Z Kazachstanu, na zaproszenie prezydenta Gdańska przyjechało ich pięcioro: Ilia Zaichenko, lat 31, inżynier. Pracuje w przedsiębiorstwie zajmującym się hydrauliką siłową w Miszewie. Irina Zaichenko, lat 33, również inżynier, obecnie zajmuje się dziećmi. Stepan Zaichenko, lat cztery, chodzi do przedszkola. Bogdana Zaichenko w trakcie powrotu do ojczyzny jeszcze nie było na świecie, ale jakby był - urodził się dwa miesiące po przyjeździe rodziny do Gdańska. Dziś ma prawie roczek. No i jeszcze kot - mały, bury, za pazuchą pani Iriny pokonał pięć tysięcy kilometrów.
Państwo Zaichenko osiedlili się w Gdańsku w lipcu 2017 roku. Dołączyli do wcześniejszej repatriantki, siostry Ili Zaichenki, Heleny Rajkowskiej i jej rodziny.
- Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że nasze rodziny się połączyły - mówi Ilia. - Od dwudziestu lat nie byłem na urodzinach rodzonej siostry.
Podkreśla, że najważniejsze jest mieszkanie i zatrudnienie. - Gdański urząd miejski pomógł nam ze wszystkim - z dokumentami, z pracą. To nie jest takie łatwe, wszystkie dokumenty od aktu urodzenia po dowód osobisty i paszport trzeba było wymienić na polskie. Sami nie dalibyśmy rady tego zrobić. Dostaliśmy bardzo dużo pomocy i opieki. Pani Paulina (przyp. red. Paulina Wlaźlak z Wydziału Rozwoju Społecznego UMG) to nasz anioł stróż, wszystko robi z serca.
Jeśli chodzi o przyjazd tutaj, to mieli wcześniej pewne wyobrażenia. - Wiedzieliśmy, że tu jest lepsze życie. Siostra jest tu od 20 lat już. Babcia i dziadek też opowiadali nam o tym „świecie”. To ciężko wam pewnie zrozumieć, ale oni mówili nam: wychodzisz i leszczyna rośnie, śliwy, i tak dalej - dla nas to było nie do pojęcia, bo u nas nic nie było. Tylko step wokół, żadnego drzewa na 300 kilometrów dookoła.
Po przyjeździe rozczarowania nie było. - Nie spotkaliśmy tutaj niedobrych ludzi. Mamy same dobre wrażenia - mówi Ilia.
Tymczasem kolejna zaproszona przez prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza rodzina przygotowuje się aktualnie do przyjazdu do naszego miasta. To Bronislava (lat 58) i Sergey Zaichenko (lat 57), rodzice Ili i Heleny.
Od 1996 roku Gdańsk systematycznie i systemowo realizuje program repatriacji rodzin polskiego pochodzenia z republik środkowoazjatyckich byłego ZSRR.
- Repatriantom przyjeżdżającym do Gdańska przysługuje wszystko to, co zapewnia ustawodawca. Bazujemy na ustawie o repatriacji - mówi Paulina Wlaźlak, inspektor w Referacie Współpracy Lokalnej i Innowacji Społecznych, w WRS UMG.
Ustawowo repatriantom przysługuje m.in. pomoc w aktywizacji zawodowej, zasiłek adaptacyjny, czyli zwrot kosztów za przyjazd i wsparcie na pierwsze zakupy, pomoc finansowa na zakup mieszkania lub środki na wyremontowanie i wyposażenie mieszkania (gmina, która zapewnia rodzinie repatrianckiej lokal mieszkalny może otrzymać dotację z budżetu państwa na jego remont). Pomoc finansowa przekazywana jest repatriantom ze środków rządowych, które wypłaca starosta.
Na tę pomoc rodzina repatriancka, już po przyjeździe, musi jednak czekać nawet kilka miesięcy - choć obywatelstwo polskie nabywa ustawowo już w momencie przekroczenia granicy na podstawie wizy repatriacyjnej. Dlatego Gdańsk zapraszanym przez siebie rodzinom oprócz pomocy rządowej na podstawie uchwał Rady Miasta oferuje również własną.
- Gdańsk szczyci się tym, że oprócz realizowania wytycznych ustawy o repatriacji, podejmuje uchwały Rady Miasta, w których każdej zapraszanej rodzinie przyznajemy środki w wysokości kilku tysięcy złotych na osobę, wypłacane już kilka tygodni po przyjeździe, zanim wpłyną środki rządowe. W ten sposób chcemy pomóc w procesie osiedlania się i integracji, zanim aktywizacja zawodowa będzie miała miejsce, a mieszkanie będzie wyremontowane - tłumaczy Wlaźlak. - Ludzie z całej Polski dzwonią i pytają, jak Gdańsk ma to zorganizowane, bo to działa i wszyscy o tym wiedzą.
Jak zdradza, ze względu na taką politykę, Gdańsk jest popularnym kierunkiem przyjazdu rodzin z Kazachstanu, Tadżykistanu czy Gruzji. - Dostajemy bardzo dużo wniosków o osiedlenie, zainteresowanych jest mnóstwo.
Gdańsk zaprasza dwie rodziny rocznie, w dwóch trybach repatriacji. Pierwsza rodzina to ta, która jest na szczycie listy „Rodak” prowadzonej przez Departament Cudzoziemców i Repatriacji Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Zapraszające miasto nie zna tej rodziny, przydziela ją ministerstwo. Pierwszeństwo na "resortowej" liście mają osoby, których rodziny były zesłane, mają historię prześladowań, zły stan zdrowia, itp. Drugą rodzinę Gdańsk zaprasza w trybie imiennego wskazania. Z wpływających aplikacji, które spełnią warunki formalne, prezydent miasta raz w roku wskazuje taką rodzinę.
Aktualnie w Gdańsku zamieszkują 52 rodziny polskiego pochodzenia z Kazachstanu, Uzbekistanu, Gruzji, azjatyckiej części Federacji Rosyjskiej. Trzydzieści dwie rodziny przybyły na zaproszenie prezydenta miasta, dwadzieśćia zaś osiedliło się we własnym zakresie lub na zaproszenie innych podmiotów
i osób fizycznych. Wszystkie rodziny otrzymywały i otrzymują wsparcie w Gdańsku.
Czytaj też: Repatrianci o Gdańsku: miłość od pierwszego wejrzenia. Ponad 50 rodzin jest już z nami