Tegoroczna Manifa odbyła się w niedzielę, 6 marca. Rozpoczęła się przy gmachu Ratusza Głównego Miasta przy ul. Długiej. Jej uczestnicy przeszli ulicami Głównego i Starego Miasta, mijając też Hucisko, a kończąc na Placu Solidarności, przy Pomniku Poległych Stoczniowców. Po drodze skandowano m.in. hasła: "Legalna aborcja, bez kompromisów", "Nigdy nie będziesz szła sama", "Aborcja prawem nie towarem", "Żaden człowiek nie jest nielegalny", "Solidarność naszą bronią".
Na niedzielną manifestację organizatorki zaprosiły m.in. prof. Martę Koval, Ukrainkę, która jest wykładowcą na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Gdańskiego.
- 800 kilometrów stąd jest granica ukraińska. Dzisiaj jest to granica pomiędzy światem pokoju a wojną. Na plecach ukraińskich kobiet, w obecnej chwili, spoczywa ogromny ciężar. To ich mężowie, bracia, synowie, idą na front. To kobiety muszą ich pożegnać, i wziąć na siebie odpowiedzialność za małe dzieci, za osoby starsze, za każdego, kto potrzebuje pomocy - mówiła prof. Marta Koval, która zwróciła się do obecnych także w języku ukraińskim. - Jeżeli znacie kogoś w Rosji, jeżeli znacie matki rosyjskie, powiedzcie im, że to ich synowie będą mieć krew na rękach. Bo z czołgów do ukraińskich miast nie strzela Putin, Pieskow, i nie Ławrow. Z czołgów do ludzi, do dzieci, do szkół i szpitali, do ludzi starających się uciec z oblężonych miast strzelają zwykli ludzie - dzieci rosyjskich matek. Oni też będą współodpowiedzialni za przestępstwa. W wojnie nie ma nic bohaterskiego i nic pięknego. Wojna jest straszna, oznacza śmierć i zniszczenie - dodała.
Jej wystąpieniu przysłuchiwali się nie tylko Polacy, ale też grupa Ukraińców biorących udział w tej manifestacji. Część osób miała ze sobą ukraińskie flagi, żywiołowo reagowano na hasła odwołujące się do bohaterstwa walczących Ukraińców.
Joanna Sobańska, rzeczniczka tegorocznej Manify, zwracała uwagę na to, że Polki i Polacy chcą i pomagają Ukraińcom uciekającym od terroru wojny, ale pomagać należy też innym imigrantom, uciekającym m.in. z Afryki.
- Feminizm bez granic - to znaczy, że chcemy, aby szerzyło się siostrzeństwo niezależnie od koloru skóry, wyznania czy miejsca, z którego ktoś ucieka. Tak samo chcemy pomagać osobom uciekającym z Ukrainy, jak i osobom uciekającym z Afryki, które były odsuwane od granicy polsko-białoruskiej niezgodnie z Konwencją Genewską. Wiemy, że niektórym osobom odmawiano azylu w naszym kraju - przypomniała Joanna Sobańska. - W trakcie tegorocznej Manify były też podnoszone nasze podstawowe postulaty, które nie zmieniają się od lat. Aborcja powinna być wyborem kobiety - to ona powinna decydować, czy chce być dalej w ciąży czy potrzebuje aborcji. Mówimy też o edukacji seksualnej i większym finansowaniu kampanii poświęconych zdrowiu reprodukcyjnemu dla kobiet, w tym kampanii profilaktyki zdrowotnej dla kobiet - dodała.
Aktywiści kilkukrotnie zabierali głos w trakcie przejścia manifestacji z ul. Długiej na Plac Solidarności. Na Hucisku, na kilkanaście minut, zatrzymały ruch kołowy i tramwajowy, by "usłyszało je jak najwięcej osób".
- 8 marca złożony zostanie projekt ustawy o legalnej aborcji bez kompromisu. Pod tym projektem podpisało się mnóstwo Polek i Polaków, co pokazuje tylko naszemu "cudownemu" rządowi, że w Polsce powinna być legalna aborcja, że Polacy chcą dostępu do niej - stwierdziła Julia Zielińska z Młodzi Razem Pomorskie. - Stojąc tutaj, jako młoda kobieta mieszkająca w Polsce, czuję się jak kompletnie zdarta płyta, bo mam wrażenie że od dwóch lat powtarzam wciąż to samo: że prawo do legalnej aborcji to prawo do życia. Od dwóch lat widzimy, że kobiety w Polsce, przez zakaz aborcji, umierają. Nie chcę widzieć więcej takich wiadomości! Nie chcę budzić się w lęku, że następnym razem to będę ja, któraś z moich przyjaciółek, moja siostra czy jakakolwiek inna Polka. Mam tego dość!
Tegoroczna Manifa trwała dwie godziny. Miała pokojowy charakter. Wydarzenie zabezpieczało kilkudziesięciu policjantów.