Agata Olszewska: 1 marca 2018 r. obejmie Pan stanowisko kierownika Plamy, jednej z najbardziej znanych gdańszczanom placówek Gdańskiego Archipelagu Kultury. To duże wyzwanie?
Tomasz Hildebrandt: - To bardzo duże wyzwanie. Oczekiwania wobec Plamy ze strony gdańszczan są ogromne, więc czeka mnie sporo pracy, żeby im sprostać. Szczególnie w kontekście FETY, która jest w końcu jednym z wiodących festiwali w Gdańsku, z wielkimi tradycjami i równie wielką widownią.
Jakie ma Pan plany wobec tej placówki? Co na pewno zostanie, a co warto zmienić?
- Nie zamierzam wprowadzać rewolucyjnych zmian, Plama jest prężnie działającym domem kultury, nie wymaga drastycznego planu naprawczego. Zamierzam postawić na rozwój. Stawiam na ewolucję, raczej na korekty niż zmiany, wdrażane stopniowo, po pogłębionej analizie. Na pewno zostaną flagowe projekty Plamy, jak FETA, Obrazy Ogniem Malowane, Kino w Blokowisku, Teatr w Blokowisku, miejskie wydarzenia okolicznościowe. Chciałbym popracować nad uatrakcyjnieniem Monobloku i projektu Muzyka w Blokowisku. Kontynuowane będą popularne zajęcia, w szczególności plastyczny i ceramiczne, ale będę próbował wprowadzić nowe, wykorzystując doświadczenia innych placówek Gdańskiego Archipelagu Kultury. Zamierzam produkować więcej spektakli i wydarzeń na zlecenie, o bardziej komercyjnym potencjale, żeby zarabiać pieniądze na działalność artystyczną i edukacyjną. Nowoczesna instytucja kultury nie może tylko wyciągać ręki po środki publiczne, musi radzić sobie również w przestrzeni rynkowej.
Zmiany zaczną się już w tym roku?
- Ten rok będę starał się poświęcić na dokładną analizę obecnego programu, aby wynotować silne i słabsze obszary działalności Plamy. Chcę przedyskutować z zespołem pomysły i możliwości, dopiero na tej podstawie będę podejmował decyzje. Zacznę od drobnych remontów i porządków - przez lata w obiekcie nazbierało się sporo klamotów, trzeba dokonać selekcji i część z nich oddać w inne ręce, żeby zrobić miejsce na przybywające wciąż rekwizyty i elementy scenografii. Poza tym od razu wezmę się za intensywną pracę nad FETĄ. Etap przygotowawczy jest w toku, więc na pewno nie będę narzekał na brak zajęć.
Plany na dalszą przyszłość?
- Plama mogłaby bardziej aktywnie uczestniczyć ze swoimi produkcjami w konkursach czy festiwalach w Polsce, w przyszłości także za granicą. Może uda się kiedyś nabyć obiekt od spółdzielni i przeprowadzić rozbudowę. Przydałaby się większa sala widowiskowa, większa powierzchnia biurowa i nowoczesne sale do zajęć edukacyjnych.
Wspomniany przez Pana Międzynarodowy Festiwal Teatrów Plenerowych i Ulicznych FETA to jeden z flagowych projektów, co roku najbardziej wyczekiwanych przez mieszkańców, ale też turystów. Tak pozostanie? To nadal będzie najważniejszy projekt Plamy?
- Zdecydowanie tak. Chyba nikt nie wyobraża sobie ani Plamy, ani Gdańskiego Archipelagu Kultury, ani Gdańska bez FETY. Co więcej, zamierzam ten festiwal rozwijać, poeksperymentować z narracją, pójść w stronę edycji tematycznych. Zacznę jednak od prób pozyskania dodatkowych środków finansowych, bez tego wszelkie pomysły pozostaną jedynie w sferze marzeń.
Jaka będzie tegoroczna FETA?
- Udana, nie może być inaczej. Oparta będzie na różnorodności, zaprosimy teatry z różnych krajów europejskich, a nawet spoza Europy.
Przypomnijmy, że w ubiegłym roku już nastąpiły duże zmiany w stosunku do lat poprzednich, m.in. nie było powrotów spektakli - każdy ze spektakli był w Gdańsku prezentowany po raz pierwszy.
- W tym roku będzie podobnie, stawiamy na nowe produkcje. Jeśli chodzi o samą koncepcję FETY, to nie będzie się ona wiele różniła od poprzedniej. Organizacja wydarzenia jest w toku, więc trudno w tym momencie dokonywać jakichś radykalnym posunięć. Ze względu na zmiany kadrowe wprowadzę konieczne zmiany do systemu zarządzania projektem, ale nie będzie to zauważalne dla widza.
Przeżyj to jescze raz: FETA 2017 zakończona. Co zapamiętamy z tegorocznej edycji?
Co możemy zdradzić na pewno odnośnie programu? Jeśli nie konkrety, to co marzyłoby się organizatorom FETY podczas tegorocznej edycji?
- Tegoroczna FETA będzie trwała od 12 do 15 lipca. Program jest ciągle w fazie przygotowań, nie zawarliśmy jeszcze umów, więc nie mogę zdradzać żadnych szczegółów. Może poza jednym - zaprosiliśmy teatr z Korei, co na pewno będzie wyjątkową atrakcją dla gdańszczan. A marzenia są, nawet wielkie. Spełnienie tych największych jest w tym roku nierealne, ale tych mniejszych już tak. Na pewno będzie mocne, atrakcyjne rozpoczęcie. Staramy się też pozyskać dużą jak na nasze warunki produkcję z Francji, którą zaprezentowalibyśmy w sobotnią noc. Wszystko oczywiście rozbija się o pieniądze, ale jeśli się uda, będzie i widowiskowo, i ambitnie.
Poprzednia, 21. edycja festiwalu FETA przebiegła pod znakiem powrotu na Dolne Miasto. Zamierza Pan trzymać się tej tradycji?
- Tak, w tym roku pozostajemy na Dolnym Mieście. Przyszłość tego miejsca jest jednak niepewna. To zabrzmi paradoksalnie, ale im lepiej dla mieszkańców dzielnicy, tym gorzej dla FETY. Dolne Miasto się intensywnie rozwija, kolejne etapy rewitalizacji są wdrażane w życie, robi się ciekawiej i piękniej. Niestety, dla nas oznacza to mniej miejsc do wykorzystania na spektakle. Problem będzie już w tym roku i niewykluczone, że w niedalekiej przyszłości będziemy zmuszeni eksplorować nowe przestrzenie Gdańska.
Czytaj też: "Wynik wnikliwej oceny". Warcisław Kunc nie będzie już dyrektorem Opery Bałtyckiej