Po dwóch dniach w Ergo Arenie polscy tenisiści przegrywali 1:2. Mało kto liczył, że mogą powalczyć o zwycięstwo. Leonardo Mayer, który w piątek, 4 marca, pokonał Huberta Hurkacza to 41. rakieta świata. Michał Przysiężny, który miał rozpocząć niedzielne zmagania właśnie z najlepszym z Argentyńczyków, na kort wraca po czteromiesięcznej przerwie. Gdyby nieoczekiwanie Przysiężny wygrał, to potem - według losowania - w decydującym pojedynku o zwycięstwo Hurkacz, 19-letni debiutant w Pucharze Davisa, bić się miał z zajmującym 42. miejsce na liście ATP Guido Pellą.
- Musiałby się stać cud - mówili kibice.
Do cudu zabrakło niewiele, bo Przysiężny świetnie walczył w pierwszych dwóch setach. Znakomicie serwował, rzadko się mylił, dobrze grał z głębi kortu. Wygrał pierwszą partię po tie-breaku do 4.
Drugi set był bliźniaczo podobny - rozstrzygnięty został także w trzynastym gemie, który niestety zakończył się nie po myśli Polaka. Przysiężny stracił punkt na samym początku przy swoim podaniu, potem dwa przy serwisie Mayera. Następnie do stanu 4:5 obaj tenisiści wygrywali swoje serwisy. Kolejne dwie piłki wprowadzał do gry Argentyńczyk. Skutecznie. 4:7. Szkoda, wielka szkoda. Gdyby pan Michał wygrał też drugiego seta...
- Gdyby w polskiej drużynie grał Jerzy Janowicz, to ten mecz mógł się potoczyć zupełnie inaczej - przyznał już po spotkaniu Przysiężnego z Mayerem kapitan reprezentacji Argentyny Daniel Orsanić.
W kolejnych dwóch setach Przysiężnemu brakowało już dokładności i chyba sił. Poza tym Mayer ciągle zaskakiwał skutecznością serwisu - w całym meczu miał aż 26 asów, Polak tylko 11.
- W dwóch pierwszych setach dobrze serwowałem. W trzecim rywal szybko uciekł mi na 0:3, a w czwartym przełamał na 1:3. Szkoda, gdyż zaczynałem czytać jego serwisy. Nie było to łatwe, bo serwował fenomenalnie - mówił Przysiężny.
Po tym meczu było wiadomo, że w ćwierćfinale Pucharu Davisa zagrają Argentyńczycy. Ich rywalami będą Włosi. Polakom pozostaje spotkanie w dniach 16-18 września o utrzymanie w grupie światowej. Rywala poznają 19 lipca.
Być może to spotkanie odbędzie się także w Gdańsku i już ze zdrowym Janowiczem w składzie.
Gdyby wygrał Przysiężny, to być może w decydującym pojedynku o awans Hurkacza zastąpiłby Łukasz Kubot, który w sobotę, 5 marca, razem z Marcinem Matkowskim wygrał debla. Tak się nie stało i kapitan naszej drużyny Radosław Szymanik, zezwolił grać Hurkaczowi.
Zawodnika zmienili za to Argentyńczycy. Zamiast Pelli na kort wyszedł Renzo Olivo, który dzień wcześniej grał w deblu z Carlosem Berlockiem.
W tym pojedynku tenisiści grali do dwóch wygranych setów i dość nieoczekiwanie zwycięstwo na swoim koncie zapisał młody Polak, kilka razy prezentując świetne akcje. To dobry prognostyk na przyszłość.
Polska – Argentyna 2:3
Michał Przysiężny – Guido Pella 1:6, 4;6, 6:7 (5-7)
Hubert Hurkacz – Leonardo Mayer 2:6, 6:7 (3-7), 2:6
Łukasz Kubot, Marcin Matkowski – Carlos Berlocq, Renzo Olivo 6:3, 6:4, 6:4
Michał Przysiężny – Leonardo Mayer 7:6 (7-4), 6:7 (4-7), 2:6, 3:6
Hubert Hurkacz – Renzo Olivo 4:6, 7:6 (8-6), 6:4
Tak było pierwszego dnia, w piątek, 4 marca 2016
Tak było drugiego dnia, w sobotę, 5 marca 2016