50 lat temu robotnicy Stoczni Gdańskiej im. Lenina - dopominając się, aby władza wysłuchała ich racji - wyszli na ulicę sprzeciwiając się podwyżce cen żywności. Do ich protestu przyłączyli się inni. Władza komunistyczna przeciw protestującym wysłała uzbrojonych milicję i wojsko. Bunt został krwawo stłumiony. W Gdańsku, Gdyni, Elblągu i Szczecinie zginęło wówczas 45 osób, a 1165 osób odniosło rany.
W miejscach śmierci gdańskich ofiar, tam gdzie polegli odsłonięto specjalne pamiątkowe płyty chodnikowe. Inskrypcja na płytach rozpoczyna się zawsze w ten sam sposób "W tym miejscu 15 grudnia 1970 roku został zabity...". 15 grudnia uhonorowano cztery osoby, dokładnie 50 lat po ich śmierci. Następnego dnia uhonorowane zostaną kolejne dwie przy Bramie nr 2 Stoczni Gdańskiej. Po zakończeniu remontu dworca PKP Gdańsk Główny, odsłonięte zostaną jeszcze dwie tablice poświęcone Kazimierzowi Stojeckiemu i Andrzejowi Perzyńskiemu. Odsłonięcie pamiątkowych płyt to wspólna inicjatywa miasta Gdańska i Stowarzyszenia Społeczny Komitet Budowy Pomnika Poległych Stoczniowców 1970 w Gdańsku. Inicjatorem upamiętnienia zamordowanych w Gdańsku Ofiar Grudnia '70 jest Stanisław Grzyb, stoczniowiec, uczestnik strajków 1970 i 1980 i jeden z budowniczych Pomnika Poległych Stoczniowców 1970.
- Dzisiaj mija dokładnie 50 lat od momentu kiedy w tym, i wielu innych miejscach w Gdańsku polała się krew. Polała się krew tych, którzy stanęli naprzeciw władzy, która mogła zrobić wszystko i jak widać, nie zatrzymała się przed niczym. Odsłaniamy tablice na znak pamięci. Większość gdańszczan nie pamięta tych wydarzeń, bo nie było ich jeszcze na świecie. Robimy to też ku przestrodze, że nie należy używać siły wobec ludzi. Bogdan Sypka, którego upamiętniamy na wiadukcie kolejowym był młodym człowiekiem, jak większość z tych, którzy zginęli w Gdańsku, Gdyni, Szczecinie i Elblągu. To byli ludzie, którzy mieli ledwo po 20 lat, a w Gdyni ginęły nawet dzieci... Odsłaniamy tablice po to, żeby pamiętać, ale to także symbol nadziei, że silą woli możemy zmienić naszą teraźniejszość – mówiła Aleksandra Dulkiewicz, prezydenta Gdańska, podczas odsłonięcia płyty zamordowanego Bogdana Sypki.
W uroczystym odsłonięciu wzięli udział prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz i jej zastępcy Monika Chabior, Piotr Borawski i Piotr Grzelak. Obecny był również senator Bogdan Borusewicz, a także dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności Basil Kerski. Na tablicach położono kwiaty i ustawiono znicze. Przy każdej znalazła się informacja o tym, kim była osoba upamiętniona.
HARMONOGRAM ODSŁANIANIA KOLEJNYCH TABLIC:
16 grudnia
- godz. 17.00, obok stoczniowej Bramy nr 2
- “W tym miejscu 16 grudnia 1970 roku zostali zabici Jerzy Matelski, lat 27, dźwigowy w Stoczni Gdańskiej im. Lenina Stefan Mosiewicz, lat, 22, malarz z Wydziału W1 Stoczni Gdańskiej im. Lenina”
Po zakończeniu remontu dworca PKP Gdańsk Główny, odsłonięte zostaną jeszcze dwie tablice:
- Nieopodal Pomnika Kindertransportów
“W tym miejscu 15 grudnia 1970 roku został zabity Kazimierz Stojecki, lat 58, robotnik transportu z Wydziału T2 Stoczni Gdańskiej im. Lenina.”
- Pomiędzy budynkami dworca PKP a wjazdem na Błędnik
“W tym miejscu 15 grudnia 1970 roku został zabity Andrzej Perzyński, lat 19, malarz konserwator w Stoczni Gdańskiej im. Lenina”
Zobacz relację wideo:
BIOGRAMY ZABITYCH W GDAŃSKU W GRUDNIU 1970 ROKU
JÓZEF WIDERLIK - pierwsza ofiara rewolty grudniowej, zabity 15 grudnia 1970 roku. 24-letni stolarz okrętowy z Wydziału W5 Stoczni Gdańskiej im. Lenina.
Urodził się w Kraśniku na Lubelszczyźnie. W domu mówili do niego „Oleś”. Był ciepłym, rodzinnym człowiekiem. Lubił sport, szczególnie piłkę nożną. We wrześniu 1970 roku został zatrudniony w Stoczni Gdańskiej im. Lenina. Dał znać matce, że nie przyjedzie do domu na święta, a sylwestra spędzi z „panną”.
Funkcjonariusz milicji - na oczach tłumu, który natychmiast dokonał na nim samosądu - postrzelił go w szyję. Józef Widerlik nie odzyskał przytomności i zmarł następnego dnia w szpitalu. Pochowano go w nocy na cmentarzu Emaus przy ulicy Kartuskiej w Gdańsku jako osobę nieznaną.
Matka o śmierci syna dowiedziała się z telegramu, który odebrała dzień później, wkrótce później przeszła zawał serca. Rodzina rozpoczęła poszukiwania miejsca pochówku. Władze namawiały ją, aby nie ekshumowała zwłok, w zamian oferując mieszkanie socjalne w Gdańsku. W lutym 1971 roku zwłoki przeniesiono na cmentarz parafialny w Kraśniku.
Tablica ku jego pamięci znajduje się na rogu ulic Nowe Ogrody i 3 Maja, obok Urzędu Miejskiego w Gdańsku.
BOGDAN SYPKA - 20-letni student Wydziału Zootechniki na Wyższej Szkoły Rolniczej w Szczecinie, zabity 15 grudnia 1970 roku.
Urodził się w Gdańsku. Jako wolontariusz pomagał w ZOO. Z ciocią słuchał Radia Wolna Europa. Najbliżsi mówili o nim „niespokojny duch”.
Przyjechał z uczelni do rodzinnego domu po ciepły płaszcz, bo zrobiło się zimno. Według oficjalnych informacji prowadził samochód ciężarowy, który rozpędzony wjechał w szpaler milicjantów. Wyskoczył z auta tak niefortunnie, że wpadł pod koła innego, kierowanego w stronę milicji samochodu.
Został pochowany jako osoba nieznana, bez udziału rodziny, w nocy 20 grudnia na cmentarzu Emaus przy ulicy Kartuskiej w Gdańsku. Rodzice przez trzy tygodnie bezskutecznie szukali syna.
Tablica ku jego pamięci znajduje się przy ulicy Hucisko, na wiadukcie nad torami, po stronie sądu.
KAZIMIERZ ZASTAWNY - 24-letni ślusarz w Fabryce Urządzeń Okrętowych Techmet w Pruszczu Gdańskim, zabity 15 grudnia 1970 roku.
Urodził się w Sobocicach koło Wrocławia. Jego wielką pasją było kolarstwo. Wiosną 1970 roku przybył do Gdańska. Najpierw pracował w Stoczni Północnej, a później w Fabryce Urządzeń Okrętowych Techmet w Pruszczu Gdańskim. Popołudniami się kształcił, najpewniej w liceum dla pracujących.
Zginął trafiony kulą w serce. Wszystko wskazuje na to, że nie brał udziału w robotniczych protestach, a zmierzał do szkoły.
Tablica ku jego pamięci znajduje się przy ulicy Garncarskiej 29.
WALDEMAR REBININ - 26-letni kierowca w Wojewódzkiej Kolumnie Transportu Sanitarnego w Gdańsku, zabity 15 grudnia 1970 roku.
Urodził się w Grójcu, rodzina przeprowadziła się do Elbląga. Interesowała go radiotechnika, pływał, jeździł konno. Ożenił się, doczekał córki i syna. Pół roku przed tragedią rozpoczął pracę w Wojewódzkiej Kolumnie Transportu Sanitarnego w Gdańsku.
15 grudnia był w pracy, oznakowanym autem wiózł w rejon walk ulicznych materiały opatrunkowe i lekarstwa. Został zastrzelony. Rodzice nie wzięli udziału w pochówku, kazano im zostać w cmentarnej kaplicy.
Tablica ku jego pamięci znajduje się przy ulicy Podwale Grodzkie 4, obok hotelu, po stronie dworca PKP.
JERZY MATELSKI - 27 lat, dźwigowy w Stoczni Gdańskiej im. Lenina, zabity 16 grudnia 1970 roku.
Urodził się w Ozorkowie koło Łodzi. Pracował od 16. roku życia, z wykształcenia mistrz przędzalni. W 1965 roku przeniósł się do Gdańska. Tutaj się ożenił i doczekał córki. W maju 1966 roku podjął pracę w Stoczni Gdańskiej im. Lenina, najpierw jako robotnik transportu, a później dźwigowy. Był członkiem PZPR. Rozpoczął naukę w technikum.
Zginął około godziny 8:00 przed bramą nr 2 Stoczni Gdańskiej im. Lenina, trafiony w klatkę piersiową kulą z karabinu maszynowego. W rodzinie przechowywana jest relacja, jakoby poniósł śmierć na dachu, gdzie podłączał radiowęzeł - kula trafiła kolegę, chciał go odciągnąć i też został postrzelony. Pochowano go w nocy 18 grudnia na cmentarzu Srebrzysko w Gdańsku. Rodzina nie wzięła udziału w pogrzebie. Dowiedziawszy się o śmierci Jerzego tego samego wieczoru, w obawie o swoje życie nie udała się na cmentarz. Matka próbowała sprowadzić ciało syna do rodzinnego Ozorkowa. Jej starania okazały się bezskuteczne, ponieważ władze nie wyraziły na to zgody.
Tablica ku jego pamięci znajduje się przy Stoczniowej Bramy nr 2.
STEFAN MOSIEWICZ - 22 lata, malarz z Wydziału W1 Stoczni Gdańskiej im. Lenina, zabity 16 grudnia 1970 roku.
Urodził się w Krasnej Łące w powiecie sztumskim, był najstarszym z dziewięciorga rodzeństwa. Już jako dziecko pomagał w gospodarstwie. Nie chciał jednak zostać na wsi, sądząc, że w mieście czeka go lepsze życie. Uchodził za spokojnego chłopaka. We wrześniu 1969 roku został zatrudniony w Stoczni Gdańskiej im. Lenina. Regularnie odwiedzał rodzinę i dziewczynę, wyręczał w pracy mamę, dokładał się do spłaty pożyczki na budowę domu i leczenia siostry.
Zginął około godziny 8:00 przed bramą nr 2 Stoczni Gdańskiej im. Lenina, trafiony w głowę kulą z karabinu maszynowego. Pochowano go 18 grudnia na cmentarzu Srebrzysko. Informację o śmierci przywiózł rodzinie na kilka dni przed świętami kolega z pracy. Matka przez rok nie uporała się z załamaniem nerwowym. Ciało Stefana Mosiewicza przeniesiono na cmentarz w Krasnej Łące dopiero w 2009 roku.
Tablica ku jego pamięci znajduje się obok Stoczniowej Bramy nr 2.
ANDRZEJ PERZYŃSKI - lat 19, malarz konserwator w Stoczni Gdańskiej im. Lenina, zabity 15 grudnia 1970 roku.
Urodził się w kociewskiej wsi Frąca. Jako 18-latek rozpoczął pracę w Stoczni Gdańskiej i było to jego pierwsze miejsce pracy, jeśli nie liczyć gospodarstwa rolnego rodziców. Cieszył się z powołania do wojska, umawiał się z kolegami na przysięgę.
15 grudnia w rejonie ulic Podwale Grodzkie i Wały Jagiellońskie pocisk trafił go w głowę. Zmarł w szpitalu mimo operacyjnej próby ratowania życia. Rodzina dowiedziała się o jego śmierci cztery dni później. Pochówek odbył się w nocy 19 grudnia na cmentarzu Srebrzysko w Gdańsku z udziałem najbliższych. Dzięki staraniom rodziny w lutym 1971 roku dokonano ekshumacji zwłok i przeniesiono je na cmentarz parafialny w Lalkowach.
Tablica ku jego pamięci znajdzie się pomiędzy budynkami dworca PKP a wjazdem na ulicę Błędnik - jej odsłonięcie odbędzie się po zakończeniu remontu dworca PKP.
KAZIMIERZ STOJECKI - 58 lat, robotnik transportu na Wydziale T2 Stoczni Gdańskiej im. Lenina, zabity 15 grudnia 1970 roku.
Urodził się w Piotrkowie Trybunalskim. Po wojnie wraz z żoną i dwójką dzieci przyjechał do Gdańska. Od 1957 roku był zatrudniony w Stoczni Gdańskiej im. Lenina. Bardzo lubił śpiewać, codziennie czytał gazetę, latem z kilkoma zaprzyjaźnionymi rodzinami jeździli na plażę na Stogi, jesienią na grzyby.
15 grudnia został zmiażdżony pod gąsienicami transportera wojskowego w okolicach dworca PKP Gdańsk Główny. Ustalenie dokładnej przyczyny jego śmierci nie jest możliwe. Rodzinie nie pokazano ciała, rozpoznała pasek, na którym widniała dedykacja: „Kochanemu dziadkowi - wnuki”. Pochowano go bez udziału rodziny na cmentarzu przy ul. Łostowickiej w Gdańsku.
Tablica ku jego pamięci znajdzie się nieopodal pomnika Kindertransportów - jej odsłonięcie odbędzie się po zakończeniu remontu dworca PKP.