Pan Katayama - reżyser, pan Koyano - kamerzysta, pan Sasaki - asystent kamerzysty i pan Nakamura - operator dźwięku przyjechali do Gdańska z Tokio. Pracują dla słynnej - jedynej - publicznej telewizji w Japonii NHK (właściwie jest to nadawca radiowo-telewizyjny, bo założona w 1926 roku Nippon Hōsō Kyōkai, jak brzmi pełna nazwa, początkowo miała tylko jeden kanał radiowy. Dziś to trzy kanały radiowe i dwa razy tyle telewizyjnych).
Pytam pana Katayamę, dlaczego przyjechali właśnie do Gdańska.
- Dla Japończyków to jest trzecie ważne polskie miasto - odpowiada wprost. - W naszym programie pokazujemy przede wszystkim ludzi, relację między nimi, ich pracę. Robimy to na całym świecie. Bardzo dawno temu, mniej więcej 15 lat temu, odwiedziliśmy Warszawę i Kraków. Poczuliśmy, że Japończycy, nasi widzowie, chcieliby już znowu odwiedzić Polskę. Stwierdziliśmy, że trzecim miastem po prostu musi być Gdańsk.
„Solidarność” Japończykom dobrze znana. Czas na więcej
Popularność naszego miasta w Japonii to oczywiście ogromna zasługa wydarzeń historycznych, które miały tu miejsce.
- W Japonii wiemy o Gdańsku jako o kolebce „Solidarności” i miejscu, w którym rozpoczęła się druga wojna światowa. Dlatego każdy gdzieś tam słyszał nazwę „Gdańsk” - tłumaczy reżyser. - Ale niestety nie każdy wie więcej o tym mieście. Nasz program to idealna okazja, żeby pokazać to piękne miasto z innej perspektywy, z perspektywy spacerowicza.
W ten sposób Gdańsk, obok wspomnianych przez pana Katayamę Warszawy i Krakowa, stał się bohaterem jednego z odcinków programu „Sekai Fureai Machi Aruki” („Spacer po miastach świata i poznawanie ludzi”). To popularny program, który na antenie NHK World jest emitowany od 2005 roku. Dzięki niemu Japończycy mogli już lepiej poznać m.in. Włochy, Francję, Rosję, Stany Zjednoczone, Chiny, Koreę, Mongolię, Węgry, Rumunię, Belgię, Norwegię, Szwecję i Polskę.
Zdjęcia do odcinka poświęconego Gdańskowi powstawały od 29 października do 8 listopada 2017 r. W tym czasie ekipa na krótko udała się także do Sopotu, by uwiecznić m.in. najsłynniejszą ulicę-deptak - Bohaterów Monte Cassino. Wszystkie pozostałe sceny zostały nagrane w gdańskim Śródmieściu, w taki sposób, żeby widz miał wrażenie, że sam odbywa spacer po mieście, podczas którego mija ważne obiekty, odkrywa różne ciekawostki, spotyka osoby i doświadcza zdarzeń, przez które stopniowo poznaje Gdańsk.
Ujęcia są płynne, z pojedynczej kamery. Obrazki z miasta gdzieniegdzie przerywają rozmowy z napotkanymi gdańszczanami. Bo choć sam Gdańsk oczywiście zostanie pokazany - w programie musiały znaleźć się takie elementy, jak jego historia i najbardziej interesujące obiekty - to zgodnie z założeniem programu, w samym centrum zainteresowania są mieszkańcy. Głównym celem jest przedstawienie Japończykom ciekawych gdańszczan i pokazanie, jak mieszkają. Dlatego wśród bohaterów są zarówno ci, którzy tworzą niezwykłe rzeczy, jak i ci, którzy pomagają innym na co dzień. A tych, zdaniem reżysera, jest w Gdańsku co niemiara.
- Od razu zwróciłem uwagę na niezwykle przyjaznych mieszkańców. To, co nam się szczególnie podoba, to to, że nawet starsi ludzie interesują się tym, co się dzieje w mieście, nie są wyobcowani, sami są pomocni dla innych i dbają o wzajemne bezpieczeństwo - mówi pan Katayama. - Młodsi także są bardzo sympatyczni. Mam wrażenie, że nawet gdyby Japończyk przyjechał tu samotnie, nie z grupą jak my, czułby się bezpiecznie.
To niespotykane podejście gdańszczan tak spodobało się japońskiemu reżyserowi, że postanowił w drodze wyjątku dodać do programu specjalny podtytuł „Mili ludzie miasta Gdańsk”, który stał się motywem przewodnim filmu.
Bursztyn, Wałęsa i pierogi
Gdańszczanie okazali się nie tylko pomocni, ale i gadatliwi - w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Nie trzeba było ich długo namawiać, by powiedzieli kilka zdań do kamery. Chętnie dzielili się nie tylko prywatnymi historiami, ale i wiedzą o Gdańsku.
- Okazuje się, że mieszkańcy, niezależnie od wieku, dużo wiedzą o historii miasta, o zabytkach i pięknych budynkach wokoło, i w dodatku chcą z nami rozmawiać - zaznacza Linda Czernichowska-Kramarz, koordynator programu ze strony polskiej i tłumacz języka japońskiego ze Szkoły Języków Orientalnych w Gdańsku „Matsuri”.
Wśród chętnych do rozmowy była nawet najstarsza gdańszczanka, która ma… 107 lat.
- Trafiliśmy na nią zupełnie przypadkiem, w dodatku udało nam się z nią porozmawiać w jej ulubionym miejscu: pewnej znanej cukierni. Jej właściciele także się z nami spotkali, było bardzo miło - wspomina Czernichowska-Kramarz. - W trakcie kręcenia programu poznaliśmy wiele osób, które robią coś dobrego dla mieszkańców - wolontariuszy, osoby, które pomagają robić zakupy osobom starszym, pomagają zwierzętom.
Pojawiła się też znana postać, człowiek-symbol, nierozerwalnie połączony z Gdańskiem. - Mogę zdradzić, że wystąpił prezydent Lech Wałęsa - potwierdza koordynatorka.
Ekipa miała także możliwość porozmawiania z braćmi z klasztoru dominikanów przy Bazylice św. Mikołaja, którzy - napotkani spontanicznie - chętnie wystąpili przed kamerami.
- Zadawaliśmy im pytania, które u nas mogą wydawać się trochę niegrzeczne albo zabawne, ale wynikały one tylko z tego, że Japończycy niewiele wiedzą na ten temat - tłumaczy Czernichowska-Kramarz. - Pytaliśmy braci, dlaczego wybrali akurat taką drogę życiową, dlaczego mają takie stroje… Na wszystkie pytania bardzo chętnie nam odpowiadali.
Ekipę filmową oprowadził ojciec Jacek, który pokazał, gdzie i w jakich warunkach mieszkają dominikanie.
- Nie mogli nam pokazać pokoi, ale zobaczyliśmy kuchnię, jadalnię i poznaliśmy ich historię. Kościół św. Mikołaja połączony jest z klasztorem, więc ojciec Jacek nie tylko pokazał nam wnętrze Kościoła, ale opowiedział nam o swojej służbie. Zobaczyliśmy miejsce, gdzie bracia się modlą, a ojciec mówił nam o działalności duszpasterskiej, organizowanych spotkaniach z potrzebującymi i udzielanej pomocy - dodaje koordynatorka.
W programie o Gdańsku nie sposób też nie wspomnieć o surowcu, z którego słynie - a więc o bursztynie i związanych z nim rzemieślnikach.
- Odwiedziliśmy jednego z bursztynników, który ma swój warsztat niedaleko ulicy Mariackiej. Tworzy biżuterię i ozdoby według własnego pomysłu. Opowiedział nam o swojej pracy, nawet o samym procesie szlifowania bursztynu. To bardzo spodobało się gościom z Japonii - to, co zobaczyliśmy w warsztacie, było dla nich niesamowite.
Oprócz gdańszczan, ekipę zachwyciła także… polska kuchnia. Podczas pobytu odwiedzili trzy restauracje, w których skosztowali kotlety de volaille, żurek i pierogi. Wszystkie potrawy gościom z Japonii bardzo zasmakowały, o czym przekonywał sam reżyser.
- Wasze jedzenie to jest cudo. Trochę przytyłem - śmieje się pan Katayama i zapewnia, że jeszcze tu wróci.
Teraz ekipa, już po powrocie do Japonii zmontuje materiał. Gotowy film będzie można zobaczyć w grudniu, na anglojęzycznym kanale międzynarodowym NHK World. Polscy widzowie będą mogli zobaczyć film z polskim tłumaczeniem na stronie Szkoły Języków Orientalnych w Gdańsku „Matsuri”.