Anna Umięcka: - Pomysł na spektakl z udziałem tancerzy 45+, narodził się w trakcie zeszłorocznej edycji Gdańskiego Festiwalu Tańca. Co chce pani zaproponować tak dojrzałym twórcom?
Prof. Ewa Wycichowska*: - Przede wszystkim wolność. To pięcioro zawodowych tancerzy i choreografów bardzo się od siebie różniących - stylem tańca, gatunkiem, osiągnięciami i formami, którymi się zajmowali. To celowy zabieg. Wszyscy artyści mają ok. 50 lat, osiągnęli więc już sporą dojrzałość i są tancerzami "poza afiszem", czyli takimi, których na etat nikt nie zaangażuje, chyba, że gdzieś powstanie taki teatr jak Piny Bausch, gdzie starsi tancerze mieli swoje miejsce.
Na czym polega praca z doświadczonymi artystami?
- Przede wszystkim chcę podkreślić, że kreatywność i to, co zdobywa się jako młode ciało, jest z tym nowym ciałem absolutnie do wyrażenia. Nawet wstępny tytuł naszego wydarzenia: “Motus Animi Continuus” oznacza “ustawiczny ruch ducha” co podkreśla, że ruch jest przede wszystkim w sercu, w duszy, w umyśle. Ciało może za nim podążać.
Proces twórczy oparty będzie głównie na improwizacji, której jestem zwolenniczką. Jeśli chodzi o gatunek - jest to teatr tańca, z użyciem performance text, wynikających z głosu i poza tanecznych aspektów, które zależeć będą od wspólnej zgody każdego z nas, nie zakładam żadnej tresury.
Wszyscy tancerze biorący udział w spektaklu wywodzą się z tańca współczesnego, na pewno więc nie będzie popisów technicznych, ale z pewnością każdy będzie miał swoje miejsce i czas. W jakiej kolejności? To wyniknie z procesu, ponieważ zakładam jedynie inspirację, i to Gombrowiczem.
Skąd zainteresowanie ironicznym Gombrowiczem?
- Gombrowicz jest obecnie, w naszej sytuacji, bardzo aktualny. Być może z kompozytorką Aldoną Nawrocką nagramy fragmenty dzienników, które będę czytała. Wybierze je Jagoda Ignaczak, autorka książki o mnie - “Istnienie grać. Portret Ewy Wycichowskiej”, której absolutnie wierzę.
Tancerze do spektaklu mieli przygotować dwa rodzaje kostiumów: takie, w których czują skompromitowani oraz komfortowe. Dlaczego?
- Ten pierwszy ma ich obnażać, a w drugim mają czuć się jak najlepiej, nie w sensie wygody, tylko prezencji. Dla kogoś może oznaczać to elegancję, dla kogoś innego nonszalancję. To zależy od ich wyboru. Powstanie również wideo, nad którym pracuje Daniel Stryjecki. Współpracuję z nim od wielu lat, najpierw jako tancerzem Polskiego Teatru Tańca, a potem - twórcą niesamowitych multimedialnych działań.
Z nadesłanych przez tancerzy fragmentów ich najlepszych wykonań Daniel opracuje kompilację, aby widzowie zobaczyli tancerzy również w innym, ich “pierwszym” ciele.
Zaprosiła pani do udziału w projekcie, spośród osób zgłoszonych: Iwonę Olszowską, Agnieszkę Noster, Małgorzatę Matuszewską, Krzysztofa Raczkowskiego i trójmiejskiego tancerza Jacka Krawczyka. Jaki był klucz doboru tych artystów?
- Wybrałam osoby najstarsze i pod kątem różnorodności doświadczeń. Krótki czas, jaki mamy na przygotowanie spektaklu, przy takiej dojrzałości poszczególnych wykonawców, powinien dać ciekawy efekt. Część z nich pracowała oddzielenie czy w innych zespołach. Krzysztof Raczkowski na przykład - w bardzo brutalnym teatrze Johanna Kresnika. Zderzenie takich doświadczeń będzie, mam nadzieję, ciekawe dla widza.
Na czym polega sztuka, jeśli człowiek jest “poza afiszem”, przeżywa kryzys? Traktuję udział w tym wydarzeniu jako pewnego typu terapię, również dla siebie.
Myślę że wykluczenie jest tematem, w którym odnajdzie się wielu widzów, niekoniecznie tancerzy.
- Tak, ten wyścig do różnych miejsc pracy i działań młodych ludzi, czemu zresztą nie należy się dziwić, jest bardzo widoczny. Jednak w zawodzie tancerza szczególnie dotkliwy. Kiedyś były wcześniejsze emerytury, ale dziś?... Gdy taniec jest czyjąś pasją życiową, to nie ma on czasu na przygotowanie sobie innego zajęcia. Dlatego jej zachowanie, niegaszenie tego płomienia wydaje mi się bardzo ważne. Żeby na sądzie ostatecznym móc powiedzieć, że dochowało się wierności pierwszej miłości jaką jest sztuka (uśmiech) i pasja realizowana od dziecka.
O brutalności tego zawodu opowiedział dobitnie w dokumencie “Siedem kobiet w różnym wieku” Krzysztof Kieślowski. Jest tam pani jedną z bohaterek.
- On jako pierwszy ujawnił ten problem w paradokumentalnej formie - kiedy młoda kobieta już nie jest obsadzana, nie jest przydatna. Pamiętam, że mną to bardzo wstrząsnęło.
Grałam w części pt. Sobota i moim zadaniem było pokazać, ile ciężkiej pracy kosztuje ten zawód. A moja koleżanka Ewa Głowacka “robiła” Niedzielę - z uśmiechem i bez wysiłku. Początkowo miałam trochę żal do pana Krzysztofa, że mnie wybrał do takiej roli, a nie chce pokazać tego jak walczę, żeby nie było widać wysiłku. Choć widział moje spektakle i trudne choreografie. Ale kiedy wytłumaczył mi powody - zawierzyłam mu całkowicie i poświęciłam się, aż do całkowitego zmęczenia. Pracowałam sześć godzin bez przerwy, żeby to wyrazić.
Teraz tamto doświadczenie odbija się jak w lustrze, kiedy myślę o naszym projekcie - tancerze pokażą to, co ja jako lider, choreograf chciałabym wyrazić i odnaleźć dla każdego widza, bo ten spektakl nie jest tylko o życiu tancerzy, ale o życiu w ogóle.
Motus Animi Continuus jest odpowiedzią na dzisiejszą modę na młodość, sprawność i gładkie piękno. Być może zaprowadzi nas do rzeczy ważniejszych, pełnych wartości i będzie komunikatem wzmacniającym nie tylko nas samych, ale też dla widza.
Czy współczesny język teatru tańca, wzbogacony o multimedia i inne zabiegi - nie pomaga starszym tancerzom w wyrażaniu siebie? Sprawne ciało nie musi być już jedynym rekwizytem w spektaklu.
- Sprawne ciało zaprzeczyło by nawet temu, co chcemy powiedzieć o człowieku. Wiele spektakli nowego teatru tańca opiera się o ciało, na ciele, na nagości, demonstracji wolności, bez tańca. Nasz spektakl jest o czymś zupełnie innym, o tym, co jest w sztuce, co jest prawdą. Jej poszukiwanie pewnie zajmie nam sporo czasu, zanim dobierzemy takie sceny i relacje między sobą, może też interakcje z widzem, które pozwolą nam na pokazanie tego, co mamy w środku. Na udowodnienie, że instrument, który nie jest już - stereotypowo - piękny, może wydawać piękne dźwięki.
Czy to będzie dowód, że taniec, rozumiany jako ruch, jest dostępny dla każdego?
- Zawsze taniec dzielił się na taki - dla wszystkich i taki - dla artysty, który musiał pracować więcej. Podobnie jak w muzyce, która jest dla wszystkich, ale nie każdy zagra w filharmonii Beethovena. Może bliżej jest tańcowi do poezji? Można go porównać do próby wyrażenia tego, co mamy w środku, poszukiwania metafory. Chociaż Gombrowicz, którego wybrałam, będzie nas oddalał od piękna poezji i wyciągał na wierzch bezwzględną prawdę. Będzie kontrastujący.
Czy są takie tematy, których nie da się wyrazić językiem tańca?
- To zależy. W teatrze tańca, kiedy mamy do dyspozycji wiele różnych środków wyrazu tylko znalezienie klucza jest problemem. Kiedy go już znajdziemy, to otwieramy nim pewne przestrzenie, bo przecież w sztuce nie chodzi o dydaktykę i o odpowiedzi, tylko o zadawanie pytań, również widzom.
A tematy tabu?
- Nie ma, chociaż zależy w jakiej sprawie używamy pewnych naruszeń. Po pierwsze muszą one wypływać od wykonawcy, a nie być narzucone przez prowadzącego. Po drugie - nie mogą służyć zadziwianiu czy obrażaniu, ale muszą być wynikiem prawdy.
Pokazywanie pewnego profanum mieści się nawet w religii. W “Liście do artystów na nowy wiek” Jan Paweł II napisał, że wszystko co autentyczne i prawdziwe jest godne, aby je ujawniać i okazywać obie strony - sacrum i profanum, bo nie istnieje sacrum bez profanum.
Co jest dla pani ważniejsze w konstrukcji spektaklu teatru tańca - opowieść czy emocja?
- Zawsze myślę o trzech aspektach: estetycznym, emocjonalnym i intelektualnym. W estetycznym nie chodzi o „ładność”, tylko o pewien rodzaj konwencji, metafory ruchowej, nie ograniczającej się tylko do technik, ale też czerpiącej z codziennego ruchu, mowy ciała. Drugi to aspekt emocjonalny - mamy tak silną mowę ciała, że umiejętność operowania tym językiem tworzy pewne stany emocjonalnie wykorzystywane przez performerów i wywołujące reakcję u wrażliwego widza. Trzeci to aspekt intelektualny wynikający z pewnych kontekstów, często narzuconych przez mnie. W spektaklu, o którym mówimy, będą to nagrane słowa Gombrowicza, ale też kolejność pewnych zdarzeń czy założenie, że uruchamiamy ciało, które jest już zamarznięte i może nie powinno się ujawniać? Łamiemy pewne tabu.
Czy jest coś, co panią zaskoczyło na artystycznej drodze?
- Zaskoczeń było bardzo wiele. Najpierw w szkole, w spotkaniach z moimi wielkimi mistrzami; potem przy konstruowaniu ról jako tancerka, w pracy z wybitnymi choreografami; i jako choreograf, gdy wykonawca ujawnia mi się z zupełnie innej strony w relacji z widzem (zawsze uwielbiałam oglądać spektakle). Teraz też, jako pedagog na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina i w Akademii Wychowania Fizycznego w Poznaniu na nowo utworzonym kierunku Taniec w kulturze fizycznej, dyplomanci zadziwiają mnie swoim myśleniem i dojrzałością, po zaledwie trzech latach kontaktu z tańcem!
I po tej rezydencji również spodziewam się niesamowitych emocji i zdarzeń, które mnie z pewnością zadziwią i wzruszą.
*Ewa Wycichowska
Wybitna, nagradzana wielokrotnie tancerka, w latach 1969 -1988 solistka Teatru Wielkiego w Łodzi), która występowała zarówno w repertuarze klasycznym, jak i współczesnym. Choreografka - autorka ponad 70. spektakli zrealizowanych w Polsce i na świecie, wieloletnia dyrektorka Polskiego Teatru Tańca - Baletu Poznańskiego, który objęła po Conradzie Drzewieckim. Pedagog (profesor na Wydziale Edukacji, kierownik Zakładu Tańca Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie oraz profesor zwyczajny w Katedrze Fizjologii, Biochemii i Higieny Akademii Wychowania Fizycznego im. Eugeniusza Piaseckiego w Poznaniu). Członek Międzynarodowej Rady Tańca działającej pod patronatem UNESCO. Znana z twórczej odwagi i ciągłych poszukiwań nowych form i środków wyrazu.
"Taniec i teatr są przestrzeniami jej życia. Niemal fizycznie cierpi, kiedy w codzienności natyka się na niezrozumienie, dezynwolturę albo zwyczajnie złą wolę. Jest nałogowym wyznawcą sztuki tańca, często powtarza: Mężczyźni mnie zdradzali, taniec nigdy" - pisze w pierwszej biografii Ewy Wycichowskiej "Istnienie grać. Portret Ewy Wycichowskiej", z roku 2018, jej autorka - Jagoda Ignaczak.
Spektakl Motus Animi Continuum
koncept: Ewa Wycichowska,
wyk.: Małgorzata Matuszewska, Agnieszka Noster, Iwona Olszowska, Jacek Krawczyk, Krzysztof Raczkowski / muz. Aldona Nawrocka / video: Daniel Stryjecki / rezydencja/premiera 45+ / 45 min.G.20.30 /powstaje w ramach rezydencji
Program 11. Gdańskiego Festiwalu Tańca tutaj
WIĘCEJ:
Ciało nigdy nie kłamie. Młodzi tancerze na Gdańskim Festiwalu Tańca 2017
10. Gdański Festiwal Tańca. W Klubie Żak spektakl inspirowany językiem pszczół i kwiatów
10. Gdański Festiwal Tańca. Dziesięć dni tanecznej pasji i gracji