Kiedy w Polsce 13 grudnia 1981 roku wprowadzono stan wojenny Knut Dahlbor, Axel Reitel, Bernd Schalbe, Viktor Witt i Thomas Zaremba odsiadywali kilkuletnie wyroki w jednym z największych w Niemieckiej Republice Demokratycznej zakładów karnych dla więźniów politycznych - w mieście Cottbus. Mieli po dwadzieścia - dwadzieścia kilka lat.
Jutro przyjdzie Solidarność i nas uwolni
- Jakieś dwa, trzy dni po ogłoszeniu stanu wojennego spontanicznie pojawił się wśród więźniów pomysł, by podjąć strajk głodowy z solidarności dla Solidarności w Polsce - wspomina Knut Dahlbor. - Było jasne, że wszyscy weźmiemy w tym udział.
Viktor Witt: - Na podwórku pojawił się plakat nawołujący do głodówki, w łazience ktoś przykleił kolejny, później z okien więzienia poleciały ulotki - mówi. - Kiedy nadszedł dzień X, 17 grudnia, panował dziwny nastrój.
Do więzienia zjechały dodatkowe jednostki strażników, zastraszali osadzonych przed udziałem w zaplanowanej głodówce szczując na nich psy i gęsto obsadzając każdy więzienny korytarz.
- Wróciliśmy z pracy po nocnej zmianie prosto na stołówkę. Usiedliśmy i zapadło milczenie. Zwykle kiedy na sali przebywa sto osób jest szum. Panowała kompletna cisza, większość nie tknęła jedzenia - opowiada Knut Dahlbor.
Axel Reitel: - Najbardziej podobało nam się to, że widzieliśmy jak strażnicy się bali, że akcja się roznosi. Ktoś powiedział: “wyobraźcie sobie, że jutro przyjdzie Solidarność i nas uwolni”.
Akcja protestacyjna została szybko stłumiona, według akt wschodnioniemieckiej służby bezpieczeństwa STASI w kilka godzin, według więźniów - po kilku dniach. Wzięło w niej udział ponad 300 osób. Wielu trafiło do izolatek - tzw. tygrysich klatek (klatka zamknięta w klatce). Viktor Witt spędził w takich warunkach 21 dni: - Myśleli że jak nas tam wsadzą to stłumią wszystko w zalążku, ale im się nie udało. Protest trwał. Kolejni dołączali - podkreśla.
Dwójka przywódców strajku, którzy przygotowali ulotki i plakaty, została szybko namierzona, dostali wysokie wyroki. Ich nazwiska do dziś pozostają nieznane (zostały wykreślone z akt STASI).
- Było nas zbyt wielu, by ukarać wszystkich. Nie na darmo byliśmy zakładem karnym, z którego RFN wykupywało najwięcej więźniów politycznych, władza straciłaby na tym miliony - ironizuje Axel Reiter.
Byli więźniowie kupują zakład karny
I rzeczywiście tak się stało - uczestnicy strajku po odsiedzeniu do końca swoich wyroków zostali wykupieni przez rząd RFN, pozbawieni obywatelstwa i przymusowo wydaleni na Zachód, tak jak 34 tysiące innych więźniów politycznych ze wschodnich Niemiec.
Jest jeszcze epilog tej historii. Kiedy w 25 lat po upadku Muru Berlińskiego budynki zakładu karnego w Cottbus zostały wystawione na sprzedaż, upomnieli się o nie byli więźniowie. Ze wsparciem pieniędzy z niemieckiego budżetu i prywatnych sponsorów kupili nieruchomość, założyli stowarzyszenie Centrum Praw Człowieka w Cottbus (Menschenrechtzentrum Cottbus) i urządzili wystawę stałą przybliżającą dzieje politycznego więzienia. Organizują warsztaty, spotkania dla młodych ludzi z byłymi osadzonymi.
Wydarzenia na długo zapomniane
Historia strajku stała się jednym z głównych wątków filmu Magdaleny Gwóźdź i Rozalii Romaniec pt. „Uczcie się Polski. Opozycja w NRD i Solidarność”, który został wyświetlony podczas uroczystości wręczenia medali (wspomnieniowe wypowiedzi strajkujących zaczerpnięte zostały z tego filmu). Autorki filmu zainspirowały się artykułem Bartosza Wielińskiego, dziennikarza Gazety Wyborczej, który jako pierwszy szczegółowo opisał zapomniany strajk głodowy w lipcu 2014 r.
- Bardzo łatwo pamiętać tych, którzy jawnie wspierali Solidarność żyjąc w wolnej części świata. O wiele trudniej było dostrzec tych, którzy nie mieli szansy na bezpośredni kontakt z Solidarnością - powiedział Basil Kerski, dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności otwierając uroczystość wręczenia medali. - Nie wiedzieliśmy o tym jakże ważnym strajku w Cottbus, dopóki nie przeczytaliśmy artykułu Bartosza Wielińskiego. Dziś mam zaszczyt wręczyć bohaterom tych wydarzeń Medal Wdzięczności Europejskiego Centrum Solidarności, który ustanowiono z inicjatywy bohaterów Solidarności, by przypomnieć tych, którzy wspierali ją w trudnych czasach.
Spoglądaliśmy na Solidarność
Odznaczenia wręczyli wspólnie - Basil Kerski oraz Marszałek Senatu RP Bogdan Borusewicz (członek kapituły Medalu Wdzięczności ECS). Odebrali je Axel Reitel, Bernd Schalbe, Viktor Witt i Thomas Zaremba. Knut Dahlbor nie mógł przyjechać do Gdańska.
- Dla mnie ten medal jest jakby zakończeniem całej historii - wyznał Berndt Schalbe. - To, co rozpoczęło się w Polsce dzięki Solidarności dało impuls do dalszych zmian w Europie, dzięki którym i my jesteśmy dziś wolni. Spoglądaliśmy na Solidarność, bo stały za nią masy. W Cottbus było nas tylko trzystu pięćdziesięciu...
- Bardzo przeżywam tę dzisiejszą uroczystość, czuję to głęboko w sercu - dodał Viktor Witt. - Wtedy, w więzieniu walczyliśmy na swój sposób za Solidarność, za wolność, którą dziś mamy i którą chcemy pielęgnować dzięki naszemu Centrum Praw Człowieka w Cottbus. Należy do niego ponad 200 osób, większość to byli więźniowie, ale są też młodzi ludzie, uczniowie, których interesuje mało znana przeszłość. Ja zaraz po strajku szybko o nim zapomniałem, to trwało raptem dwa dni, wkrótce po moim wyjściu z więzienia i wyjeździe do RFN przyszło zjednoczenie, ale teraz czuję, że warto pielęgnować pamięć o tych wydarzeniach.
Więcej na temat Medali Wdzięczności ECS, kapituły i dotychczasowych laureatów przeczytasz tutaj.