To była raczej szansa na odetchnięcie świeżym powietrzem, złapanie ciepłych słonecznych promieni i integrację. Bez skandowania haseł i bez transparentów, bardziej żeby miło spędzić czas, a przy okazji dyskretnie zamanifestować swój sprzeciw wobec łamania praw obywatelskich w Polsce przez rząd PiS. Protestujący wyróżniali się pośród innych spacerujących nadmorskim bulwarem jedynie znaczkami i nalepkami z napisem “KOD Pomorze”. Zbierano też przy okazji pieniądze na hospicjum Fundacji Pomorze Dzieciom.
Było spokojnie i zdecydowanie mniej licznie, niż dotychczas (kilkaset osób). Czy to znaczy, że protesty KOD tracą impet?
- Nie, zamysł był taki, żeby inni mieszkańcy Trójmiasta oraz turyści nas zobaczyli - mówi Piotr Czapliński z KOD Pomorze. - Nie tylko spotykamy się na sobotnich manifestacjach, ale potrafimy się też integrować, jednoczyć i wspólnie miło spędzać czas. To nie manifestacja, ale spacer. A czy tracimy impet? Nie sądzę, żeby nam go zabrakło dopóki ekipa rządząca będzie nas karmiła antydemokratycznymi pomysłami i praktykami, które po prostu oburzają ludzi. Jesteśmy gotowi na długi spacer dla demokracji.
Jednym ze spacerujących z gdańskiego Brzeźna do Sopotu był prezydent Sopotu Jacek Karnowski. Oto, co nam powiedział:
Sebastian Łupak: Czy jest w Polsce aż tak źle, że trzeba wychodzić na ulice?
Jacek Karnowski, prezydent Sopotu: - Jest bardzo źle, jeśli można śledzić prywatną korespondencję bez decyzji sądu, jeżeli można śledzić z kim człowiek się kontaktuje, z kim nawiązuje przyjaźnie. To jest inwigilacja gorsza niż w PRL. Myślę, że młodzi ludzie jeszcze tego nie rozumieją, ale pozbawianie ludzi prywatności w świecie internetu jest bardzo niebezpieczne.
PiS wygrał w końcu wybory, więc ma prawo zmieniać kraj…
- Czy jeśli ktoś wygrał wybory, to znaczy, że ma prawo śledzić w sieci, jakie ktoś ma preferencje seksualne, religijne, czy towarzyskie? A może ma też prawo zakładać obozy pracy? O ile pamiętam, to takich haseł, że będzie totalna inwigilacja w internecie, albo że pan Macierewicz będzie ministrem obrony, w czasie kampanii nie było. Nie było nic o zmianie ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. To po prostu można nazwać kłamstwem wyborczym.
Wierzy Pan w demokrację uliczną? To dobry pomysł na upominanie się o swoje prawa?
- Jestem pozytywnie zaskoczony i zbudowany. Ludzie nie wychodzą na ulice dlatego, że są podwyżki, jak było za Gomułki. Wychodzą w obronie konstytucji, praworządności i demokracji. Wielu ludzi pamięta, czym była przewodnia rola partii, i nie chcą powrotu do przewodniej roli partii i obsadzania stanowisk partyjnymi kolesiami. To jest niszczenie państwa. Obsadzanie stanowisk kolesiami, bez konkursu, bez pozorów uczciwości, to jest coś bardzo niepokojącego. Przyznam, że wierzyłem, że środowisko prawicowe będzie przeprowadzało dekomunizację. A oni doprowadzają teraz do tego, że ludzie z postkomuny wracają do władzy! Chociażby szef sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka Stanisław Piotrowicz z PiS [w 1982 roku Piotrowicz jako PRL-owski prokurator oskarżał członka Solidarności o kolportowanie ulotek, a w 1984 roku dostał za swoją pracę od władz brązowy krzyż zasługi - red.]
Co Pan, jako liberał…
- … konserwatywny liberał…
… ale gospodarczy liberał, sądzi o programie gospodarczym PiS, choćby projekcie 500 Plus?
- Dobrze, że jest ta dyskusja o dzieciach. Myślę, że zabrakło jednak w PO dyskusji o tym co zrobić, żeby Polacy zostawali w kraju, żeby mieli więcej dzieci. Natomiast trzeba to robić w sposób przemyślany. Nie rozumiem, dlaczego wyłączono z tego pierwsze dziecko? Może powinno się to robić też bardziej spokojnie dla budżetu, bardziej odpowiedzialnie, może nie od razu 500 złotych. Może bardziej przez ulgę podatkową czy pomoc socjalną, niż rozdawanie pieniędzy. Ale na pewno to była luka, w którą PiS wszedł, bo nie było tam dobrych pomysłów ze strony Platformy.