Zdaniem Tadeusza Jędrzejczyka, dyrektora Departamentu Zdrowia Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego cały czas mamy do czynienia z tą samą falą pandemii Covid-19, która w Polsce i na Pomorzu zaczęła się w marcu.
- Technicznie rzecz biorąc mamy drugą fazę pierwszej fali, bo ta pierwsza fala nie wygasła. Ona troszeczkę zwolniła po całkowitym lockdownie i bardzo dużych ograniczeniach. Nigdy nie zbliżyliśmy się do takiej sytuacji, żebyśmy w stu procentach uwolnili szpitale od pacjentów. W tej chwili w skali kraju szpitale powoli, ale jednak wypełniają się pacjentami – ocenił dyrektor Tadeusz Jędrzejczyk.
W marcu tego roku sytuacja w pomorskich szpitalach, podobnie jak w całej Polsce nie była łatwa. Brakowało środków ochrony osobistej, brakowało sprzętu. Teraz środki i sprzęt, głównie dzięki decyzjom finansowym samorządu województwa i Unii Europejskiej, już są. Pomorze nie należy też do regionów, w których jest najwięcej zachorowań.
- Sytuacja na Pomorzu nie była najgorsza. Rzeczywiście, patrząc od strony statystycznej i realnego obciążenia systemu ochrony zdrowia, to Pomorze należało do słabiej obciążonych problemami związanymi z epidemią. Obecnie mamy 29 pacjentów hospitalizowanych (stan na 3 sierpnia – red.) z powodu Covida. Jeśli dobrze pamiętam, ostatni zgon był dwa tygodnie temu – poinformował gość programu.
Nasz rozmówca zwrócił uwagę, że efektywność leczenia poprawiła się. Z jednej strony udało się wypracować standardy postępowania, z drugiej zaś, istnieje i jest stosowana mieszanka leków wspomagających, która okazała się skuteczna. Jest również wsparcie w postaci osocza ozdrowieńców, które stosowane razem z tymi lekami jest efektywne.
- To prowadzi do tego, że odsetek wśród pacjentów wymagających hospitalizacji, wymagających respiratoterapii, albo którym grozi śmierć, jest zdecydowanie mniejszy. To postęp w porównaniu z sytuacją z samego początku działania ochrony zdrowia na początku pandemii, również poza granicami. W tej chwili jest zdecydowanie lepiej, niemniej wszystko jest warunkowane tym, że tych pacjentów nie będzie zbyt dużo, bo możliwości i liczba miejsc jest ograniczona. Mamy 30 pacjentów i 200 miejsc. Są dwa dedykowane szpitale – Pomorskie Centrum Chorób Zakaźnych w Gdańsku i Uniwersyteckie Centrum Medycyny Morskiej i Tropikalnej. W tej chwili nie ma ryzyka przeciążenia systemu ochrony zdrowia, ale z drugiej strony sytuacja epidemiczna wysyła nam sygnały ostrzegawcze.
Czytaj też: Koronawirus. Minister Zdrowia zapowiada kontrole noszenia maseczek i „mieszaną edukację”
Czas wakacji i urlopów to wzmożony ruch turystyczny. Wiele osób wybiera się nad polskie morze na odpoczynek. Jednak coraz rzadziej dostrzec można zarówno u turystów, jak i mieszkańców naszego regionu dobre praktyki związane z noszeniem maseczek czy zachowaniem dystansu społecznego. W mediach od dwóch dni pokazywane jest zdjęcie i wpis na Facebooku autorstwa znanego fotografa Kacpra Kowalskiego, który zrobił zdjęcie z lotu ptaka plaży we Władysławowie podczas pierwszego sierpniowego weekendu.
Zdaniem Tadeusza Jędrzejczyka ważne jest zachowanie ostrożności. Zdecydowanie zaleca on noszenie maseczek.
- Ryzyko zakażenia się na wolnym powietrzu jest zdecydowanie mniejsze niż w pomieszczeniu zamkniętym. To jest obserwacja, która się bardzo mocno potwierdza. Oczywiście nie ma gwarancji, że na zewnątrz się nie zakazimy, zwłaszcza, jeśli jesteśmy w tłumie. Wciąż to ryzyko jest mniejsze, niż na przykład wejście do windy, gdzie przed chwilą przebywała osoba z Covidem. Większość (95 proc. zakażeń) następuje drogą kropelkową od osób, które są chore albo są nosicielami lekkoobjawowymi. Pozostaje stara zasada. Jak ja będę pamiętał, że mogę innych zarazić i postaram się nie narażać na kontakt innych z moimi płynami ustrojowymi, to jest najlepsza protekcja dla całego społeczeństwa. Niemniej tych tłumów należy unikać – zaapelował dyrektor Jędrzejczyk.
Ostatnie miesiące zweryfikowały też różne wcześniejsze pomysły na walkę z koronawirusem. Jednym z nich są szpitale jednoimienne. W Gdańsku taką role pełnił Szpital Marynarki Wojennej. Okazało się jednak, że w Trójmieście i na Pomorzu liczba zachorowań nie był tak duża, jak na Śląsku czy na Mazowszu. Tam szpitale jednoimienne były potrzebne, u nas były wolne miejsca.
- W tej chwili nieoficjalne informacje są takie, że ministerstwo nie wróci już do koncepcji szpitali jednoimiennych. Będziemy mieli dedykowane łóżka do leczenia pacjentów z covidem, natomiast próby całkowitego odseparowania pacjentów, którzy są zakażeni koronawirusem i muszą być leczeni z innych powodów na razie nie ma – mówił dyrektor Jędrzejczyk. - To nie była idealna koncepcja, ale jakaś była. Alternatywy do tego wciąż nie otrzymaliśmy, a wytyczne pozostają w kompetencjach administracji centralnej.
Tadeusz Jędrzejczyk wskazał też na największe zagrożenie dla naszego systemu ochrony zdrowia, które pojawiło się podczas pandemii. To braki kadry medycznej. Powstaje i powiększa się ogromna luka kadrowa. Brakuje osób do pracy w ochronie zdrowia i to źle rokuje na przyszłość.