
Na nagraniu, do którego dotarła „Wyborcza”, widać statek pasażerski „Danuta”, który płynie Motławą w kierunku przystani przy Długim Pobrzeżu. Jak relacjonuje dziennikarz gazety, kapitan jednostki widząc, że operatorzy kładki rozpoczęli już jej planowe opuszczanie, początkowo zwalnia, a następnie nagle przyśpiesza i z impetem przepływa pod niemal domkniętą już kładką.
- Zachowanie kapitana było skrajnie nieodpowiedzialne – mówi Gazecie Wyborczej Mieczysław Kotłowski, dyrektor Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni, który zarządza kładką. - Nie tylko wpłynął on pod kładkę na czerwonym świetle, ale naraził też swoich pasażerów. Wielu z nich przebywało przecież na górnym pokładzie. Mogło tam dojść do tragedii, do zderzenia zabrakło sekund.
Nagranie powstało 25 lipca o godz. 15.31. Opuszczanie kładki rozpoczęto zgodnie z harmonogramem o godz. 15.30, a trwa to około dwóch minut. Jak podkreśla gazeta, kapitan „Danuty” - jednostki mogącej zabrać na pokład do 220 osób - podjął decyzję o przepłynięciu pod kładką już w połowie tego procesu.
W wypowiedzi dla naszego portalu Gdańsk.pl, Mieczysław Kotłowski - dyrektor GZDiZ - stwierdził, że operator kładki ma możliwość zatrzymania mechanizmu, ale z niej nie skorzystał.
- Jest tam czerwony guzik STOP - wyjaśnia dyr. Kotłowski. - Gdy się go naciśnie, kładka zatrzymuje się natychmiast, ale potem opuszczanie trzeba dokończyć ręcznie, a następnie zrestartować program komputerowy, żeby to wszystko znowu zaczęło działać. Cała taka operacja trwa około pół godziny.
Dlaczego operator nie zareagował na widok podpływającego statku? Zagapił się?
- Twierdzi, że widział całą sytucję, ale uznał, że statek zdąży przepłynąć - odpowiada dyr. Kotłowski. - Muszę dokładnie przemyśleć sobie tę sytuację, tak żeby tego typu zachowania nie powtarzały się.
Sprawą już zajęli się gdańscy policjanci. - Zdarzenie było bardzo niebezpieczne. Rozpoczęliśmy czynności sprawdzające, a zgromadzony materiał dowodowy skierujemy do prokuratury. Jednocześnie przygotowujemy wniosek do Kapitanatu Portu w Gdańsku o podjęcie czynności w związku z tą sprawą - informuje kom. Aleksandra Siewert, rzecznik gdańskiej policji.
Zajmie się nią także Gdański Zarząd Dróg i Zieleni oraz Urząd Morski w Gdyni.
Magdalena Kierzkowska z Urzędu Morskiego w Gdyni mówi "Wyborczej": – Po otrzymaniu filmu kapitanat portu wszczął postępowanie w celu wyjaśnienia, czy kapitan statku uwidocznionego na filmie naruszył zasady żeglugi ustanowione dla przejścia pod kładką. Po skontaktowaniu się z zarządcą kładki i otrzymaniu dodatkowych materiałów, będziemy podejmować dalsze działania.
Żegluga Gdańska, do której należy statek „Danuta”, jest największą w Polsce prywatną firmą przewozową działającą w żegludze przybrzeżnej. Realizuje szereg połączeń pasażerskich statkami, katamaranami i wodolatami. Pływa głównie na trasach z Trójmiasta na Półwysep Helski.
Niebezpieczne zdarzenie komentują internauci:
Billybi pisze: Już za sam brak wyobraźni należy mu się zwolnienie. Po co trzymać takich huzarów przy sterach maszyn wożących naszych bliskich?
Wajur pisze: Odebrać patent, pod sąd w związku ze sprowadzeniem zagrożenia życia i zdrowia pasażerów oraz uszkodzenia mienia, a przewoźnikowi odebrać koncesję. Natychmiast!
Nikodem 41 pisze: Pozbawić patentu,tylko tak unikniemy tragedii ludzkiej i zniszczenia jednostki.
Gazeta Wyborcza opisała wydarzenie z udziałem jednostki Żeglugi Gdańskiej. Warto jednak podkreślić, że do niebezpiecznych sytuacji w pobliżu kładki dochodzi także z udziałem statków innych firm oferujących swoje usługi na Motławie.