Roman Daszczyński: Półwiecze działalności to poważny jubileusz. Czy próbował pan ustalić ile osób przez ten czas służyło swoją pracą Muzeum Gdańska - na różnych etapach, pod różnymi nazwami tej instytucji?
Waldemar Ossowski: - Odpowiedź nie jest taka prosta, wymaga sporej kwerendy. Przygotowujemy takie opracowanie z okazji 50-lecia. Ma znaleźć się w nim między innymi lista pracowników, którzy się przewinęli przez muzeum. Szczególnie dla początków muzeum jest to bardzo żmudne i pracochłonne. Ostatnie wydarzenia, związane z epidemią koronawirusa, niestety przerwały te poszukiwania. Nie wiem, czy w tym roku uda nam się to ostatecznie sfinalizować. Najpóźniej w przyszłym roku wydamy taki tom, w którym poza podsumowaniem działalności Muzeum Gdańska, znajdzie się lista pracowników.
Mówimy o mieszkańcach Gdańska z trzech, jeśli nie czterech pokoleń.
- W Muzeum Gdańska są osoby, które pracują już w trzecim pokoleniu. Więc to są co najmniej trzy pokolenia, tak.
Więc spróbujmy określić z grubsza: przez te wszystkie lata to były setki osób, czy nawet tysiące?
- Setki, na pewno setki, jeśli mówimy o pracownikach etatowych. Bliżej tysiąca. Ale jest jeszcze kwestia pracowników, którzy co roku wspierają nas sezonowo, w miesiącach letnich. To jest dodatkowo kilkadziesiąt osób rocznie.
50-lat działalności Muzeum Gdańska. Czy o tym, że działa zdecydował… przypadek?
Muzeum utrzymuje kontakt ze swoimi dawnymi pracownikami? Są jakieś relacje ponadpokoleniowe, czy to kończy się wraz z przejściem na emeryturę?
- Staramy się spotykać z byłymi pracownikami na corocznych wigiliach, takich naszych spotkaniach przedświątecznych przed Bożym Narodzeniem. Wysyłamy wtedy zaproszenia i część osób, kilka, kilkanaście, zawsze przychodzi. Na czwartek, 2 kwietnia planowaliśmy uroczystości z okazji 50-lecia. W pierwszej kolejności zaprosiliśmy naszych emerytów i byłych pracowników, ale epidemia koronawirusa uniemożliwiła to spotkanie. Wszystko przełożyliśmy na 24 września. Staramy się też wspierać naszych emerytów, jest możliwość dofinansowania z funduszy socjalnych, gdy jest taka potrzeba i również to się dzieje.
Ma pan poczucie, że mieszkańcom i turystom podoba się to, co obecnie ma do zaoferowania Muzeum Gdańska? Jest jakiś odzew ze strony zwiedzających?
- Chyba najlepszym i najważniejszym odzewem jest frekwencja, która systematycznie wzrasta. W ciągu ostatnich kilku lat, gdy pracuję w Muzeum Gdańska, ona wzrosła z 360 tysięcy 512 tysięcy osób zwiedzających rocznie i uczestniczących w wydarzeniach, które organizujemy. Muzeum cieszy się dużym zainteresowaniem nie tylko turystów, ale i samych gdańszczan. Jest w tym spora zasługa wprowadzenia Karty Mieszkańca, zaobserwowaliśmy, że na jesieni sporo osób korzystało z tej karty i odwiedzało nasze placówki.
Co pan uważa za największą atrakcję Muzeum Gdańska?
- Trudne pytanie. Nie potrafię odpowiedzieć, każdy oddział ma swoją specyfikę, swoje atrakcje i dlatego nie jestem w stanie powiedzieć, że któryś zasługuje na większe zainteresowanie niż inne. Oczywiście najchętniej odwiedzanym obiektem pozostaje ciągle Ratusz Głównego Miasta przy ulicy Długiej i Długim Targu. Znakomita architektura i wspaniałe wnętrza. Duże wrażenie robi wystrój Sali Czerwonej, gdzie do początku XX wieku odbywały się posiedzenia rady miasta. Wspaniały wystrój z początku XVII wieku, z niezwykle bogato zdobionym stropem, z elementami malarskimi. To jest na pewno wyjątkowy obiekt na skalę europejską.
Pochodzący z pięknego Wilna znany litewski pisarz Tomas Venclova mówił mi, że widział wszystkie ważne place z ratuszami w Europie i uważa, że Ratusz Głównego Miasta w Gdańsku z Długim Targiem jest najpiękniejszy, przewyższa nawet plac św. Marka w Wenecji.
- O, to miłe. Można tylko się z tego cieszyć.
Co jeszcze może pan dyrektor polecić?
- Na pewno takim obiektem jest Dwór Artusa ze swoim wyjątkowym wystrojem, który również stoi przy Długim Targu. Jest to oczywiście miejsce ważnych miejskich uroczystości, ale na co dzień - placówka muzealna. Też ciągle widzę reakcje osób, które przychodzą do Dworu Artusa, jak ogromne wrażenie robi pierwsze zetknięcie z tym wyjątkowym obiektem. Bardzo ciekawe jest też Muzeum Uphagena, jest to muzeum wnętrz mieszczańskich, którego początki sięgają 1910 roku. Siedzibę ma, jak wiadomo, przy ulicy Długiej. Jest to jedyne w Polsce muzeum, pokazujące kulturę mieszczańską w postaci zrekonstruowanych wnętrz. Jeśli chcemy poznać klimat dawnego Gdańska, klimat życia jego mieszkańców, to właśnie należałoby się udać do Domu Uphagena.
Peter Oliver Loew: Muzeum Gdańska powinno być wyjątkowe, jak to miasto
Jedyne takie muzeum w Polsce?
- Tak, jedyne. Pokazujące zrekonstruowane wnętrza mieszczańskie. Jedno z nielicznych w Europie.
Kolejna atrakcja - Twierdza Wisłoujście?
- Oczywiście też jest mi bardzo bliska, z tego względu, że jest to unikalna fortyfikacja z niezwykle ciekawą przeszłością. To zawsze było tak w historii, że wszyscy najważniejsi goście, którzy odwiedzali Gdańsk, wizytowali Twierdzę Wisłoujście, ponieważ obiekt ma wyjątkową militarną architekturę, ale też był kluczem do handlu wiślanego, a także kluczem dostępu do Gdańska. Toczyło się wokół tej twierdzy wiele ważnych wojen, kampanii, które decydowały nie tylko o losach naszego miasta, ale też całej Rzeczypospolitej.
I do tego udało się umiejętnie połączyć wyjątkowość tego miejsca z atrakcjami, wynikającymi z działalności grup rekonstruktorskich, miłośników historii.
- Tak, Twierdza Wisłoujście jest takim żywym miejscem, choć ze względów przyrodniczych, środowiskowych, nie może być użytkowana przez cały rok. Jedynie w sezonie letnim. Od końca września do końca kwietnia jest zamknięta ze względu na ochronę zimujących nietoperzy. Spotkać tam można bardzo rzadkie gatunki tych zwierząt i dlatego cały obiekt objęty jest programem Natura 2000. Ale rzeczywiście, od 1 maja, gdy otwieramy Twierdzę Wisłoujście dla zwiedzających, jest to takie miejsce, gdzie można spędzić czas na świeżym powietrzu, w wyjątkowy sposób. Można nawet rozpalić ognisko. Jest dużo przestrzeni, również dla rodzin z dziećmi.
Co warto powiedzieć o Muzeum Bursztynu, które mieści się w zespole budynków Katowni i Wieży Więziennej? Ze względu na lokalizację, przy Targu Węglowym, tuż przy Złotej Bramie, jest dużo łatwiej dostępne dla zwiedzających niż Twierdza Wisłoujście.
- Tak, i jest to bardzo popularna placówka muzealna, w zeszłym roku odwiedziło ją 123 tysiące osób. Nie jest to miejsce przystosowane do przyjęcia tak dużego ruchu turystycznego, trzeba tam pokonywać liczne stopnie, schody, korytarze, wszystko to, co się wiąże ze specyfiką budowli militarnych, fortyfikacyjnych z dawnych wieków. Mimo to wystawy Muzeum Bursztynu zostały bardzo dobrze wkomponowane we wnętrza, jakie są tam do dyspozycji. Połączenie tych ekspozycji ze starymi murami z czerwonej cegły daje wyjątkowy efekt. To muzeum ma już długą tradycję: dwadzieścia lat temu zdecydowano, że taka placówka powstanie, a przed czternastoma laty została udostępniona dla zwiedzających. Udało się zgromadzić niezwykle cenną kolekcję, składają się na nią zarówno obiekty dawnego rzemiosła z XVII czy XVIII wieku, jak i niezwykle cenna kolekcja sztuki współczesnej. Najciekawsze wyroby bursztynowe, które co roku możemy podziwiać na targach branżowych w Gdańsku, bardzo często zostają w naszym mieście i wzbogacają zbiory muzeum.
Wiadomo, że siedziba Muzeum Bursztynu ma się w nieodległej przyszłości zmienić. Przygotowywany jest Wielki Młyn. Czy wiadomo kiedy nastąpi przeprowadzka?
- Jeśli chodzi o Wielki Młyn, to został zakończony pierwszy etap prac, polegających na wymianie poszycia dachowego, na ociepleniu dachu, na wymianie stolarki okiennej. Ten pierwszy etap zakończył się w grudniu ubiegłego roku. Teraz, lada moment, ogłoszony będzie przetarg na remont wnętrza i przystosowanie tego wnętrza do potrzeb muzealnych. Bardzo chcemy, żeby to muzeum zostało otwarte pod koniec czerwca przyszłego roku, najlepiej 28 czerwca, kiedy jest obchodzony Światowy Dzień Bursztynu, ale oczywiście teraz te perturbacje z koronawirusem mogą przeszkodzić w dotrzymaniu terminu. Zrobimy, co się da, aby nie było poślizgu, ale czy to jest realne, okaże się w najbliższych tygodniach.
Gdy już Muzeum Bursztynu przeniesie się do Wielkiego Młyna, jak zagospodarowane będą wolne wnętrza Katowni i Wieży Więziennej?
- Koncepcji było sporo. Myśleliśmy, żeby znalazła się tam wystawa opowiadająca o gdańskich fortyfikacjach, bardzo ważnych dla dziejów miasta, a które w większości zostały rozebrane w drugiej połowie XIX wieku. Innym pomysłem było umieszczenie tam wystawy pokazującej rzemiosło gdańskie, które było jednym ze źródeł zamożności miasta. Muzeum Gdańska posiada bardzo liczną i cenną kolekcję wyrobów ze srebra, przede wszystkim XIX-wiecznych. Inny pomysłem było, żeby opowiedzieć wyłącznie o historycznej funkcji tego obiektu: jak funkcjonowało miejskie sądownictwo, jak wyglądał system kar przed wiekami…
Ponury temat. Co w Katowni będzie się mieściło ostatecznie?
- Coraz bardziej zwycięża jeszcze inna koncepcja, aby w tym obiekcie opowiedzieć o odbudowie Gdańska po II wojnie światowej. Jest to budynek, który znajduje się na początku tak zwanej Drogi Królewskiej i w tym miejscu zazwyczaj rozpoczyna się zwiedzanie Gdańska, dlatego byłoby dobrze opowiedzieć o fenomenie odbudowy Gdańska. To jest coś, z czego możemy być dumni, wielki sukces. W Polsce symbolem powojennej odbudowy jest Warszawa, ze starówką, z Zamkiem Królewskim. Mało kto zdaje sobie sprawę, że podnoszenie miasta ze zniszczeń wojennych w Gdańsku odbyło się na jeszcze większą skalę, miały większy zakres i wymagały większego wysiłku niż w Warszawie. I o tym chcielibyśmy opowiedzieć, tym bardziej, że ten proces odbudowy ze zniszczeń powojennych nadal trwa. Toczą się dyskusje, z udziałem opinii publicznej, na temat dalszej zabudowy miejsc, które nie przetrwały końca II wojny światowej.
Tak więc celem tego muzeum byłoby pokazanie zniszczeń wojennych i odbudowy na bezprecedensową skalę. Są głosy, że to jest tylko atrapa, że historyczny Gdańsk odszedł z dymem wojennych pożarów. Jednak trzeba docenić pomysł odbudowy w nawiązaniu do dawnej architektury. Mogło być przecież dużo gorzej - kto nie wierzy, może pojechać do Kaliningradu, gdzie poza nielicznymi wyjątkami nie ma śladu po Królewcu.
- To prawda. Decyzje, jakie zapadły po wojnie co do Gdańska, okazały się sukcesem, co najlepiej można ocenić z dzisiejszej perspektywy. Nasze muzeum odbudowy mogłoby mieć charakter międzynarodowy. Temat podnoszenia miast z ruin po II wojnie światowej jest ważny w różnych krajach, różne koncepcje i projekty zrealizowano. W Niemczech na przykład, gdzie były wielkie zniszczenia wskutek zmasowanych nalotów bombowych, bardzo często rezygnowano z historycznego dziedzictwa i stawiano na architekturę nowoczesną, modernistyczną. Nie tylko zresztą w Niemczech tak było. Wiele miast zatraciło w ten sposób swój charakter. W Gdańsku stało się inaczej i pewnie również dlatego nasze miasto jest coraz bardziej atrakcyjne, przyciąga coraz więcej turystów. Warto, by ludzie zdawali sobie sprawę, jak Gdańsk wiosną 1945 roku wyglądał i jaki wysiłek trzeba było włożyć, aby przywrócić mu historyczny charakter, nawet jeśli było to możliwe tylko w pewnym stopniu.
Gdańsk 1945-1948. Między zniszczeniem a odbudową. Zobacz wystawę, która miała stanąć na ulicach, ale na razie musi poczekać
Więc jak będzie ostatecznie? W Katowni powstanie Muzeum Odbudowy?
- Mam nadzieję, że tak. Również dlatego, że jest wiele osób zasłużonych dla podniesienia Gdańska z ruin i są to postaci dzisiaj w ogóle nieznane, zapomniane. Warto opowiedzieć o niezwykłym wysiłku tamtych lat i właśnie o tych ludziach. No i skala tej odbudowy, która była największa w Polsce. Trzeba o tym fenomenie opowiedzieć. To jest na razie propozycja, bo jeszcze czeka nas dość długi proces decyzyjny. Potrzebna jest stosowna uchwała Rady Muzeum, potem przedstawimy to do rozpatrzenia władzom Miasta, przekażemy do Rady Miasta Gdańska. Ta decyzja wymaga zmiany statutu naszego Muzeum. Plusem jest to, że w zasobach mamy już różnego rodzaju obiekty, którymi możemy zilustrować opowieść o tej historii. Są fotografie, liczne pamiątki, obrazy i grafiki, namalowane tuż po 1945 roku. Jest więc już fundament, na którym narrację Muzeum Odbudowy można skonstruować.
Dyrektor Waldemar Ossowski ma jakieś szczególne marzenie, co do przyszłości Muzeum Gdańska?
- Moim marzeniem jest oczywiście powstanie nowego gmachu, siedziby głównej Muzeum Gdańska przy ul. Wapienniczej na Starym Mieście. Gdańsk z wyjątkowo ciekawą, 1000-letnią tradycją, zasługuje na całościową, atrakcyjną opowieść dla setek tysięcy osób, które nas odwiedzają co roku. Zdaję sobie jednak sprawę, że czas nie jest dobry, wszyscy przechodzimy ciężkie chwile z powodu epidemii koronawirusa i będzie to miało poważne skutki gospodarcze. Dlatego powiem tak: mam nadzieję, że na marzeniach się nie skończy, ale to nie jest temat na bliską przyszłość.