Przemarsz w centrum Gdańska zorganizowała 22 listopada 2015 r. partia KORWiN, do której przyłączyli się członkowie Kongresu Młodej Prawicy, Młodzieży Wszechpolskiej, Obozu Narodowo-Radykalnego, stowarzyszenia KoLiber oraz Klubu Republikańskiego. A także… kibole. Miała to być demonstracja poglądów i obaw przed islamistami, jej uczestnicy zamierzali wyrazić sprzeciw wobec kwot uciekinierów z obszarów ogarniętych wojną, narzuconych Polsce przez Unię Europejską.
Taki był zamysł. W praktyce od początku demonstracji wznoszono okrzyki: „Gdańsk pier... imigrantów!”, „Jeb.. islam!” oraz „Cała Polska śpiewa razem: muzułmana tylko gazem!”. Takie okrzyki, poza tym, że są wulgarne, łamią polskie prawo, nawołują bowiem do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych i wyznaniowych. To jest w Polsce zakazane. Poza tym część manifestantów odpalała race i petardy i rzucała nimi w kierunku przechodniów; rzucano także pustymi butelkami po alkoholu.
Mało tego: grupa około 500 manifestantów nie maszerowała trasą zgłoszoną wcześniej miastu, tylko wybrała własną drogę, co w świetle prawa jest demonstracją nielegalną. Przy fontannie Neptuna ci demonstranci starli się z policją, próbując przełamać jej kordon. Jeden z policjantów został ranny.
Obawy o życie, zdrowie i mienie
Podobne incydenty miały już miejsce 12 września tego roku, podczas manifestacji również organizowanej przez partię KORWiN. Dlatego miasto chce potraktować to jako recydywę i zakazać kolejnego podobnego przemarszu.
– Jest w ustawie o zgromadzeniach mowa o tym, że odpowiedni organ, w tym przypadku prezydent miasta, ma prawo nie wyrazić zgody na demonstrację, jeśli zachodzi obawa zagrożenia życia, zdrowia bądź mienia mieszkańców – mówi Antoni Pawlak, rzecznik prezydenta Gdańska. – Skoro już dwa razy do takiego zagrożenia doszło, być może, po konsultacji z policją, za trzecim razem nie zgodzimy się na taki marsz.
– Nie zarzucamy organizatorom złych intencji, ale brak wyobraźni – dodaje Pawlak. – Przecież wiedzą, że każdorazowo do chcących demonstrować pokojowo przyłączą się zadymiarze. Mamy tego dosyć.
Prawica nie jest przeciw innym religiom
Oficjalnie organizatorem marszu jest Kamil Sobkiewicz, rzecznik partii KORWiN w Gdańsku. W przypadku każdej manifestacji wymagane jest wyznaczenie jednej osoby, która z imienia i nazwiska zgłasza zamiar zorganizowania takiego wydarzenia i bierze na siebie odpowiedzialność za jego przebieg. To na jej barkach spoczywa dbałość o to, by marsz przebiegał zgodnie z planem.
Faktycznie, przed rozpoczęciem marszu Sobkiewicz apelował o spokój, niewznoszenie ksenofobicznych czy rasistowskich haseł, nieużywanie rac oraz niezasłanianie twarzy szalikami. Bez skutku.
– Nabuzowany tłum znów robił to, na co miał ochotę – krytykuje Pawlak. – Tak dalej nie może być.
Co na to Sobkiewicz?
– Rozumiem, że to jest bezpieczne stanowisko dla miasta: zakazać i z głowy, ale taka decyzja podjęta byłaby na wyrost – uważa rzecznik partii KORWiN. – Po pierwsze, nie planujemy na razie kolejnych marszów. Po drugie, jeśli się zdecydujemy, to liczymy na dialog z prezydentem, aby zastanowić się wspólnie, co mogą zrobić wszyscy, czyli miasto, policja i my jako organizator, żeby do takiej sytuacji ponownie nie doszło.
Sobkiewicz mówi, że nie identyfikuje się z chuliganami ani z wykrzykiwanymi przez nich hasłami. – Nie jesteśmy przeciw danej religii czy grupie etnicznej – twierdzi. – My, jak większość Polaków, jesteśmy przeciwko temu, że decyzja o przyjęciu uchodźców zapadła w Brukseli i Berlinie i została nam narzucona z góry. Chodzi o naszą suwerenność. Media oczywiście zajmują się grupą zadymiarzy, zamiast odnieść się do meritum. Chcemy spokojnie demonstrować nasze stanowisko. Staramy się działać zgodnie z prawem i jesteśmy przekonani, że prezydent Gdańska też będzie się stosował do przepisów i nie będzie ograniczał wolności zgromadzeń i wypowiedzi.
Przypomnijmy, że decyzja o przyjęciu uchodźców nie została Polsce narzucona z góry; polski rząd Platformy Obywatelskiej po negocjacjach z UE zgodził się we wrześniu tego roku na przyjęcie do Polski około 6,5 tysiąca uchodźców (spośród 120 tysięcy, o których była wówczas mowa) w ciągu wielu miesięcy. Pierwsi uciekinierzy z krajów objętych wojną mieliby pojawić się u nas w przyszłym roku. Gdańsk zadeklarował chęć przyjęcia części z nich. Obecny rząd Prawa i Sprawiedliwości uważa, że decyzja poprzedników była błędem.
Zatrzymani „sympatycy jednego z klubów”
Po manifestacji w Gdańsku policja zatrzymała czterech mężczyzn. W poniedziałek byli przesłuchiwani.
– Pierwszy usłyszał zarzuty wzywania do nienawiści na tle wyznaniowym, za co grozi do dwóch lat więzienia – powiedziała Aleksandra Siewert, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku. – Kolejny ma zarzut znieważenia funkcjonariusza, a następny – czynnej napaści na policjanta, za co grozi nawet do 10 lat więzienia.
Policja sprawdzi, czy wymieniona czwórka nie popełniła kolejnych wykroczeń, takich jak wykorzystanie zakazanych środków pirotechnicznych i udział w nielegalnej manifestacji.
– Analizujemy materiał wideo i niewykluczone, że kolejne osoby usłyszą zarzut złamania prawa – mówi Siewert.
Podczas manifestacji na przedzie pochodu szli młodzi ludzie z hasłem „Bóg, Honor, Ojczyna, Lechia”, a część manifestantów skandowała „Lechia Gdańsk!”. Rzecznik policji przyznaje, że czterech zatrzymanych to „sympatycy jednego z trójmiejskich klubów piłkarskich”. W klubie usłyszeliśmy, że Lechia Gdańsk jest apolityczna i nie wyda oświadczenia w tej sprawie. – Nie mamy w zwyczaju komentować wydarzeń, z których organizacją nie mamy nic wspólnego – powiedział portalowi Gdańsk.pl rzecznik prasowy klubu Jakub Staszkiewicz.
Zobacz także:
Prezentacja poglądów czy rozróba? Przemarsz narodowców