Kondor wielki jest największym ptakiem wśród drapieżników. To padlinożerca, który zasiedla tereny górzyste Ameryki Południowej. W ogrodach zoologicznych ptaki te rozmnażają się niezwykle rzadko, prawdopodobnie dlatego, że do wysiadywania jaj potrzebują ciszy i spokoju.
Pierwsze kondory wielkie pojawiły się w gdańskim zoo w 1966 roku. Przypłynęły do nas statkiem z Argentyny. Były to dwie pary hodowlane: Baltazar i Klaudia oraz Kacper i Kora. Trzy ptaki żyją do dzisiejszego dnia, ale tylko Kacper i Kora nadal mieszkają w oliwskim zoo. Kondory to długowieczni monogamiści, co w ogrodach zoologicznych bywa problematyczne. Jeśli jeden z ptaków żyjących w niewoli padnie, jest bardzo mało prawdopodobne, by drugi ptak okazał zainteresowanie kolejnemu, potencjalnemu partnerowi. Kondory żyją około 70 - 80 lat, a zdolność rozmnażania zachowują do późnej starości. Samica składa jajo raz na dwa lata, po około 65 dniach wykluwa się piskle.
W roku 1978 w ogrodzie zoologicznym w Płocku po raz pierwszy w Europie wykluł się kondor. Pozostałe ogrody zoologiczne bardzo tego zazdrościły, ale pojawiła się nadzieja, że i w Gdańsku powtórzy się ten hodowlany sukces, ponieważ zachowanie ptaków na to wskazywało.
- W roku 1980 lub 1981 i u nas w ogrodzie pojawiło się jajo. Niestety po kilku tygodniach zgodnego wysiadywania, zniknęło. Być może ptaki same rozbiły to jajo i wyczyściły miejsce w którym zostało złożone. Pamiętam nerwowość, szukaliśmy, co mogło być przyczyną - mówi Michał Targowski.
W 1982 roku pojawiło się kolejne jajo, które zaczęło być wysiadywane na zmianę przez samicę i samca. Po ponad dwóch miesiącach wykluł się pisklak. Był to podobno trzeci przypadek tego przychówku w Europie.
- Ciekawostką jest to, że w tych latach zwierzęta były wyceniane. Cena za kondora była horrendalna, to było parę tysięcy dolarów. W latach osiemdziesiątych można było za to kupić niezły samochód. (...) Niektóre ogrody zooliczne nastawiały się na celową produkcję tych zwierząt, żeby zarabiać - wyjaśnia Michał Targowski.
Dzisiaj już się tego nie praktykuje. Zwierzęta w ogrodach zoologicznych nie są wyceniane. Ale czasy kiedyś były inne, świadomość ludzi także się zmieniła.
W latach 1982 - 2008 w Gdańskim Ogrodzie Zoologicznym wykluło się siedemnaście piskląt. Pięć z nich odchowały pary hodowlane, dwanaście piskląt to przychówek z inkubatora.
Jajo w inkubatorze musiało spędzić nieco ponad dwa miesiące (około 65 dni). Dzięki codziennemu obracaniu, monitorowaniu i zachowaniu odpowiedniej wilgotności, udawało się doczekać momentu wyklucia, w czym człowiek musiał pomóc, robiąc specjalny otwór w komorze powietrznej jaja. Kondory to padlinożercy, taki też pokarm musiały dostawać nowo narodzone ptaki.
- W młynku do kawy mieliliśmy noworodki mysie. Ta papka była umieszczana pod lampą z bardzo drobną ilością enzymu trawiennego. Po jednym dniu to wszystko bardzo brzydko pachniało. Taką papkę dawaliśmy kondorowi - mówi Michał Targowski.
Najsłynniejszym kondorem z inkubatora był Carlos. Ptak urodził się z wadą, jego noga było wykręcona o 180 stopni.
- Byliśmy przekonani, że jest to osobnik selekcyjni, na wolności by nie przetrwał. Rodzice prawdopodobnie by go uśmiercili w pierwszych dniach jego życia. (...) Kiedy miał miesiąc, mieliśmy radę naukową, większość osób była zdania, że ptaka trzeba uśpić, a materiał po uśpieniu będzie stanowił materiał dydaktyczny - mówi Michał Targowski.
Władze zoo nie wyraziły zgody na uśpienie. Jak podkreślał Michał Targowski, operacja ptaka zdawała się być szaleństwem, ale do niej doszło. Zadania podjęło się dwóch chirurgów z Akademii Medycznej w Gdańsku: Tomasz Mazurek i Andrzej Ziętek, oraz dwaj lekarze weterynarii: Andrzej Kruszewicz (zoo w Warszawie) i Mirosław Kalicki (zoo w Gdańsku).
Operacja była pionierskim przedsięwzięciem. Zrobiło się o niej głośno w całej Polsce i Europie. Wszystko szczęśliwie się udało i kondor wrócił do pełnej sprawności. Carlos nie mieszka już w Gdańskim Ogrodzie Zoologicznym. Przeprowadził się do Francji.
Rozmawiała: Natalia Gawlik