• Start
  • Wiadomości
  • Uroczystości 80. rocznicy ludobójstwa NKWD na Polakach. Prof. Angielski wspomina zesłanie [WYWIAD I FOTORELACJA]

Uroczystości 80. rocznicy ludobójstwa NKWD na Polakach. Prof. Angielski wspomina zesłanie [WYWIAD I FOTORELACJA]

Jako 15-latek grzebał swojego dziadka na kazachskim stepie. Jego ojca rozstrzelało NKWD. Dziś 89-letni prof. Stefan Angielski mówi młodym, że pamięć o tamtych czasach jest ważna, ale nauka, edukacja i patrzenie w przyszłość jest dużo ważniejsze! Na Cmentarzu Łostowickim oddano hołd ofiarom tzw. operacji polskiej NKWD
11.08.2017
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Cmentarz Łostowicki. Upamiętniono ofiary tzw. operacji polskiej NKWD z lat 1938 - 1939

W piątek 11 sierpnia o godzinie 12.00 u stóp pomnika Golgoty Wschodu na Cmentarzu Łostowickim w Gdańsku, miała miejsce uroczystość upamiętniająca 80. rocznicę ludobójstwa Polaków w ZSRR przez NKWD, w latach 1937-1938. Wzięli w niej Gdańska Rodzina Katyńska i Związek Sybiraków Oddział Gdańsk a także prezydent Miasta Paweł Adamowicz.

W wyniku stalinowskich represji zginęło ponad 100 tys. Polaków. Uroczystości przy Pomniku Golgoty Wschodu

Czym był tzw. operacja polska NKWD?

Tzw. operacja polska NKWD to prowadzona tuż przed II Wojną Światową w latach 1937-1938 masowa i systematyczna eksterminacja Polaków na terenie sowieckiej Rosji. Decyzję w tej sprawie podjęły naczelne władze Związku Sowieckiego (rozkaz operacyjny nr 00485 szefa NKWD Nikołaja Jeżowa z 11 sierpnia 1937 roku). Wymordowano wówczas ponad 111 tys. osób, a ponad 28 tys. uwięziono w łagrach. Polaków mieszkających na terenie republik białoruskiej i ukraińskiej deportowano do Kazachstanu i na Syberię. Liczbę wywiezionych szacuje się na 100 tys. Ofiarami represji padła nie tylko mniejszość polska, która zamieszkiwała zachodnie tereny sowieckiej Rosji. Likwidowano również jeńców z wojny polsko-bolszewckiej, inteligencję polska i księży, a także komunistycznych uciekinierów z Polski. Kolejna podobna fala terroru spotkała Polaków - zamieszkujących tereny wschodnie Rzeczpospolitej - po ataku ZSRS na Polskę w 1939 r.

Prof. Stefan Angielski z portretem swojego dziadka, którego pochował w 1943 roku w Kazachstanie

Wspomnienia i apel do młodych

Prof. Stefan Angielski, biochemik, były rektor Akademii Medycznej w Gdańsku (dziś GUMed), od razu po moim wejściu do jego domu w Oliwie, pokazuje mi zdjęcie dziadka, wiszące na ścianie.

- Pochowałem go własnymi rękami - mówi Angielski. - Miałem wtedy 15 lat. Miał na imię Stefan, tak jak ja.

Spotykamy się z prof. Angielskim, bo w Gdańsku, jak w całej Polsce, obchodzona jest w piątek, 11 sierpnia, 80. rocznica ludobójstwa na Polakach przez ZSRR w latach 1937-1938.

Angielski też trafił z matką, babcią, dziadkiem i wujkiem za Ural, ale nieco później, bo w roku 1940. Swoje późniejsze życie w Polsce poświęcił - poza medycyną - kultywowaniu pamięci o pomordowanych Polakach. Ale też ściągnął z Syberii i Kazachstanu do Polski potomków deportowanych. - Przywoziłem ludzi na studia z Rosji - mówi. - W sumie kilkadziesiąt osób: lekarze, inżynierowie.

Ojciec Angielskiego, Julian, polski policjant, w nocy z 9 na 10 października 1939 roku zabrał zabrany z ich domu w Lubomlu (Wołyń, dziś Ukraina) przez NKWD. - Dopiero w zeszłym roku dowiedziałem się, że rozstrzelali go w Bykowni, na przedmieściach Kijowa. Jest tam teraz ogromny polski cmentarz wojenny.

Sowieci w 1939 roku wyrzucili rodzinę z domu. Stefan, urodzony w 1929 roku, w wieku 11 lat zamieszkał więc z mamą u dziadków w Lubomlu. Sowieci przyszli po nich 13 kwietnia 1940 roku. Trafili całą rodziną - pięć osób - do Kazachstanu, do Woroszyłowskiego Miaso-sowchozu (rodzaj PGR-u z oborami dla krów). W wieku 12 lat chłopak trafił z Polski na step. Głód, do jedzenia kasza i małe racje chleba, zimno i ciężka praca w brygadzie polowej - to pamięta.

Wspomina, że w pewnym momencie został w domu sam z dziadkiem: babcia w szpitalu, a mama za odmowę przyjęcia obywatelstwa radzieckiego w obozie.

Pewnego dnia w 1943 roku dziadek umarł. - Zawinąłem dziadka w prześcieradło, pożyczyłem do Kazacha dwukółkę i zawiozłem dziadka na brzeg jeziora, gdzie go pochowałem - wspomina Angielski.

Potem dwa lata sierocińca. Angielski: - Mama wróciła z obozu w 1945 roku. Musiała pracować w kopalni w Karagandzie, pchać wózki z węglem. Wróciła okaleczona i schorowana.

Prof. Angielski w swoim domu w Gdańsku Oliwie

W 1949 roku Angielski znów był w Polsce, gdzie rozpoczął studia na Akademii Medycznej w Gdańsku. Został wybitnym biochemikiem, specjalistą od chorób nerek. - Mój ojciec, zanim go zabrali, zdążył mi dać zegarek i powiedzieć lapidarne “Synku, ucz się” - wspomina Angielski. - Wziąłem sobie te słowa głęboko do serca. Całe życie szukałem wiedzy. 

Dziś 89-letni Angielski mówi mi, że nie żyje jedynie przeszłością. Rozkłada przede mną aktualne numery naukowych pism “Nature” i “Science”. Mówi, że w tych prestiżowych pismach pisali niestety niedawno o wycince drzew w Puszczy Białowieskiej, zarządzonej przez ministra środowiska Jana Szyszkę z rządu PiS.

- A ja swój pierwszy artykuł w “Nature” o nerkach opublikowałem w 1958 roku - mówi Angielski. - Potem przyszło stypendium w Nowym Jorku. Zawsze powtarzam młodym ludziom, że ważna jest pamięć i wiedza o dramatycznej przeszłości Polski, ale przyszłość jest jeszcze ważniejsza. Nie możemy żyć tylko dawnymi krzywdami, rozdrapywać ran, musimy iść do przodu, edukować się, uczyć. Mamy, że tak powiem nieładnie po rosyjsku, zajoba na punkcie tego, że wszyscy muszą nas przepraszać. Nie tak buduje się godność, wielkość i pozycję nowoczesnego kraju. Polska musi się rozwijać.

Zaraz jednak dodaje, że jest naukowcem, a nie politykiem i mam go nie wciągać w te tematy. Odwiesza portret dziadka na ścianę i zaczyna wertować kolejne strony pisma “Science”. Ciekawe, co nowego w odkryciach naukowych...

TV

Jarmark Bożonarodzeniowy od 22 listopada do 23 grudnia