Anna Umięcka: - Gdański Chór Pueri Cantores Olivenses świętuje swoje 45-lecie istnienia. Jakie były początki zespołu?
Jan Łukaszewski: - Zaczęliśmy od składu męskiego. Z moim bratem Bogdanem i kolegami z Opery Bałtyckiej stworzyliśmy zespół i zaczęliśmy śpiewać w Archikatedrze w Oliwie. Ale ponieważ repertuar na głosy wyłącznie męskie jest ograniczony, postanowiliśmy go rozszerzyć. Chór mieszany nam nie odpowiadał, młodzież śpiewała już w zespołach akademickich, a ja byłem wtedy w posiadaniu przeróżnych nagrań - zespołów angielskich jak King’s College Cambridge czy Chóru Stuligorsza, które mi w tamtym czasie imponowały - wpadliśmy więc na pomysł, żeby utworzyć chór chłopięcy, bo to są głosy ładne i czyste.
Ilu członków liczy dziś zespół Pueri Cantores Olivenses?
- Chłopców jest 20, mężczyzn kilkunastu, razem ponad 30 osób, ale były takie czasy, że liczył kilkadziesiąt osób. Teraz mamy trochę trudniej - młodzi ludzie śpiewają klasykę mniej chętnie, ale też wielu utalentowanych chłopców rezygnuje z powodu nadmiaru zajęć: mają do wyboru sport, języki, inne atrakcje. Trudno im z nich rezygnować. Ale w Olivenses występują też tacy śpiewacy, którzy tu zaczynali jako dzieci, w początkach chóru.
Czy częśto się zdarza, że byli chórzyści zostają w dorosłym życiu muzykami?
- Wielu z nich pracuje dziś zawodowo jako muzycy, ale wielu wybrało inne zawody. Jeden z naszych chórzystów - Marcin Tomczak dziś jest profesorem Akademii Muzycznej w Gdańsku. Inny, inżynier buduje Ratusz Oliwski. Nawet lekarz, który mnie leczy okazał się moim wychowankiem! Czasem ktoś podchodzi się przywitać, niektórych nawet w pierwszej chwili nie poznaję, bo minęło dużo czasu, ludzie się zmieniają, ale uśmiech pozostaje. To jest bardzo miłe, że zawsze dobrze wspominają czas w zespole.
Jakie cechy powinien mieć dobry chórzysta?
- Ta praca wymaga, oprócz talentu, dyscypliny. Ćwiczymy dwa razy w tygodniu. Oczywiście sport i nauka szkolna też tego wymagają, ale muzykowanie szczególnie. Muzyka to dźwięki i… cisza. Pomiędzy dźwiękami nie można rozmawiać. Inaczej niż pomiędzy jednym a drugim kopnięciem piłki. Po drugie w zespole artystycznym: instrumentalnym, tanecznym czy chóralnym wszyscy muszą wykonywać tę samą czynność w jednym momencie. Jeśli ktoś zostaje trochę z tyłu czy śpiewa za szybko, to słychać. Musi być równo, czysto, dokładnie w dynamice: ciszej lub głośniej. To wymaga dużego wysiłku i współpracy. Dlatego uważam, że dla młodzieży śpiewanie w zespole jest doskonałą szkołą życia!
W niektórych krajach, na przykład w Wielkiej Brytanii, przywiązuje się wielką wagę do wykształcenia muzycznego a osoby, które grają na jakimś instrumencie czy śpiewają w chórze mają większe szanse na zdobycie pracy. Pracodawcy wiedzą, że działając w zespole nauczyli się zachowań wspólnych i umieją współpracować ze sobą.
Udział w chórze uczy życia, to wielkie emocje: występowaliście na 1000-lecie Gdańska, na odsłonięciu pomnika Poległych Stoczniowców czy podczas papieskich wizyt Jana Pawła II w Trójmieście, ale też przygoda.
- To prawda, organizujemy obozy wokalno - wypoczynkowe. W tym roku byliśmy na spływie przełomem Dunajca. Chłopcy bawią się, zwiedzają, grają w piłkę, ale też poznają miejsca, do których przyjeżdżamy. Codziennie są zajęcia wokalne, ćwiczą i poszerzają swoje umiejętności repertuarowe i wokalne.
Zwiedzają też świat podczas wyjazdów na koncerty. W ciągu w tych 45 lat bywaliśmy w różnych stronach świata - od Ameryki po daleką Azję i Japonię, byliśmy w Chinach, USA, Kanadzie i bardzo wielu krajach Europy, na Wyspach Kanaryjskich, na Majorce...
Która z tych podróży była najbardziej zaskakująca?
- Najbardziej zapadł mi w pamięć wyjazd do Japonii [od red. latem 2007 r. chór odbył tournee koncertowe po Japonii i jako jedyny reprezentant Polski wystąpił podczas festiwali w Hamamatsu i Tokio]. Po pierwsze są tam świetne warunki - wiele znakomitych sal koncertowych i bardzo dużo chórów, ale nie chłopięcych! Śpiewają głównie dziewczynki, więc nasi chłopcy robili furorę na ich festiwalach. Wśród dziewcząt także. Połowa naszych chłopców wróciła do Polski ciężko zakochana! [śmiech]. Planowali wyjazdy do Japonii i rychłe śluby [śmiech]. Niewiele z tego wynikło, bo jednak to były dzieci, a bilet kosztuje, ale to były niezwykłe przeżycia.
Co śpiewają japońskie chóry?
- Repertuar klasyczny, bo tradycyjna muzyka japońska nie jest wielogłosowa i tak inna, że dla nas raczej nie do przyjęcia. Śpiewają też często polski repertuar: Koszewskiego, Pałłasza, Pendereckiego! A nawet piosenki ludowe. Najbardziej znanym polskim utworem w Japonii jest “Szła dzieweczka do laseczka”! Zaśpiewa ją każdy Japończyk i to w swoim języku [śmiech].
Jak to możliwe?
- Oni mają dużo zajęć śpiewu w szkołach, a ta melodia jest zapisana w ich szkolnych śpiewnikach, które zawierają również europejskie melodie popularne i ludowe. Z naszego regionu - ta “dzieweczka”. Bardzo tam się podoba, bo to walczyk, chociaż szczerze mówiąc też nie jest polskiego pochodzenia.\
A co śpiewają chórzyści Pueri Cantores Olivenses?
- Repertuar klasyczny, można powiedzieć tradycyjny. Polskich kompozytorów muzyki dawnej i współczesnych: Koszewskiego, Pendereckiego, ale też Zieleńskiego, Gorczyckiego czy Palestrina.
Z czego to wynika?
- Taki repertuar powstał w efekcie zmian historycznych. Pierwsze chóry powstawały bowiem przy klasztorach i katedrach, i z powodów stricte kościelnych nie mogły w nich śpiewać kobiety. A okazało się, że głos chłopięcy posiada szczególny walor, brzmi jak dorosłej kobiety. Dziewczynki już nie. Wynika to z odmienności budowy czaszki i krtani chłopca i dziewczynki, i mimo że posługują się podobnym głosem, efekt różni się znacznie. Gdyby porównać głos chłopięcy do dziewczęcego to jest jak Stradivarius z Cremony zestawiony ze skrzypcami fabrycznej roboty. To może wydawać się niesprawiedliwe, ale tak jest.
W XVIII wieku funkcjonowali więc kastraci. To ci, którzy jako dzieci wykazywali się wielkim talentem i żeby zachować ten walor głosu chłopięcego byli okaleczani. Wyglądali potem jak kapłony - rośli, potężni i wysocy, ale ich głosy się nie rozwijały, były tylko silniejsze. Właśnie w tych czasach rozwinął się repertuar na takie chóry - polifonia.
Na czym polega wyjątkowość pracy z chórem chłopięcym?
- Praca nad takim zespołem jest trudna, bo wciąż zaczynamy od początku. Chłopcy po kilku latach w zespole przechodzą mutację (około 12 czy 15 roku życia) i wprawdzie wielu z nich może śpiewać nadal, ale już innym głosem. Ten czas zmieniającego się głosu nazywa się cambiata. To zraża dyrygentów. Czasem przypomina pracę syzyfową, ale sama praca jest piękna, jej efekty również.
Czego można życzyć chórowi Cantores Olivenses na następne 45 lat?
- Może większej opieki miasta? Nasza praca opiera się wyłącznie na pracy społecznej i honorowej, a wyjazdy finansują zazwyczaj rodzice uczestników. A jest to rzecz rzadka. Chórów mieszanych są tysiące, ale chórów chłopięcych tylko setki. W Poznaniu są trzy, jest też w Szczecinie, ale na Pomorzu jesteśmy jedyni.
W świecie są chóry, które śpiewają od wieków jak Sistine Chapel Choir - [red.: po włosku Coro della Cappella Musicale Pontificia, powstał w 1471 roku] chór, który towarzyszy uroczystościom papieskim i również koncertuje czy chór św. Tomasza w Lipsku, który obchodził niedawno 800-lecie istnienia! Szkoda byłoby tę pracę zmarnować.
NAJBLIŻSZE WYSTĘPY:
|