• Start
  • Wiadomości
  • Soundrive Festival zmienia się i szuka nowej drogi - mówi Arkadiusz Hronowski, szef imprezy. Festiwal trwa do niedzieli

Soundrive Festival zmienia się i szuka nowej drogi - mówi Arkadiusz Hronowski, szef imprezy. Festiwal trwa do niedzieli

Zazwyczaj kameralny i niszowy Soundrive Festival, w najbliższej odsłonie oferuje uczestnikom aż sześciodniowy line-up i 100 polskich zespołów grających na sześciu scenach, pokazy filmowe i zawody dla deskorolkarzy. Główne sceny umieszczono w klubach B90 i Drizzly Grizzly, przygotowano też koncerty w tzw. sekretnych miejscach na niewielką liczbę miejsc, których lokalizację słuchacze poznają na chwilę przed występami. Bilety jeszcze są dostępne.
10.08.2021
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
mężczyzna z brodą, w kaszkiecie opiera się o barierkę, po lewej neon Elektryków
Arkadiusz Hronowski: - Myślimy pozytywnie o przyszłości - line-up Soundrive na przyszły rok mamy już w połowie zabukowany. Idziemy za ciosem  
fot. Anna Rezulak/KFP

 

Anna Umięcka: Co roku, pisząc o festiwalu, dziennikarze używali sformułowań: niszowe przedsięwzięcie muzyczne, kameralna atmosfera. Pan również to podkreślał. Ale tym razem oferujecie aż sześciodniowy line-up i 100 zespołów grających na sześciu scenach. Coś się zmieniło?

Arkadiusz Hronowski, organizator Soundrive Festival, twórca Klubu B90, Ulicy Elektryków, aleternatywnej sceny Drizzly Grizzly, animator kultury: - Ten paradoks wynika z obecnej sytuacji. Można by powiedzieć, że skoro jest pandemia, to “zwijamy żagle”: minimalizujemy ryzyko, tniemy koszty, wydatki, czekamy na lepsze czasy. I tak się dzieje w przypadku dużych festiwali. Ale z Soundrive jest inaczej, co wynika z kilku rzeczy: uważam, że Soundrive wciąż się zmienia, niekoniecznie radykalnie, ale zawsze szuka nowej drogi, drugim czynnikiem jest moja skłonność do ryzyka. Pozostałe to pandemia i ekonomia - brak kontaktu z wykonawcami z zagranicy i decyzja: dlaczego by nie spróbować z polską alternatywą? Nasza działalność poza festiwalowa to przecież całoroczny portal soundrive.pl, gdzie zajmujemy się tylko muzyką alternatywną, w wielu odmianach, i nasza wiedza na temat wykonawców, zagranicznych i polskich w szczególności, jest ogromna. Rzuciłem więc propozycję, abyśmy wykonali krok działający na wyobraźnię: 100 kapel! To robiło wrażenie, a w efekcie koszt zorganizowania imprezy był nawet niższy niż zazwyczaj.

Line-up ogłosiliśmy już na wiosnę, gdy jeszcze trwał lockdown, zmieniliśmy też taktykę prezentując od razu wszystkich wykonawców. Okazało się, że był to strzał w dziesiątkę - karnety rozeszły się w kilka minut. Ale bez przesady, prezentujemy bardzo niszową muzykę, więc nie będą to tysiące ludzi. Dla nas jednak zgromadzenie każdego dnia kilkuset, a w sobotę tysiąc osób - to jest sukces. To był dobry ruch i chyba będziemy tę drogę kontynuować w przyszłym roku.


9. Soundrive Festival odbędzie się od 10 do 15 sierpnia 2021 r. na terenie byłej Stoczni Gdańskiej. Ulica Elektryków, B90 i Grizlly Drizzly już od jutra wypełnią się uczestnikami festiwalu
9. Soundrive Festival odbędzie się od 10 do 15 sierpnia 2021 r. na terenie byłej Stoczni Gdańskiej. Ulica Elektryków, B90 i Drizzly Grizzly, już od dziś wypełnią się uczestnikami festiwalu
fot. Mateusz Ochocki/KFP



Trudno było zebrać taką liczbę artystów? Jak reagowali na zaproszenie, bo przecież pandemia wciąż trwa i koncerty mogą się nie odbyć…

- Poza kilkoma znanymi zespołami, które nam odmówiły, bo miały już inne propozycje, nie mieliśmy problemu, żeby zebrać line-up. W przypadku wielu kapel, do których docieraliśmy, reakcją było zaskoczenie, bo nie są to zespoły grające dużo. Ludzie zresztą nauczyli się już inaczej żyć. Wiedzą, że jeśli ktoś ich zabukuje, to jeszcze nie znaczy, że koncert się odbędzie. 

 

Faktycznie, zanosi się na poważny przegląd różnorodnej muzyki, bo takie nazwy jak: Ścierwo, Drobne Niepokoje, Future, Kalafior Derambo czy Daysdaysdays to chyba najbardziej zaciekłym fanom alternatywy nie są znane.

- O nie! Zaciekłym fanom są, to zależy, kto w jakiej niszy żyje. Są tacy, którzy uważają je nawet za jedne z najlepszych kapel. Nasz line-up jest bardzo eklektyczny: od jazzu, elektroniki, hip hop, po ciężkie brzmienia czy punk rock. I co ciekawe, mamy do czynienia z tak różnymi gatunkami muzycznymi, a na każdy dzień mamy podobną liczbę chętnych. Ale czas pokaże, jak będzie - lato już w połowie minęło, odbyło się wiele koncertów, więc nie można powiedzieć, że ludzie są głodni grania. Raczej mamy do czynienia z publiką bardzo specyficzną, która nie uczestniczy w takich imprezach jak Opener. Taką, która woli imprezy kameralne i wokół ludzi z podobnymi zainteresowaniami muzycznymi. 

 

To bardzo ciekawy wątek. Co może łączyć słuchaczy tak różnych klimatów? W programie znajdziemy elegancką muzykę Immortal Onion, "jazzjantarową" gwiazdę Tomasz Chyła Quintet, ale też święcącą triumfy za granicą Trupę Trupę czy radykalną, punkową Siksę.  

- Moim zdaniem, porozumienie odbywa się na dwóch płaszczyznach: zespołów, które bardzo lubią tu grać - wychodząc z założenia, że to ich jedyna szansa, aby przekonać do siebie inną niż zwykle publiczność; i publiczności, która jest ciekawa innych brzmień, chociaż niekoniecznie poszłaby na maraton muzyki metalowej. Baliby się, że tego nie przetrwają. A u nas na jednej scenie mają różne brzmienia i zawsze mogą wyjść. Ten eklektyzm może nie przyciąga muzycznych ortodoksów, ale na pewno ludzi ciekawych. Od początku takie też były nasze założenia - odkrywanie muzyki, nie tylko różnych jej gatunków, ale też nowych zespołów, nowych brzmień.


widok na ulicę stoczniową, po której spacerują ludzie, po lewej industrialny budynek z cegły
Ulica Elektryków, W4 Food Squat, Plener 33 i Plenum będą w trakcie festiwalu ogólnodostępne. Wszystkie kupione karnety na edycję 2020 zachowują swoją ważność i będą obowiązywać podczas edycji 2021
fot. Mateusz Ochocki/KFP

 

A wśród tej różnorodności możemy mówić o kobiecej stronie festiwalu?

- Dwa czy trzy lata temu mówiło się o tym, że line-upy powinny być w 50 procentach kobiece. Ok, mogą być, ale proszę mi dostarczyć takich wykonawców. Nigdy nie robiliśmy niczego na siłę, kierujemy się tym, co jest ciekawe i dobre. Nie jest naszym celem ani celowym działaniem, żeby kobiet było mniej na festiwalu - jeśli pojawi się metalowy kobiecy zespół to świetnie, ale pod warunkiem, że będzie dobrze grać. 

Nigdy nie liczyłem tych procentów. Są kobiety mega charyzmatyczne, które są liderkami swoich projektów i wnoszą 99 procent energii, artu, ale są też zespoły, które mają w składzie basistkę czy perkusistkę, która niczym się nie wyróżnia, gra poprawnie. Takich kapel też widziałem setki. Czasem znaczenie ma wokal albo warstwa tekstowa. Dobrym przykładem unikalnej i wyrazistej postaci jest Siksa. Widziałem ją już kilka razy, w różnych odmianach twórczości, realizowałem też jej koncerty. To osoba nietuzinkowa. W tym roku na Soundrive zaprezentuje zupełnie nowy materiał, ważny nowy przekaz.

 

W tym roku zaskoczeniem też mogą być elementy sportowe na festiwalu.

- Nawiązujemy w ten sposób do pierwszej edycji festiwalu, która odbyła się na Kolibkach w Gdyni. Wtedy jedną ze scen zrobiliśmy na torze składającym się z hopek dla bmx-ów i przy dźwiękach muzyki ze sceny odbyły się zawody. Powracamy do tego pomysłu, ale tym razem zorganizowaliśmy tor dla deskorolek. Kiedy dowiedziało się o tym (i o puli nagród) środowisko deskorolkarzy, ogłosili, że to ich najważniejsza i największa impreza w roku! W rezultacie, przyjedzie do nas cała czołówka polskich deskorolkarzy i w niedzielę odbędą się całodniowe zawody w czterech kategoriach. Oczywiście, w międzyczasie będą grały kapele - cała impreza jest darmowa. Zastanawiamy się, może niespodziewanie wejdziemy w ten biznes i zaczniemy kreować deskorolkę? :) Zwłaszcza że debiutowała już na igrzyskach olimpijskich i z tego co wiem, Polska nie ma zbyt wielu osiągnięć w skali światowej, więc próg wejścia jest niski (śmiech).

 

Przy dziewiątej edycji warto zapytać, skąd czerpie pan zapał, jak nie zgubić się w tym gąszczu coraz nowszych zespołów, produkcji, coraz młodszych artystów?

- Można zacząć odcinać kupony od życia, ale człowiek się wtedy bardzo szybko starzeje. Pracuję w tej branży od ponad 20 lat, znam wielu muzyków, również muzyczne ikony... Patrząc na Rolling Stones czasem zastanawiamy się, jak to możliwe? Ale to jest możliwe, bo nasza praca nie jest schematyzowana, nie ma swoich etapów. To jest fajne, bo niepowtarzalne, nie mamy pracy, w której codziennie dzieje się to samo. W tej branży, czy muzykiem, jest się przez cały czas. Jedyne co nas ogranicza, to może zdrowie czy używki, ich nadużywanie. Ale jest wiele przykładów, że ludzie trzymają formę przez wiele lat. Są problemy, ale kto ich nie ma? Teraz podczas pandemii, kiedy branża była tak długo zamknięta, trzymaliśmy się wszyscy razem, wspieraliśmy się, prowadziliśmy wiele rozmów, wymienialiśmy się uczuciami. To fenomen, bo w naszej grupie byli i są - najwięksi gracze, jak Mikołaj Ziółkowski, i najmniejsze kluby. I pomimo tak dużego ciosu (było wiele sugestii ze strony rządowej, żebyśmy się przebranżowili) - w większości przetrwaliśmy. Doszliśmy do wniosku, że jesteśmy małą grupą, ale są wśród nas ludzie, którzy pomimo wielu przeciwności, chcą w tym być.

 

Czy to jeden z plusów pandemii, przekonać się o solidarności konkurencji?

- Tak, rzeczywiście. To nasze wspólne działanie było zaskakujące i jednomyślne. Zoomowe spotkania trwały po kilka godzin, uczestniczyło w nich po kilkadziesiąt osób, w tym najważniejsi ludzie z branży, ale każdy miał prawo zabrać głos, wypowiedzieć się. Na jednym z pierwszych spotkań Mikołaj Ziółkowski powiedział: “ja mógłbym odmrozić siebie, ale najpierw musicie odmrozić się wy - najmniejsi. Musimy działać razem we wspólnym celu. Na końcu do gry będę mógł wrócić ja”. Nikt nie został na lodzie, każdy mógł liczyć na dobrą radę od któregoś z nas. Wymienialiśmy się doświadczeniami po pierwszych wznowionych koncertach: co się udało, a co - nie. Nie było chorej rywalizacji, wychodzenia przed szereg. Jeśli się komuś coś się udało, zaraz mówił o tym na forum. Nadal jesteśmy na grupie i dyskutujemy o tym, co może się stać podczas czwartej fali. Rozmawiamy i czekamy na powrót, bo obecne lato to tylko nasze chwilowe odmrożenie.

 

Planujecie już następny sezon?

- Mimo pandemii i lockdownu utrzymaliśmy w większości nasze załogi. Najpierw tylko przekładaliśmy koncerty, ale potem była już praca nad przyszłością i można powiedzieć, że nasze kalendarze są bardzo szczelne. Nawet obawiam się, czy tych koncertów nie będzie za dużo jak już całkiem wrócimy i czy ludzie będą w stanie być na tylu imprezach. Ale myślimy pozytywnie o przyszłości - line-up Soundrive na przyszły rok mamy już w połowie zabukowany. Idziemy za ciosem. 



PROGRAM znajdziesz tutaj.
BILETY znajdziesz tutaj.


Więcej o tym:
8. Soundrive Festival. Muzyka niezależna w stoczni

 

TV

Trzy dni ślubowań nowo wybranych radnych gdańskich dzielnic