101-latka zwiedza Gdańsk

Zepsuta winda przy przystanku PKM nie była dla niej problemem. Bez większego wysiłku – i bez zadyszki! – jak podkreśla, pani Wiera Wittman pokonała kilkadziesiąt schodów, by dostać się na peron. I pewnie nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że za dwa tygodnie skończy... 101 lat.
08.09.2015
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Gdańszczanka chciała na własne oczy zobaczyć, jak wygląda Pomorska Kolej Metropolitalna, o której tyle ostatnio czytała i słyszała w mediach. Była ciekawa, jak wyglądają pociągi, nie tylko z zewnątrz, ale i wewnątrz. Bo, jak mówi, zupełnie inaczej wygląda pociąg w telewizji, a inaczej „w naturze”, z bliska. We wtorkowe przedpołudnie wybrała się więc, w towarzystwie wnuka Piotra Wittmana, na przejażdżkę ze Strzyży do Rębiechowa i z powrotem. Przy okazji zwiedziła też nowoczesny, rozbudowany niedawno terminal lotniska. – Chciałam go nie tylko obejrzeć, ale i dowiedzieć się, co do czego jest przeznaczone – zaznacza.

Peron PKM na Strzyży zrobił dobre wrażenie na seniorce, która uznała, że jest „przyzwoity”. – Nie jest zatłoczony, a i sam widok jest bardzo rozległy – stwierdza.

Pani Wiera przyznaje, że była tu już w niedzielę podczas dnia otwartego PKM, dwa dni przed oficjalnym uruchomieniem kolei. – Jednak zaskoczył mnie ten tłum kilkuset osób, które ustawiły się w kolejce aż za rogiem, by móc dostać się do pociągu – nie ukrywa. – Wycofałam się, ale postanowiłam wrócić.

To nie pierwsza i nie ostatnia wycieczka pani Wiery po Gdańsku w tym roku.

Pozytywnie zaskoczył ją nowoczesny terminal w Rębiechowie.

– Poprzednim razem byłam tam mniej więcej przed 20 laty. To miejsce w ogóle nie jest podobne do tamtego. To tak, jakbym przedtem była gdzieś na polu, a teraz widzę olbrzymie nowoczesne budynki i lotnisko – opowiada nam na gorąco stulatka. – A i sama jazda PKM i widoki na trasie przyjemne. Ktoś zasiał drugi Gdańsk – śmieje się. – Przedtem nie było trudno zwiedzić miasto. Starówka i parę ulic, a teraz naprawdę jest gdzie chodzić, co oglądać i podziwiać.

Nie kuleję, udaję bohatera

Pani Wiera mieszka w Gdańsku-Wrzeszczu od grudnia 1945 r. Do dzisiaj nie zmieniła adresu. Przyjechała tu ze zrujnowanej Warszawy. Długie lata pracowała w gdańskim porcie. Miasto, jak zaznacza, bardzo się zmieniło przez te 70 lat. – Myślę, że ci, którzy bywali u mnie przed laty, dzisiaj nie poznaliby Gdańska – uważa. – To miasto powiększyło się dwu-, jeśli nie nawet trzykrotnie!

23 września pani Wiera będzie obchodziła 101. urodziny. Żadnej dużej fety z tej okazji nie planuje. – Impreza była na 100 lat. To wystarczy – śmieje się.

Co takiego robi pani Wittman, że wciąż utrzymuje się w świetnej formie?

– Wszystko. Po prostu jestem samodzielna. Nie lenię się, a jak trzeba coś zrobić, to robię. Siły mi wystarcza, a jak coś mnie boli, to czasem kuleję, ale na ulicy idę prosto i udaję bohatera – przyznaje.

– Do tego pali, a herbatę zapija łyczkiem koniaku – wtrąca z przymrużeniem oka jej wnuk, Piotr Wittman, który towarzyszy babci w przejażdżce.

W każdej chwili seniorka może liczyć na pomoc rodziny, w tym swojego wnuka Piotra. – Gdy był mały, wychowywałam go. Teraz on opiekuje się mną – uśmiecha się.

W wyprawach pani Wierze najczęściej towarzyszy wnuk Piotr.

Biegiem na tramwaj

Na co dzień gdańszczanka nie stroni od przejazdów autobusami miejskimi i tramwajami. – Dużo poruszam się też pieszo – dodaje. W czasie podróży PKM przyznała się wnukowi, że chętnie by „gdzieś wsiadła i poleciała w świat”, jednak wie, że w jej wieku jest to raczej niemożliwe.

– Jak się ma 100 lat, to nigdy nie wiadomo, co na człowieka spadnie – podkreśla. – Choć chętnie pojechałabym w jakieś nieznane kraje, to pozostaje mi oglądanie filmów bądź zdjęć osób, które zwiedzały ciekawe miejsca.

Piotr Wittman zabiera babcię co jakiś czas na wycieczki po Gdańsku i okolicach. – Żeby była na bieżąco z tym, co się dzieje w mieście, i żeby pokazać jej, jak się ono zmienia – tłumaczy pan Piotr. – Wcześniej robiliśmy m.in. objazdówkę po porcie w Gdańsku. Babcia kiedyś tam pracowała, więc zobaczenie tego portu dzisiaj zrobiło na niej ogromne wrażenie.

Jednak pani Wiera nie zawsze czeka na któreś z dwojga wnuków. Czasem sama wsiada do tramwaju i ogląda miasto.

– Później spotykamy się u babci przy herbacie, a ona mówi mi: „Słuchaj, byłam dziś w Oliwie. Czy ty wiesz, jak tam się zmieniło?! Tam jest taki budynek..” – mówi pan Piotr. – Niektórzy nie dowierzają naszym opowieściom, ale powinni wiedzieć, że moja babcia nie dość że sama idzie na przystanek, to czasem nawet do tramwaju dobiega!

Zagorzały kibic Lechii

Jedną z wycieczek wnuk i babcia odbyli na stadion PGE Arena. – Babcia się nie chwali, ale jej małżonek, a mój dziadek był jednym z założycieli Lechii. Dziadek pewnie pękałby z dumy, gdyby zobaczył, jak dziś wygląda stadion w Gdańsku, gdzie gra klub sportowy, który on pomagał tworzyć – mówi Piotr Wittman.

– Jeździłam kiedyś na wszystkie mecze – wspomina pani Wiera. – Na ciężarówce stawiało się ławki i cała drużyna oraz członkowie zarządu Lechii siadali i jechali do Sopotu na stadion. Tam grali.

Pan Piotr uwielbia słuchać opowieści i wspomnień babci Wiery, zwłaszcza tych dotyczących Lechii. Lubi też oglądać z nią mecze piłki nożnej polskiej reprezentacji.

– Ona nie komentuje, ona wrzeszczy – śmieje się. – Sąsiedzi dobrze wiedzą, kiedy babcia ogląda mecz. A że reprezentacja nie ma wyników, tym wyraźniej sąsiedzi słyszą.

– Przyznaję, że w dalszym ciągu się ożywiam, jak grają, zarówno Lechia, jak i reprezentacja. No, i zdarza mi się użyć brzydkiego wyrazu – przyznaje 100-latka.

Pani Wiera zaznacza, że jest na bieżąco także z nowinkami technicznymi, zwłaszcza jeśli chodzi o sprzęt agd czy rtv, z którego korzysta na co dzień. Zdecydowanie gorzej u niej ze znajomością komputerów. Ale... od czego są wnuki.  


TV

Mieszkańcy włączają się w rewitalizację Biskupiej Górki