AKTUALIZACJA, czwartek, 24 sierpnia, godz. 19.45:
Po tym jak KOD ogłosił, że po decyzji wojewody rezygnuje z manifestacji na placu Solidarności - i przenosi ją na plac obok historycznego budynku stoczniowej Sali BHP (ul. Doki) - prezydent Gdańska Paweł Adamowicz napisał:
"Solidarność ma łączyć a nie dzielić. Wczoraj Wojewoda Pomorski Dariusz Drelich podjął skandaliczną i bezprecedensową decyzję blokując Komitetowi Obrony Demokracji możliwość pokojowej demonstracji, której celem miało być upamiętnienie sierpnia 80. Podjąłem się niełatwych rozmów, w wyniku których Radomir Szumełda wraz ze swoimi Współpracownikami z Pomorskiego Komitetu Obrony Demokracji podjęli bardzo ważną i dobrą decyzję o WYCOFANIU pierwszego wniosku i złożeniu kolejnego, w którym ZMIENILI lokalizację przygotowywanych przez nich przyszłotygodniowych obchodów. Bardzo dziękuje za tą decyzję pokazującą prawdziwą klasę i ducha Solidarności. KOD pokazał, że nie chodzi mu o zwarcie czy też zaostrzenie politycznego dyskursu, tylko o godne upamiętnienie tamtych wydarzeń".
Przypomnijmy, że w środę późnym południem (23 sierpnia) wojewoda pomorski Dariusz Drelich wydał decyzję przyznającą pierwszeństwo organizacji obchodów Sierpnia związkowcom z NSZZ "Solidarność". Oznacza ono, że nikt inny nie może organizować tam manifestacji w godz. 12-19.30. Prezydent Adamowicz po takiej decyzji wojewody "o zgromadzeniach cyklicznych" dla konkretnego organizatora ma obowiązek wydać decyzję o zakazie innych zgromadzeń.
- Moje obywatelskie serce i sumienie podpowiada, by się na to nie zgodzić - mówi Paweł Adamowicz. - Sprawa jest skomplikowana. Nie wiem, jaką podejmę decyzję. Czas mam dziś do godziny 19. Nie jest tajemnicą, że jestem rodzajem zwierzyny łownej i PiS politycznie chętnie by mnie zamordował.
Ewentualne niepodpisanie się prezydenta Gdańska pod decyzją o zakazie zgromadzeń 31 sierpnia na placu Solidarności byłoby faktycznie i prawnie jedynie aktem obywatelskiego protestu. Jeśli bowiem Paweł Adamowicz w ciągu 24 godzin nie wyda decyzji o zakazie innych zgromadzeń w dniu 31 sierpnia, niż organizowanych przez NSZZ "Solidarność" - decyzję taką, zgodnie z prawem, podejmie wojewoda Drelich.
Podstawą jest tutaj nowelizacja Ustawy o zgromadzeniach, która weszła w życie w kwietniu bieżącego roku. Art. 26b mówi, że jeżeli "zgromadzenia są organizowane przez tego samego organizatora w tym samym miejscu lub tej samej trasie, co najmniej cztery razy w roku wg. opracowanego terminarza lub co najmniej raz w roku w dniach świąt państwowych i narodowych, a tego rodzaju wydarzenia odbywały się w ciągu ostatnich 3 lat, chociażby nie w formie zgromadzeń, i miały na celu w szczególności uczczenie doniosłych i istotnych dla rzeczpospolitej polskiej wydarzeń".
Ustawa ta - wprowadzona przez PiS - według znawców prawa jest co najmniej wątpliwa pod względem zgodności z Konstytucją RP. Według komentatorów nie związanych z prawicą, jest to prawo wprowadzone dla wygody organizatorów mięsięcznic smoleńskich.
Zdaniem prezydenta Adamowicza, wojewoda Drelich wykorzystał teraz tę ustawę w interesie związkowców NSZZ "Solidarność" oraz Prawa i Sprawiedliwości.
- Przepomnijmy sobie, że Siepień 1980, Solidarność ma łączyć, a nie dzielić. Decyzja wojewody jest przykładem sprzeniewierzenia się ideałom solidarnościowym - mówi Paweł Adamowicz.
Kto więc zorganizuje obchody rocznicy Sierpnia na placu Solidarności? Zgodnie z wolą wojewody - związkowcy z NSZZ "Solidarność". Problem w tym, że jako pierwsi prawidłowy wniosek w tej sprawie złozyli działacze Komitetu Obrony Demokracji i otrzymali stosowną zgodę Urzędu Miejskiego w Gdańsku. KOD zaprosił związkowców z NSZZ "Solidarność", by przyłączyli się do wspólnej manifestacji. Ze strony liderów NSZZ "Solidarność" spotkało się to z oburzeniem i oskarżeniami o prowokację.