Zapraszamy do oglądania programu Wszystkie Strony Miasta. Naszymi gośćmi są: Piotr Borawski, zastępca prezydent Gdańska ds. przedsiębiorczości i ochrony klimatu, Leszek Bonna, wicemarszałek województwa pomorskiego oraz Anna Dobrowolska, rzecznik prasowy spółki Gdańskie Autobusy i Tramwaje. Rozmawia Marek Wałuszko.
Do Pesy tylko 14 osób. Do Solarisa 15!
Taka sytuacja to wynik ostatnich zarządzeń krajowych, w sprawie zapobiegania rozprzestrzenianiu się koronawirusa. - Absolutnie się z tym zgadzamy i respektujemy, ale powoduje to bardzo poważne perturbacje - mówił w środę, 25 marca, w naszym programie na żywo Piotr Borawski, zastępca prezydenta miasta Gdańska. Zarządzenie określa, że do pojazdu może wsiąść liczba pasażerów odpowiadająca połowie miejsc siedzących.
- Problem w tym, że nowoczesne pojazdy, takie jak np. tramwaje Pesa, które w zwykłych warunkach zabierają na pokład 200 pasażerów, mają tylko 28 miejsc siedzących. Znaczy to, że obecnie mogą zabrać 14 pasażerów.
Jak Gdańsk rozwiązuje ten problem?
Na najbardziej oblegane trasy została skierowana większa liczba pojazdów. Obecnie, na niektórych liniach jeżdżą po dwa pojazdy, jeden za drugim - po to aby zabierać wszystkich pasażerów.
- W godzinach szczytu wracamy do maksymalnego wykorzystania wszelkich pojazdów, którymi dysponuje komunikacja miejska. Będzie to więcej kursów niż jest normalnie według standardowego powszedniego rozkładu. Na najbardziej newralgicznych liniach będą bisowane kursy, czyli dwa autobusy tego samego kursu, po to, żeby mieszkańcy mogli dojechać do pracy - powiedział Borawski.
Niezależnie od tego prezydent Aleksandra Dulkiewicz skieruje pismo do wojewody pomorskiego, który zgodnie z przyjętym prawem ma określone uprawnienia, z wnioskiem o wydanie dyspozycji w stosunku do największych zakładów pracy.
- Chodzi o zmianę godzin rozpoczęcia i zakończenia pracy w największych zakładach, takich jak my nasz gdański port i wszystkie spółki portowe, wszystkie spółki stoczniowe, grupa Lotos. Musimy skorelować te godziny tak, aby nie wszyscy jechali na tę samą godzinę.
Epidemia obciąża budżetJak podkreśla Leszek Bonna, wicemarszałek województwa pomorskiego, jednym z negatywnych skutków epidemii koronawirusa jest mocny spadek sprzedaży biletów - aż o 80 proc. Na dłuższą metę jest to nie do udźwignięcia przez budżet województwa.
- Jestem optymistą i liczę na to, że w ciągu miesiąca, dwóch - góra trzech, życie wróci do normy. Ten okres kilkunastu tygodni będziemy musieli jakoś przeżyć i skompensować brak tych środków. Budżet nie jest z gumy. Jeżeli będziemy musieli dołożyć do transportu kolejowego, do ośrodków kultury: same przychody z biletów do jednostek kultury to 3 mln zł miesięcznie, gdzieś w budżecie musimy je znaleźć. Najprawdopodobniej odbędzie się to kosztem remontu dróg - tłumaczył Leszek Bonna.
Piotr Borawski podkreślił, że ostatecznością będą cięcia w budżecie przeznaczonym na inwestycje.
- W tej chwili naszym głównym zadaniem jest dbanie o zdrowie i życie w obliczu epidemii. Kiedy wrócimy do normalnego życia, będziemy walczyć o każde miejsce pracy. Inwestycje samorządowe będą odgrywały znaczącą rolę, żeby obudzić rynek - mówił prezydent. Dodał jednak, że sytuacja jest ciężka: - Bilety miesięczne są trzonem komunikacji publicznej. Tymczasem w marcu przychody spadły nam o połowę. Obawiam się, że w kwietniu, gdy większość mieszkańców nie kupi takiego biletu, przychody spadną nawet o 80 proc.