• Start
  • Wiadomości
  • 25 000 osób na Pomorzu straci pracę? Strzelczyk: - Rząd zniszczy branżę bursztyniarską

25 000 osób na Pomorzu straci pracę? Strzelczyk: - Rząd zniszczy branżę bursztyniarską

Ministerstwo Środowiska przygotowuje zmiany w prawie geologicznym. - Jestem przerażony pomysłami, które dotyczą bursztynu, bo widać, że osoby odpowiedzialne nie znają tej branży. Bursztyn ma być kopaliną jak na przykład węgiel, i od każdego wydobytego kilograma przewiduje się opłatę 800 zł do skarbu państwa. Nazywam to haraczem, bo przecież nie istnieje taki tytuł w systemie podatkowym. Zmiany te spowodują upadek branży - mówi Zbigniew Strzelczyk, prezes Krajowej Izby Gospodarczej Bursztynu.
21.02.2017
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Zbigniew Strzelczyk, gdańszczanin, prezes Krajowej Izby Gospodarczej Bursztynu

Roman Daszczyński: Bije Pan na alarm, ale tak naprawdę nic konkretnego jeszcze nie wiadomo o szykowanych zmianach w prawie geologiczym. Może to jakaś pomyłka.

Zbigniew Strzelczyk: - Żadna pomyłka. Dochodziły już wcześniej do nas różne informacje. Podczas rozmów w ministerstwach, które odbyły się na moją prośbę, wielokrotnie zadawałem pytanie dotyczące planowanych zmian. Moi rozmówcy nie kwestionowali kwoty i charakteru przygotowywanych zmian, a jedynie oburzało ich moje określenie “haracz”.

Nie da się ukryć, że “haracz” brzmi nieprzyjemnie, w sumie nawet obraźliwie.

- A jakiego słowa mam używać? Ktoś, kto nie zajmuje się bursztynem może nie wiedzieć, co oznacza kwota 800 zł dodatkowej opłaty za każdy kilogram wydobytego bursztynu. Jako prezes Krajowej Izby Gospodarczej Bursztynu spróbuję to wytłumaczyć jak najprościej. Nasza branża zatrudnia około 25 tysięcy osób w województwie pomorskim, z czego większość w Gdańsku. Do tego trzeba doliczyć jakieś 12 tysięcy pracowników w naszej branży w innych miastach: głównie w Warszawie, Krakowie, Poznaniu. W sumie 37 tysięcy ludzi. A trzeba pamiętać, że jesteśmy jeszcze dodatkowym źródłem dochodu dla firm kooperujących. Oceniam, że dochody w tej branży na samym Pomorzu osiąga blisko 60 tysięcy osób. W niektórych przypadkach chodzi o firmy rodzinne, które się z tego utrzymują od powojnia, a więc od trzech pokoleń. Teraz to wszystko upadnie właśnie za sprawą tego haraczu 800 złotych za kilogram.

Nie przesadza Pan?

- Wcale. Proszę policzyć. Branża bursztyniarska utrzymuje się głównie z obróbki surowca, który kosztuje od 500 do 2000 zł za kilogram. To bardzo dobrej jakości bursztyn do produkcji, tyle że bryłki nie są duże. Po obróbce otrzymujemy z tego tak zwane oczka i koraliki, wykorzystywane następnie w produkcji biżuterii i pamiątek. Dodatkowa opłata 800 złotych za kilogram sprawi, że cena tych wyrobów wzrośnie w wielu przypadkach nawet ponad 100 procent. Nikt tak drogich polskich wyrobów z bursztynu już nie kupi. Upadnie eksport, a miejsce u naszych zagranicznych kontrahentów zajmą Chińczycy, którzy surowca bursztynowego mają pod dostatkiem, importując go z Rosji oraz Ukrainy. Nie jest może tak ładny jak ten wydobyty nad Bałtykiem, ale jest dużo tańszy.

Surowiec, na obróbce którego zarabiają bursztyniarze w głównej mierze waha się cenowo od 500 do 2 tys. zł

Słowem, “dobra zmiana” poprawia kolejny fragment polskiej rzeczywistości…

- Nie chcę o tym mówić w kategoriach politycznych. Mamy w środowisku takich bursztyniarzy, którzy poparli PO, PiS czy inne ugrupowania. Wolę dzielić ludzi nie według przynależności do tej lub innej partii. Sytuacja jest dziś taka, że są jednocześnie dwa ministerstwa, z których jedno działa na rzecz rozwoju polskiego bursztyniarstwa, a inne próbuje wprowadzać zmiany, które tę branżę zniszczą. Ministerstwo Rozwoju kontynuuje wieloletni projekt promocji marki “Polski Bursztyn” w świecie. Natomiast w trakcie jednej z rozmów usłyszałem: “No wie pan, bałtycki bursztyn jest polskim bogactwem narodowym. Najwyższy czas, by społeczeństwo coś miało z tego bogactwa”.

Co Pan odpowiedział?

- Że w pełni się z tym zgadzam, ale dobrze by było, aby ministerstwo miało świadomość, że polscy bursztyniarze od dziesięcioleci dzielą się tym bogactwem ze społeczeństwem, płacąc podatki i inne daniny, tak jak wszyscy obywatele którzy w Polsce ciężko i uczciwie pracują.

Skąd się wzięło akurat 800 złotych za kilogram, a nie 500, dwieście, albo 100?

- Też o to zapytałem. Okazuje się że na wyobraźnię obecnie rządzących działają wykryte przez celników przypadki przemytu bursztynu z Ukrainy. Ktoś wycenił taki bursztyn na 8 tys. złotych za kilogram, a więc 10-procentowa danina dawałaby 800 złotych od każdego kilograma. Możliwe, że celnicy rzeczywiście trafili na duże bryły wysokiej jakości bursztynu, stąd taka cena. Problem w tym, że taki bursztyn stanowi około 2 procent przerobu całej polskiej branży bursztyniarskiej. Taki surowiec jest czymś wyjątkowym i używa się go do wyjątkowych zleceń. Nikt dużych brył bursztynu nie tnie na mniejsze, bo surowiec traci przy każdym podziale jakieś 30 procent wartości. Tak więc żądanie, by branża bursztyniarska płaciła od każdego kilograma wydobytego surowca 800 złotych haraczu jest po prostu wzięte z sufitu.

Proszę spróbować zrozumieć sytuację takiego wiceministra. Rząd ma ogromne i coraz większe wydatki. Trzeba szukać dodatkowych źródeł dochodu skarbu państwa. Bursztyn jako bogactwo narodowe ma prawo działać na wyobraźnię. Kilka miesięcy temu media podawały, że podczas rządowej narady w sprawie planów przekopu Mierzei Wiślanej, ktoś z Ministerstwa Środowiska mówił jakoby możliwe było sfinansowanie tej inwestycji z brył bursztynu, które będą wydobyte w miejscu prac budowlanych.

- Ja również zauważyłem taką informację i po prostu zdębiałem. Koszt przekopu to o ile mi wiadomo 1 miliard 200 milionów złotych. Musielibyśmy tam znaleźć 600 ton bursztynu najwyższej jakości, w cenie około 2 tys. zł za kilogram, aby sfinansować tę inwestycję. To są marzenia ściętej głowy, opowieści ludzi, którzy nie mają pojęcia o złożach bursztynu. Bursztyn bałtycki zalega szerokim pasem od półwyspu Sambijskiego po Szczecin oraz Kurpie, województwo lubelskie, Białoruś i Ukrainę. To nie są jednorodne złoża jak w przypadku węgla. Bursztyn występuje w mniejszych lub większych “gniazdach”, tak więc w miejscu gdzie planowany jest przekop Mierzei Wiślanej równie dobrze mogą być małe ilości tego surowca. Nastawianie się na wielkie bogactwo w tym miejscu jest po prostu nierozsądnym twierdzeniem i mam poczucie, że branża bursztyniarska stała się w wyobraźni niektórych polityków kurą znoszącą bursztynowe jaja. Dobrze by było, gdyby ci ludzie w porę zorientowali się, że taką kurę też można udusić poprzez brak roztropności w podejmowanych działaniach.

Zbigniew Strzelczyk przy warsztacie. Jaka jest przyszłość polskiego bursztyniarstwa?

Może jest jeszcze czas na refleksję po rządowej stronie i rezygnację z tych planów.

- Nie wiem. Obawiam się, że Ministerstwo Środowisko chce przeprowadzić swój projekt po przysłowiowych trupach. To dzieje się po cichu od kilku miesięcy. W ministerstwie usłyszeliśmy, że konsultacje społeczne zostały już przeprowadzone i nowych nie będzie. Zastanawiam się tylko z kim to wszystko konsultowano, bo z nami nie, choć Krajowa Izba Gospodarcza Bursztynu skupia praktycznie wszystkie podmioty, które poniosą konsekwencje tych kuriozalnych pomysłów.

TV

MEVO od kulis i życzenia. Rower metropolitalny ma już rok