Zacznę prowokacyjnie: zazdroszczę kibicom Arki Gdynia!
Wystarczy, że Arka wygra dwumecz z Wigrami Suwałki (co jest możliwe), a zagra w finale Pucharu Polski na Narodowym w Warszawie.
Być może najważniejszy stadion w Polsce będzie więc w połowie żółto-niebieski.
A powinien być biało-zielony!
Gdyby nie wpadka z Puszczą Niepołomice, to Lechia byłaby teraz w półfinale PP i być może to kibice z Gdańska musieliby wkrótce kupować bilety do Warszawy na 2 maja 2017.
A tam, być może, piłkarze Lechii po raz drugi podnieśliby Puchar Polski, jak to już raz zrobili, w legendarnym 1983 roku.
Teraz, żeby ratować sezon 2016/17, Lechia musi zdobyć... mistrzostwo Polski. Nie ma wyjścia!
Drużyna ma na to ogromne szanse, w dużej mierze dlatego, że jej trenerem jest Piotr Nowak.
Mężczyźni i robocopy
Nowak nie raz i nie dwa dał znać, że nie boi się nikogo, w tym wielkiej Legii, i że jego cel jest jasny: mistrzostwo Polski. W końcu spędził trochę życia w kulturze amerykańskiej, gdzie drugie miejsce jest dla... przegranych. Na pewno Nowak nie toleruje minimalizmu: jak już grać, to o najwyższą stawkę, bo inaczej po co się w to bawić?
Jak więc zamierza sięgnąć po to wymarzone mistrzostwo? Przede wszystkim w sezonie wiosennym Nowak musi ustabilizować huśtawkę wyników. Co prawda Lechia potrafiła zagrać jesienią siedem meczów bez porażki (!), ale potem zdarzały jej się wpadki, jak na przykład nieszczęsna przegrana w Niepołomicach. Albo 0:3 z Legią Warszawa na wyjeździe; 0:3 z Wisłą Kraków na wyjeździe; 0:2 z Koroną Kielce w ostatnim meczu w tym roku. Nowak musi więc popracować nad stabilizacją.
Co jest mu potrzebne do zdobycia mistrzostwa? Na pewno drużyna składająca się z mężczyzn, a nie chłopców: zawodników dojrzałych, mocnych psychicznie, wierzących w siebie, chcących grać na najwyższym poziomie o najwyższe trofea. Kończą się "żarty", za dwa miesiące, w lutym, sezon 2016/17 zacznie się, mecz za meczem, rozstrzygać i będzie potrzeba ludzi, którzy będą musieli wytrzymać już całkiem realną - a nie hipotetyczną - presję walki o mistrza.
Będzie potrzeba nawet nie mężczyzn, a Robocopów, w stylu Mario Maloćy, piłkarzy wytrzymałych, odważnych, którzy na boisku nie biorą jeńców, ale są zdolni do walki, póki ciężka kontuzja nie złamie na pół ich "robocopowych" mechanizmów.
I takich piłkarzy trener Nowak potrafi stworzyć. Na pewno nie ma problemów z motywowaniem graczy. Jego piłkarze wiedzą, że muszą być w stu procentach oddani drużynie: on wymaga od nich całkowitego poświęcenia. Nowak grał w Bundeslidze, więc zna jej prawidła, przyzwyczajenia i tajemnice. Widać, że tę kulturę ciężkiej pracy stara się wpoić piłkarzom Lechii. Najpierw myśl o drużynie, a profity przyjdą później!
Nowak zbudował w Gdańsku team, który rozumie, że liczy się big picture, całościowy obraz. Nie może być tak, że dziesięciu gra jako zespół, a jeden prowadzi swoją własną grę. Nie ma, że jeden piłkarz czuje się krupierem rozdającym w kasynie karty. Liczy się dobro Lechii, a nie indywidualne statystyki.
Być jak Umtiti
Lechia miała w tym roku mecze bardzo dobre: z Zagłębiem Lubin, Cracovią, Górnikiem Łęczna czy Śląskiem Wrocław. Potrafiła podnosić się w trakcie meczów, gdy przegrywała. Otrzepać i wygrać. Wzmocniła charakter.
Słabości?
Na pewno bramki stracone przez Lechię nie po ataku pozycyjnym przeciwnika, ale po stracie piłki i szybkiej kontrze rywala bądź po stałych fragmentach gry. To, niestety, ponad 80 procent goli straconych przez Biało-Zielonych! Z taką statystyką mistrzostwa raczej się nie zdobywa. Jeśli piłkarze Lechii chcą więc myśleć o najwyższych trofeach, muszą nauczyć się od razu po stracie walczyć o odbiór piłki. Być jak Mascherano czy Umtiti z Barcelony.
A co ze stylem Lechii? Jak mówił Grzegorz Wojtkowiak po meczu ze Śląskiem Wrocław: - Może wyglądało to tak, że zbyt często graliśmy w poprzek boiska, ale dzięki temu zmuszaliśmy rywali do biegania, męczyliśmy ich i w końcu przyniosło to efekty. Momentami mogło to być nudne, ale mieliśmy swój plan i go realizowaliśmy.
Nudno? Mało efektowne? Jak dla mnie Lechia mogłaby grać w stylu Motoru Lublin w sezonie 1983/84, byle sięgnęła po trofeum. Nie pamiętacie stylu Motoru z tamtego sezonu? Ja też nie, więc zapewne nie był specjalnie atrakcyjny. Nie chodzi o to, żeby Lechia celowo grała brzydko, ale o to, że mistrzostwa, jak często podkreśla Nowak, nie zdobywa się wyłącznie widowiskową tiki-taką. Jeśli Lechia zdobędzie je w stylu Leicester, czy nawet Chelsea Jose Mourinho, nasza radość nie będzie wcale mniejsza.
Sezon wszystkich sezonów
Mamy więc za sobą historyczny, najlepszy rok Lechii w historii jej gry w Ekstraklasie. Lechia właściwie przez całą rundę była pierwsza bądź druga; świetnie punktowała (zwłaszcza u siebie); wygrała w tej rundzie 12 meczów (plus 3 remisy i 4 porażki). To bardzo przybliża ją do upragnionego przez wszystkich kibiców mistrzostwa.
Teraz czas na zimowy odpoczynek. Piotr Nowak jedzie na Florydę, by tam odpocząć po męczącym roku. Musi wygrzać się w słońcu, naładować baterie. Jakieś rozrywki? Wyznał, że będzie dużo pływał, ale raczej nie będzie grał w tenisa, bo żona gra o wiele lepiej od niego, więc nie ma to specjalnie sensu.
Za to, jeśli chodzi o prowadzenie drużyny w Ekstraklasie, to w tym sezonie może się okazać, że nikt w Polsce nie zrobił tego lepiej niż on.