Andrzej Januszajtis to człowiek w Gdańsku powszechnie znany - doktor fizyki, nauczyciel akademicki, pasjonat, znawca i propagator historii Gdańska. Umawiamy się z nim skwerze przy ul. Stajennej, nieopodal jego miejsca zamieszkania. Wszyscy mamy maseczki i zachowujemy bezpieczny dystans. W czasie pandemii koronawirusa nagrywamy jego wspomnienia dotyczące czasu polskiej transformacji. Wprowadzona w 1990 r. reforma samorządu terytorialnego zaowocowała odrodzeniem po latach komunizmu polskiej samorządności. Szczególnie silnie akcentowana była rola rad gminnych i miejskich. To one wybierały wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Od 11 grudnia 1990 r. do 25 maja 1994 roku Andrzej Januszajtis pełnił funkcję przewodniczącego Rady Miasta Gdańska. Jak wspomina to był czas niezwykłych i ważnych przemian. Start w wyborach do gdańskiej rady był dla niego naturalną konsekwencją wcześniejszej działalności.
- Zaangażowałem się dlatego, że już wcześniej byłem aktywny jeśli chodzi o sprawy Gdańska. Pojawiła się możliwość, że będę skuteczniejszy i będę mógł realizować wiele spraw. To była wielka przygoda. To było wydarzenie, moim zdaniem, ważniejsze niż wybory w 1989 roku, bo były to wybory po pierwsze w pełni demokratyczne, a po drugie dotarły do każdej gminy. Demokracja dotarła do każdej gminy w Polsce! Oczywiście myśmy wszyscy nie należeli do żadnej partii, byliśmy z komitetów obywatelskich. Tylko jeden radny był spoza komitetów obywatelskich – to był popularny piekarz. Robiliśmy wszystko zupełnie na nowo. Podjęliśmy ponad 600 uchwał, które w tym systemie komunalnym zmieniały bardzo wiele – mówi Andrzej Januszajtis i dodaje, że Polska i nasze przemiany cieszyły się wówczas na świecie dużym uznaniem - Nawiązaliśmy wówczas mnóstwo kontaktów zagranicznych, dzięki czemu mogliśmy wykorzystać doświadczenia innych miast. W ogóle wszędzie, gdzie jeździliśmy czuliśmy wielki podziw dla nas, dla Polski, dla Polaków. Wielki szacunek. To było budujące.
Z decyzji, które wówczas podjęły władze Gdańska Andrzej Januszajtis przypomina dwie – prywatyzację wodociągów i odbudowę ul. Stągiewnej.
- Wystarczy przypomnieć, że Gdańsk miał bardzo kiepską wodą, szczególnie na górnym tarasie. To było krytykowane, ale słuszne. Myśmy doprowadzili do umowy z firmą francuską, dzięki której Gdańsk w ciągu kilku lat miał najlepszą wodę w Polsce. Odbudowa ulicy Stągiewnej, czy się komu podoba, czy nie, uważam, że to było wielkie osiągnięcie. Z jednej strony zewnętrzna postać jest historyczna, a z drugiej strony ci wszyscy, którzy krytykują powinni się udać tam wewnątrz, na drugie piętro, gdzie jest przepiękne patio, gdzie kwitną rododendrony w lecie, gdzie w strumyczku, taki stawku można było oglądać rybki. To był przykład powiązania historii ze współczesnością – mówi o decyzjach sprzed lat Andrzej Januszajtis.
Ważną kwestią była też wówczas tożsamość Gdańska i gdańszczan. Zainteresowanie jego pełną historią. Odzyskiwanie też wówczas wiele ważnych dla miasta zabytków.
- Udało się dzięki kontaktom zagranicznym doprowadzić do powrotu zabytków. Po pierwsze skrzydło ołtarza Ferberów z Hamburga, dzięki naszym przyjaciołom, po drugie udało się odzyskać wtedy dwa pierwsze tomy z wywiezionego zbioru Towarzystwa Przyrodniczego. Bezcenny księgozbiór, dopiero później powróciła reszta, ale wtedy zaczął to mój odpowiednik w Bremie niezapomniany pan Dieter Klink,, który przy telewizji zwrócił te dwie księgi i powiedział :”To jest zaczątek zwracania prawowitym właścicielom”. Było bardzo dużo innych rzeczy. Trzeba by osobny program zrobić. W sumie uważam, że to było wielkie doświadczenie. Przywróciliśmy wielu ulicom, które były poświęcone różnym komunistycznym świętym, dawne nazwy – wspomina Andrzej Januszajtis.
Jako przewodniczący Rady Miasta Gdańska uważał, że współpraca ponad podziałami dla dobra Miasta jest kluczowa. Sformułował nawet, jak przypomina z uśmiechem, pięć przykazań radnego miejskiego.
- Co było najważniejsze myśmy się wzajemnie szanowali. Nie było nienawiści, choć były spory, ale nie było hejtu. Próbowałem moim radnym podać taki dekalog, no trochę mniej taki „pentalog” do pamiętania i stosowania. Po pierwsze stara gdańska maksyma: „Nikogo się nie lękaj, nikogo nie obrażaj”. Po drugie nie stosuj argumentów ad hominum, to znaczy „nie możesz mówić o fryzjerach, bo jesteś łysy”, tak nie wolno. Po trzecie maksyma de La Rochefoucauld: „Spory nie trwałyby tak długo, gdyby brak słuszności był tylko po jednej stronie”. Po czwarte: „Jeżeli Rada coś uchwali większością głosów, nie zwalczaj tego, tylko włącz się do realizacji”. To jest stara zasada gdańskiego samorządu. I na koniec po piąte: „Jeżeli coś nie wychodzi, to pociesz się chińskim przysłowiem: „Trzeba się nauczyć boskiej obojętności wobec nieuniknionego biegu wydarzeń”. Polecam to i dzisiejszym politykom – podsumowuje Andrzej Januszajtis.