezydent Duda. Resztę znacie…