Gdańszczanka chciała na własne oczy zobaczyć, jak wygląda Pomorska Kolej Metropolitalna, o której tyle ostatnio czytała i słyszała w mediach. Była ciekawa, jak wyglądają pociągi, nie tylko z zewnątrz, ale i wewnątrz. Bo, jak mówi, zupełnie inaczej wygląda pociąg w telewizji, a inaczej „w naturze”, z bliska. We wtorkowe przedpołudnie wybrała się więc, w towarzystwie wnuka Piotra Wittmana, na przejażdżkę ze Strzyży do Rębiechowa i z powrotem. Przy okazji zwiedziła też nowoczesny, rozbudowany niedawno terminal lotniska. – Chciałam go nie tylko obejrzeć, ale i dowiedzieć się, co do czego jest przeznaczone – zaznacza.
Peron PKM na Strzyży zrobił dobre wrażenie na seniorce, która uznała, że jest „przyzwoity”. – Nie jest zatłoczony, a i sam widok jest bardzo rozległy – stwierdza.
Pani Wiera przyznaje, że była tu już w niedzielę podczas dnia otwartego PKM, dwa dni przed oficjalnym uruchomieniem kolei. – Jednak zaskoczył mnie ten tłum kilkuset osób, które ustawiły się w kolejce aż za rogiem, by móc dostać się do pociągu – nie ukrywa. – Wycofałam się, ale postanowiłam wrócić.
Pozytywnie zaskoczył ją nowoczesny terminal w Rębiechowie.
– Poprzednim razem byłam tam mniej więcej przed 20 laty. To miejsce w ogóle nie jest podobne do tamtego. To tak, jakbym przedtem była gdzieś na polu, a teraz widzę olbrzymie nowoczesne budynki i lotnisko – opowiada nam na gorąco stulatka. – A i sama jazda PKM i widoki na trasie przyjemne. Ktoś zasiał drugi Gdańsk – śmieje się. – Przedtem nie było trudno zwiedzić miasto. Starówka i parę ulic, a teraz naprawdę jest gdzie chodzić, co oglądać i podziwiać.
Nie kuleję, udaję bohatera
Pani Wiera mieszka w Gdańsku-Wrzeszczu od grudnia 1945 r. Do dzisiaj nie zmieniła adresu. Przyjechała tu ze zrujnowanej Warszawy. Długie lata pracowała w gdańskim porcie. Miasto, jak zaznacza, bardzo się zmieniło przez te 70 lat. – Myślę, że ci, którzy bywali u mnie przed laty, dzisiaj nie poznaliby Gdańska – uważa. – To miasto powiększyło się dwu-, jeśli nie nawet trzykrotnie!
23 września pani Wiera będzie obchodziła 101. urodziny. Żadnej dużej fety z tej okazji nie planuje. – Impreza była na 100 lat. To wystarczy – śmieje się.
Co takiego robi pani Wittman, że wciąż utrzymuje się w świetnej formie?
– Wszystko. Po prostu jestem samodzielna. Nie lenię się, a jak trzeba coś zrobić, to robię. Siły mi wystarcza, a jak coś mnie boli, to czasem kuleję, ale na ulicy idę prosto i udaję bohatera – przyznaje.
– Do tego pali, a herbatę zapija łyczkiem koniaku – wtrąca z przymrużeniem oka jej wnuk, Piotr Wittman, który towarzyszy babci w przejażdżce.
W każdej chwili seniorka może liczyć na pomoc rodziny, w tym swojego wnuka Piotra. – Gdy był mały, wychowywałam go. Teraz on opiekuje się mną – uśmiecha się.
Biegiem na tramwaj
Na co dzień gdańszczanka nie stroni od przejazdów autobusami miejskimi i tramwajami. – Dużo poruszam się też pieszo – dodaje. W czasie podróży PKM przyznała się wnukowi, że chętnie by „gdzieś wsiadła i poleciała w świat”, jednak wie, że w jej wieku jest to raczej niemożliwe.
– Jak się ma 100 lat, to nigdy nie wiadomo, co na człowieka spadnie – podkreśla. – Choć chętnie pojechałabym w jakieś nieznane kraje, to pozostaje mi oglądanie filmów bądź zdjęć osób, które zwiedzały ciekawe miejsca.
Piotr Wittman zabiera babcię co jakiś czas na wycieczki po Gdańsku i okolicach. – Żeby była na bieżąco z tym, co się dzieje w mieście, i żeby pokazać jej, jak się ono zmienia – tłumaczy pan Piotr. – Wcześniej robiliśmy m.in. objazdówkę po porcie w Gdańsku. Babcia kiedyś tam pracowała, więc zobaczenie tego portu dzisiaj zrobiło na niej ogromne wrażenie.
Jednak pani Wiera nie zawsze czeka na któreś z dwojga wnuków. Czasem sama wsiada do tramwaju i ogląda miasto.
– Później spotykamy się u babci przy herbacie, a ona mówi mi: „Słuchaj, byłam dziś w Oliwie. Czy ty wiesz, jak tam się zmieniło?! Tam jest taki budynek..” – mówi pan Piotr. – Niektórzy nie dowierzają naszym opowieściom, ale powinni wiedzieć, że moja babcia nie dość że sama idzie na przystanek, to czasem nawet do tramwaju dobiega!
Zagorzały kibic Lechii
Jedną z wycieczek wnuk i babcia odbyli na stadion PGE Arena. – Babcia się nie chwali, ale jej małżonek, a mój dziadek był jednym z założycieli Lechii. Dziadek pewnie pękałby z dumy, gdyby zobaczył, jak dziś wygląda stadion w Gdańsku, gdzie gra klub sportowy, który on pomagał tworzyć – mówi Piotr Wittman.
– Jeździłam kiedyś na wszystkie mecze – wspomina pani Wiera. – Na ciężarówce stawiało się ławki i cała drużyna oraz członkowie zarządu Lechii siadali i jechali do Sopotu na stadion. Tam grali.
Pan Piotr uwielbia słuchać opowieści i wspomnień babci Wiery, zwłaszcza tych dotyczących Lechii. Lubi też oglądać z nią mecze piłki nożnej polskiej reprezentacji.
– Ona nie komentuje, ona wrzeszczy – śmieje się. – Sąsiedzi dobrze wiedzą, kiedy babcia ogląda mecz. A że reprezentacja nie ma wyników, tym wyraźniej sąsiedzi słyszą.
– Przyznaję, że w dalszym ciągu się ożywiam, jak grają, zarówno Lechia, jak i reprezentacja. No, i zdarza mi się użyć brzydkiego wyrazu – przyznaje 100-latka.
Pani Wiera zaznacza, że jest na bieżąco także z nowinkami technicznymi, zwłaszcza jeśli chodzi o sprzęt agd czy rtv, z którego korzysta na co dzień. Zdecydowanie gorzej u niej ze znajomością komputerów. Ale... od czego są wnuki.