Mimo, że nauczyciele i samorządy proszą minister edukacji Annę Zalewską o odłożenie reformy i nielikwidowanie gimnazjów, rząd PiS ma zamiar reformę przeprowadzić. Jednak jej konsekwencje dotkną nie tylko nauczycieli i urzędników samorządowych.
Cenę zapłacą też rodzice i dzieci.
W Gdańsku, aby próbować temu zapobiec, spotkali się przedstawiciele Unii Metropolii Polskich. W poniedziałek, 28 listopada, odpowiedzialni za edukację urzędnicy m.in. z Gdańska, Warszawy, Łodzi, Szczecina, Bydgoszczy, Lublina czy Białogostoku debatowali, jak zastopować reformę, bądź przeprowadzić ją jak najmniejszym kosztem dla wszystkich.
W czasie spotkania w Europejskim Centrum Solidarności wiceprezydent miasta stołecznego Warszawy Włodzimierz Paszyński przedstawił listę zarzutów wobec reformy edukacji. Lista ta trafiła do samorządowców z największych polskich miast.
Oto ona:
O czym powinni wiedzieć rodzice i uczniowie?
O jakości polskiej edukacji, w dużej mierze, świadczą sukcesy uczniów: coraz lepsze wyniki w międzynarodowym sprawdzianie piętnastolatków PISA, laury w międzynarodowych konkursach i olimpiadach, zdawalność absolwentów na prestiżowe kierunki studiów, w Polsce i na świecie. Ostatnie sukcesy polskich uczniów w badaniach PISA zwróciły uwagę całego świata edukacyjnego. Wśród sukcesów można wymienić m.in. czwarte miejsce polskich uczniów w Unii Europejskiej tuż za rówieśnikami z Holandii, Estonii i Finlandii, w zakresie umiejętności matematycznych w 2012. Polska jest jedynym krajem europejskim, który tak znacznie poprawił wyniki. Uczniowie lepiej rozwiązują zadania dotyczące rozumowania i argumentacji.
Zmiany w edukacji, jak w każdej innej dziedzinie życia, są potrzebne. Ale nie wolno ich wprowadzać naprędce – muszą być przemyślane, przyjazne dzieciom, dobrze przygotowane.
Obecna struktura naszego systemu kształcenia nie wymaga nagłej zmiany. Jeśli chcemy jej dokonać, to przede wszystkim powinna wynikać z nowych idei programowych, potrzeb rozwojowych dzieci i młodzieży oraz zdiagnozowanych problemów; nigdy odwrotnie. Wiele gimnazjów może się poszczycić tworzonym przez kilkanaście lat cennym dorobkiem programowym i wychowawczym. Nie wolno go niszczyć w imię politycznych stricte interesów.
Co nas czeka?
- Chaos programowy wynikający z braku gruntownie przemyślanej podstawy programowej na dwanaście lat nauki. Nie da się jej stworzyć naprędce, w kilka miesięcy. Podobnie podręczników, pomocy dydaktycznych itp.
- Uczniowie trzech roczników (od obecnej pierwszej klasy gimnazjum począwszy) znajdą się w dwóch równoległych tokach nauczania – po gimnazjum i po ósmej klasie, co wymusi konieczność wprowadzenia tymczasowych rozwiązań programowych, innych niż docelowa podstawa programowa realizowana przez młodszych kolegów, z którymi będą zdawać maturę.
- „Spotkanie się” absolwentów ostatniego rocznika gimnazjalnego i ósmej klasy szkoły podstawowej w 2019 roku w rekrutacji do szkół ponadpodstawowych, oznacza dwukrotnie większą konkurencję w walce o miejsce, zwłaszcza w tych najbardziej obleganych. Dodatkowo, likwidacja obecnego sprawdzianu po szkole podstawowej i niepewne losy egzaminu po gimnazjum, stawiają pod znakiem zapytania przejrzystość kryteriów przyjęć do tych placówek.
- Skrócenie o rok, z dziewięciu do ośmiu lat, cyklu kształcenia ogólnego – niezwykle ważnego dla rozwoju intelektualnego i społecznego dziecka, co w konsekwencji grozi zmniejszeniem szans edukacyjnych zwłaszcza najsłabszych uczniów.
- Wcześniejszy, mniej przemyślany wybór dalszej ścieżki edukacyjnej, bardziej uzależniony od społeczno-ekonomicznych warunków życia rodziny młodego człowieka niż jego talentów i aspiracji.
- Kłopoty związane z ewentualnym brakiem promocji uczniów ostatniej klasy likwidowanego gimnazjum. W dotychczasowych propozycjach nie ma ścieżki umożliwiającej jej powtórzenie. W efekcie będzie to oznaczać przymusowy powrót do szkoły podstawowej, którą się już ukończyło…
- Skazanie trzeciego rocznika gimnazjalistów na „bycie najstarszym” w ośmioklasowej szkole podstawowej, co dotkliwie zaburzy proces wychowania społecznego.
- Odebranie obecnym uczniom szkół podstawowych szansy nauki w nowym środowisku, w wymarzonym gimnazjum.
- Znaczące zmniejszenie liczby godzin powszechnej nauki drugiego języka obcego i przedmiotów przyrodniczych, co młodzieży, zwłaszcza dorastającej w trudnych warunkach społeczno-ekonomicznych, utrudni konkurencję z rówieśnikami ze świata.
- Brak stabilnej kadry – część nauczycieli będzie musiała „uzupełniać” etat w różnych szkołach.
- Słabsze przygotowanie nauczycieli do realizacji nowej podstawy programowej. To proces wieloletni i kosztowny. Nie jest możliwe zakończenie go do początku nowego roku szkolnego. Oznacza to, że niezbędne kompetencje nauczyciele zdobywać będą „w boju”, co niewątpliwie odbije się na jakości procesu dydaktycznego przynajmniej kilku pierwszych roczników zapowiadanych zmian.
- Obniżenie jakości kształcenia i wychowania związane z nieuchronnym rozpadem doświadczonych zespołów pedagogicznych przygotowanych do pracy z nastolatkami i, w konsekwencji, utrata wielu idei, pomysłów,projektów wypracowanych w gimnazjach.
- Nieunikniony przy takiej skali i tempie zmian chaos organizacyjny, wynikający z konieczności przekształcania w ekspresowym trybie szkół, zmiany ich obwodów, siedzib, gruntownych niekiedy adaptacji dotąd użytkowanych pomieszczeń.
- Sytuacje (również nie do uniknięcia), w których nauka będzie się odbywać dosłownie na „placu budowy”, wymuszone koniecznością dostosowania obecnej infrastruktury do potrzeb innych użytkowników. Procesu tego nie da się zamknąć w perspektywie kilku miesięcy, do września 2017 roku. Na przeprowadzenie tych kosztownych zmian trzeba znaleźć środki finansowe. Koszty adaptacji bazy oświatowej do nowej struktury, np. tworzenia pracowni przedmiotowych w szkołach podstawowych czy przystosowania budynków gimnazjów dla najmłodszych uczniów będą duże. To pieniądze podatników, które można by wydać znacznie sensowniej, również na dofinansowanie atrakcyjnych projektów edukacyjnych.
- Pogłębienie deficytu miejsc w przedszkolach, co w pierwszej kolejności dotknie przyszłoroczne trzylatki, a będzie konsekwencją podwyższenia wieku obowiązku szkolnego i przedłużenia o rok edukacji i opieki przedszkolnej (w przedszkolu będą cztery roczniki dzieci), połączone z koniecznością wprowadzenia kolejnych dwóch roczników do szkół podstawowych, niekiedy w miejsce działających tam oddziałów przedszkolnych.