Stawiam pomysł aby odejść od podkreślania daty 28 marca, a więc momentu wciągnięcia flagi na Dwor Artusa. Zamiast tego lepiej wybrać datę 4 kwietnia, a więc moment objęcia przez nas, Polaków, władzy nad Gdańskiem i powołania na prezydenta Franciszka Kotusa-Jankowskiego - mówi w rozmowie z Lechem Parellem dr Jan Daniluk. To jest dużo bardziej właściwy moment. W końcu marca w Gdańsku toczyły się jeszcze walki. Zdobyte było centrum - ale nie całe miasto.
W dalszej części rozmowy dr Daniluk porusza m.in. następujące kwestie:
- Jeśli mówić o wyzwoleniu Gdańska, to tylko z użyciem cudzysłowu. Nie podlega dyskusjom fakt, że Armia Czerwona w trakcie walk i po ich zakończeniu dopuszczała się rzeczy strasznych. Wśród nich są mordy na ludności cywilnej, takie jak spalenie kilkuset osób w kościele św. Józefa. Wiele innych jest wciąż niezbadanych i odkrywanych. Np. zabicie kilkudziesięciu osób, w tym zakonnic, których ciała, skrępowane drutem, znaleziono na placu między Halą targową a kościołem św. Mikołaja. Nie można więc mówić o takim wyzwoleniu Gdańska, jakim były wyzwolenia miast w Holandii czy Francji, dokonywane z udziałem Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.
- Mimo wszystko nie można całego zniszczenia miasta przypisywać temu, co Rosjanie zrobili po zakończeniu działań wojennych. Gdańsk w wielkiej mierze został zniszczony i spalony z powodu ostrzeliwań, które były wynikiem zaciekłej obrony. Na skalę zniszczeń wpłynął fakt, że miasto była bardzo gęsto zabudowane i pożary łatwo się przenosiły. Oczywiście były też celowe podpalenia po zakończeniu bezpośrednich działań.
- Gdańsk był w dużej mierze miastem niemieckim. Dlatego podkreślanie terminu "Powrót do Macierzy" wydaje się niewłaściwy. Ciekawe, że bezpośrednio po II wojnie ta narracja nie obowiązywała.
Zapraszamy do wysłuchania całej, bardzo interesującej rozmowy.
Zachęcamy również do przeczytania artykułów poświęconych tej tematyce, a wśród nich: